[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skarb składał się z ramy, ze szkła, i z kontrabandu fotograficznego, odkrytego przezp.Skryptowicza, jakoteż z rysunku niewprawną ręką uczennicy skreślonego, którego historję także już znamy.Wacławdumał w tej pozycji, dumał wiecznie jednę i tę samą tęskną dumkę, jak przystało smętnemu Ukraińcowi.Potemprzypominał sobie, co pani Zamecka mówiła o ludziach, którzy zubożeli, a zachowali jakiś mały zabytek z lepszychczasów, i wydobywają go niekiedy z ukrycia, by żyć wspomnieniami, które on wywołuje.Wtem dawał się słyszećjakiś ruch na plebanji, Wacław zamykał troskliwie paczkę i wracał do stolika, usiłując myśleć o rachunkach p.Zameckiego a myśląc o tem, że jego żona zdaje się być nader rozumną kobietą, i kobietą z sercem.Z rachunkuwypadało, że koszta tartakubyłyby niczem, gdyby w nim można przerabiać na tarcice, na parkiety i na futryny przynajmniej połowę tego drzewa,które rośnie w Karpatach a z rozmyślań wypadało, że pani Zamecka musi coś wiedzieć o strapieniach naszegobohatera, bo zrobiła była parę zbyt wyraznych alluzyj.Zapewne Skryptowicz napisał jej coś, albo powiedział.Jeżeli takobieta ma serce, nie powinnaby żartować z uczuć chudego pachołka.Kto wie, może i nie żartowała? Wszaknatychmiast przerwała rozmowę, gdy spostrzegła, że dotknęła go boleśnie.I Skryptowicz także wydaje się lepszymczłowiekiem w gruncie, niżliby na oko sądzić można.Wszak mówił tak szczerze, gdy wspominał o tem, że jego córki iHelenka zasmucone były nagłym wyjazdem pana Wacława, i że go kazały pozdrowić! Kto wie? Ale.tfu! precz ztakiemi myślami.Co innego, gdyby panna Grodecka była ubogą dziewczyną.Wówczas, Wacław przystąpiłby do niejśmiało, i prosiłby ją o trochę serca w zamian za swoje całe.Ale tak jak rzeczy stoją, nie uwierzyłaby mu, że ią kocha.Mogłaby go wyśmiać, wszyscy wyśmialiby go, bez wątpienia, i mieliby słuszność.Teraz bodaj czy nie litują się nadnim tylko, tą pańską, uśmiechniętą litością, taką nieznośną!.Maszyna o siletrzydziestu koni spotrzebuje dziennie paliwa.Nie, nie podobna zebrać myśli, przejdzmy się trochę.Tak było zaraz pierwszego dnia, gdy p.Tadeusz z p.Karolem pojechali do miasta, a pani Zamecka, ażeby nie mitrężyćDubyny, który zrobił był cztery mile konno, sama jedna wyjechała na spacer na swojej Zulejce.Wacław spotkał ją, gdy wracała.Widziałją zdaleka, gdy wyjeżdżała z lasu.Towarzyszył jej p.Zgorzelski na swoim sławnym kasztanku, tak słynnym ze skokówprzez rowy i płoty.Jechali jakiś czas razem, a następnie p.Alfred podał coś pani Zameckiej, zwrócił konia i puścił sięczwałem w stronę, z której przyjechali.Zapewne zgubił coś w lesie, może szpirut, i znalazłszy go, miał wrócić, baodjeżdżając, nie uchylił nawet kapelusza, nie zrobił żadnego giestu, któryby oznaczać mógł pożegnanie.Pani Zameckatymczasem pędem zbliżała się do zamku.W ręku miała jakiś papier, złożony w większym formacie, niż zwykle listyalbo papiery prywatne.Pomimo gorąca i szybkiego ruchu konia, była dziwnie bladą.Wacław podniósł rękę dokapelusza, ażeby jej się ukłonić.W tej chwili osadziła Zulejkę i uśmiechnęła się do niego uprzejmie. Bardzo to niegrzecznie z pańskiej strony, panie Roliński, że pana chyba można spotkać w polu, na samotnejprzechadzce.Widzisz pan, musiałam wyjechać sama, bo nie miałam towarzystwa. Sądziłem.że p.Zgorzelski towarzyszył pani. A, p.Zgorzelski! Spotkałam go w lesie, koło karczemki, wracał z wizyty u państwa Rozumowskich i towarzyszyłmi kawałek drogi, ale jak pan widzisz, wrócił do Kruchówki, bo jeszczedziś wieczór odjeżdża do miasta.Obiecał wstąpić na herbatę do Rymiszowa.Ani tartak parowy p.Zameckiego, ani panna Helena Grodecka nie przeszkodziły Wacławowi zrobić uwagi, że jak nawizytę u państwa hrabstwa Rozumowskich, p.Alfred wybrał się w sposób dość niezwykły.Wacław spostrzegł byłmiędzy innemi dokładnie, że p.Alfred miał na sobie strój myśliwski z wysokiemi butami, i wiedział przytem, że niełączyła go z domem hrabstwa zażyłość, któraby usprawiedliwiała takie sansfagon kawalerskie.Wacław pamiętałoprócz tego, że odjeżdżając Zgorzelski, nie ukłonił się p.Zameckiej, a przed odjazdem wręczył jej ten papier, którymiała w ręku.Wszystko to razem zastanowiło nieco naszego młodego człowieka, ale pomyślał sobie, że go to nic nieobchodzi, a zresztą, pani Zamecka przerwała jego refleksje, których, ma się rozumieć, nie czynił głośno. Niechno pan potrzyma trochę Zulejkę, zsiądę, bo gorąco jest nieznośne.Poznasz pan zaraz jeszcze jednę cnotę tegopoczciwego stworzenia pójdzie za mną spokojnie, jak pies, i stanie kiedy jej każę.Wacław pomógł pani Helenie zsiąść, uwiązać cugle do siodła, i podsunąć strzemię na puślisku, poczem Zulejkapuszczona wolno, w istocie szła krok w krok za swoją panią, usprawiedliwiając położone w niej zaufanie.Wacławowinie wypadało nic innego, jak tylko towarzyszyć pani Zameckiej w jej powrocie do zamku, i z nader melancholicznąminą przystąpił do tego aktugrzeczności.Rozmowa wszczęła się z natury rzeczy o nudach wiejskich, które pani Zaniecka znajdowała okropnemi,po wyjezdzie męża. Wyobraz pan sobie, jedynem mojem towarzystwem jest zakochana panna.Czy pan uważałeś, że nie ma nicnudniejszego nad ludzi zakochanych?.Jakże?Wacław namyślał się, czy ma brać to zapytanie jako przytyk do siebie, czy jako rzecz powiedzianą "akademicznie?"Wypadało wszakże odpowiedzieć, i odpowiedział: Nie pani, nie uważałem tego. Widocznie, nie miałeś pan sposobności uważać.A własne swoje towarzystwo, gdy się jest zakochanym, jak siępanu podoba?Tym razem, zamiast odpowiedzi, młodzian nasz potrafił tylko zarumienić się po uszy.Na uniewinnienie jegoprzytaczam, że miał lat zaledwie dwadzieścia kilka, że w szkołach więcej pracował, niż się bawił, i że z drugiej strony,nawet do najbardziej "akademicznej" rozmowy o miłości, prowadzonej w alei lipowej z piękną kobietą, bez innychświadków, oprócz Zulejki, potrzebaby raczej jednego z tych młodych lub starych kawalerów, jakich próżniactwowychowuje w szkole świata, i jednej z tych głów, w których nie ma nic oprócz reminiscencyj z "Wielkiej księżnejGerolstein" i "Pięknej Heleny, " nie zaś wychowanka ks.Chyżyckiego.Wacław zarumienił się, bo nie był dośćwprawnym w szermierce, na której polegają konwersacje tego rodzaju, a nie dość znowu naiwnym, by nie czuł brakutejwprawy.W zakłopotaniu, gdy p
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Bloch Jan Wnioski ogólne z dzieła `Przyszła wojna pod względem technicznym, politycznym i ekonomicznym` [t.6.]
- Jan van Helsing & Franz von Stein Buch 3 Der dritte Weltkrieg (1996)
- Długosz Jan Roczniki czyli kroniki Królestwa Polskiego III IV
- Chodakiewicz Marek Jan Po Zagładzie. Stosunki polsko żydowskie 1944 1947
- Suliga Jan Witold Tarot. Karty, które wróżš
- skrypt podręcznika z prawa administracyjnego Jan Zimmermann
- Eo Vallienne, Henri Cxu li (2)
- Pajewski Janusz I Wojna Âwiatowa
- Chris Kuzneski [The Hunters The Forbidden Tomb (epub)
- Remarque, Erich Maria Der Funke Leben
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolazebate.pev.pl