[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łal mi tych zakonnic,które spędzały tu cale swoje życie, i proszę Boga, żebym szybkoopuściła to miejsce.Mam egzemplarz Biblii i modlitewnik.Mamkrucyfiks (taki zwyczajny, niewysadzany klejnotami) i klęcznik.Mampomoc w postaci dwu leniwych służek oraz towarzystwo lady Bayntoni dwu innych dworek, które spędzają ze mną czas popołudniami.%7ładnaz tych niewiast nie jest zbyt wesoła.To już chyba wszystko, co mam obecnie.Szkoda, bo znów przyszły święta, a ja uwielbiam święta! Rok temutańczyłam na dworze z królową Anną, miłościwy pan mi się przyglądałi uśmiechał się do mnie, ja zaś wiedziałam, że mam naszyjnik zdwudziestoma sześcioma brylantami i sznur pereł, a królowa Annaprzywiozła mi z Richmondu wierzchowca z fiołkowymi ladrami.Cowieczór ruszałam w tany z Tomaszem, Henryk zaś powiadał, żestanowimy najpiękniejszą parę na świecie.Tomasz trzymał mnie zarękę o północy w wigilię Bożego Narodzenia, a kiedy się nachylił, żebypocałować mnie w policzek, szepnął:  Jakaś ty piękna.". Nadal go słyszę, nadal słyszę jego słowa:  Jakaś ty piękna.".Mimoże już nie żyje, mimo że odrąbali mu głowę od ciała.A ja  choć możenadal jestem piękna  nie mam nawet jednego zwierciadła, żeby się otym przekonać.Może to głupie, co powiem, ale najdziwniejsze ze wszystkiegowydaje mi się, że wszystko tak bardzo się zmieniło w tak krótkimczasie.Bożonarodzeniowa uczta, gdy wciąż byłam świeżo poślubionążoną i najpiękniejszą królową na świecie, odbyła się zaledwie roktemu, równo dwanaście miesięcy temu, a teraz oto znalazłam się wnajgorszym położeniu z możliwych.Chyba czerpię nauki ze swegocierpienia.Byłam bardzo niemądrą dziewczyną, lecz teraz jużwyrosłam na niewiastę.I wydaje mi się, że mogłabym być statecznąniewiastą i dobrą królową, gdyby dano mi drugą szansę.Naprawdęuważam, że tym razem sprawdziłabym się w roli monarchini.Zwłaszcza że mój ukochany Tomasz nie żyje i nie miałabym innegowyjścia, jak tylko być wierną królowi.Ilekroć myślę o Tomaszu umierającym z mojego powodu, robi mi sięsłabo.Ilekroć myślę, że go już nie ma między żywymi, że odszedł, niepojmuję tego.Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad śmiercią, niezdawałam sobie sprawy, że jest tak bardzo, bardzo ostateczna inieodwracalna.Naprawdę nie dociera do mnie, że nie zobaczę jużTomasza na tym świecie.Nawet zaczynam wierzyć w niebo i w to, żetam się znowu spotkamy i że znów będę zakochana; tylko że wtedyprzynajmniej nie będę niczyją żoną.Jestem pewna, że jak mnie już stąd wypuszczą, wszyscy zrozumieją,iż stałam się lepszą osobą.Nie byłam przesłuchiwana, tak jak biednyTomasz, ani torturowana tak jak on, ale poznałam co to cierpienie.Poznałam co to cierpienie ną swój własny, może nie za mądry sposób.Albowiem cierpiałam, myśląc o moim ukochanym i o uczuciu, którenas połączyło i jego przywiodło do zguby.Cierpiałam, wyobrażającsobie, że stara się zachować nasz sekret w tajemnicy i martwi się omnie.W dalszym ciągu cierpię, gdyż strasznie mi go brakuje.Nadal gokocham, mimo że zszedł z tego świata i nie może odwzajemnić mojejmiłości.Chociaż Tomasz nie żyje, kocham go i tęsknię do niego jakkażda młoda niewiasta w początkowych miesiącach romansu.Zaczynam myśleć o naszym następnym spotkaniu i nagleuprzytamniam sobie, że przecież już nigdy nie zobaczę Tomasza, bo go nie ma.To sprawia mi ból większy, niżmożna sobie wyobrazić.W gruncie rzeczy jedno mnie pociesza: to mianowicie, że skoroFranciszek i Tomasz nie żyją, nie ma nikogo, kto by mógł zeznawaćprzeciwko mnie.Wyłącznie oni mieli pojęcie, co się wydarzyło, a teraznie są w stanie świadczyć na moją niekorzyść.To z pewnościąoznacza, że król mnie uwolni.Może już w Nowy Rok mnie stądwypuści i tylko każe mi zamieszkać w jakimś okropnym miejscu.Albonawet przebaczy mi zupełnie, skoro Tomasz nie żyje, i poprosi, żebymzostała jego drogą siostrą, tak jak królowa Anna, co bardzo by miodpowiadało, bo wtedy mogłabym bywać na dworze przynajmniejlatem i w święta.Zatem niewykluczone, że w następne BożeNarodzenie znów będę się weselić.Dostanę mnóstwo prezentów iwracając pamięcią do tych żałosnych świąt, uśmieję się po pachy ztego, iż byłam taka głupiutka i sądziłam, że moje życie dobiegło kresu.Dnie niemiłosiernie się dłużą, mimo że słońce wstaje pózno, azachodzi wcześnie.Cieszę się, że cierpienie uszlachetnia, wprzeciwnym razie byłaby to straszna strata czasu.Marnotrawięmłodość w tym okropnym miejscu.W następny dzień urodzin skończęsiedemnaście lat, będę praktycznie stara.To doprawdy oburzające, żemuszę tu tkwić tydzień za tygodniem, podczas gdy moja młodośćumyka.Zaczęłam stawiać na murze kreski za każdy kolejny dzień iilekroć patrzę na wydrapane linie, wydaje mi się, że ich rządek nie mapoczątku ani końca, że ciągnie się w nieskończoność.W niektóre dniezapomniałam postawić kreskę, więc i tak rządek jest krótszy, niżpowinien być.Co z kolei sprawia, że liczenie zda się psu na budę; toprawdziwe utrapienie! %7łeby być taką gapą, która nawet nie umiedobrze policzyć upływającego czasu.Z drugiej strony nie jestem wcalepewna, czy chciałabym wiedzieć, jak długo tu siedzę.Bo co będzie,jeśli król zostawi mnie tu na całe lata? Nie, to niemożliwe.Myślę, żeHenryk jak zwykle spędzi Boże Narodzenie w Whitehallu, a poEpifanii każe mnie uwolnić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki