[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Niemożliwe!Zastanów się.Beaumagnan był przedwczoraj w Haie d’Etigues.— Jest on w mojej mocy — odrzekła Józefina.— Tak, ale nie Godefroy d’Etigues.Prawdopodobnie pracują teraz wspólnie z kuzynem Bennetotem jako posłańcy Beaumagnana.Być może, że w tej chwili otwierają skrzynie ze skarbami, aby je przenieść w pewne miejsce.Czy pojmujesz teraz całe niebezpieczeństwo?Stracona minuta może oznaczać przegraną.— Ale przy mnie wygrana, jeżeli Klaryssa mi powie.— Nie, ona nie powie, z tej prostej przyczyny, że sama nic więcej nie wie.— Dobrze, mów więc ty, jeżeli byłeś tak nieostrożny, żeś się zdradził ze znajomością tajemnicy.Dlaczego mam ją puszczać wolną? Dlaczego mam ciebie usłuchać? Dopóki Klaryssę mam w swym ręku, mam środki, aby z ciebie wszystko wydusić.— Nie — odparł.— Możliwe to było niegdyś.Teraz tego nie potrafisz uczynić.Brak ci do tego odwagi.Raul nie omylił się.— Naprzód, Józefino Balsamo — rzekł Raul.— Bądź rozsądna.Postawiłaś całe życie swoje na jedną kartę.Chodzi o zdobycie niezmierzonych bogactw.Czy możesz zapomnieć o wszystkich trudach, jakie w tym celu podjęłaś, i pozwolisz, aby ci skarby zabrano?Opór jej znacznie zmalał; odrzekła jednak jeszcze:— Nie mam do ciebie zaufania.— To nieprawda.Znasz mnie i wiesz, że przyrzeczenia dotrzymam.Jeżeli się ociągasz.Ale ty się nie ociągasz.Tyś się już zdecydowała.— Na pamięć twojej matki — zapytała raz jeszcze przezornie, — czy nie tak?— Na pamięć mojej matki i na wszystko, co mi jest drogie, przysięgam ci udzielić wszelkich wyjaśnień,— Dobrze, ale nie zamienisz z Klaryssą ani jednego słowa?— Ani jednego słówka.Nie zawierzyłem jej żadnej tajemnicy.Chcę tylko, aby odeszła swobodnie.Józefina rozkazała:— Leonard, puść małą.Leonard zdawał się nic nie pojmować, jednak usłuchał.Oddalił się od Klaryssy i uwolniłRaula z więzów.Raul podszedł do Klaryssy i rzekł:— Proszę o przebaczanie za wszystko, co tu zaszło.Nigdy więcej to się nie powtórzy.Od dziś jesteś pod moją opieką.Czy czujesz się na siłach, aby odejść stąd?— Tak.tak.— odparła.— A ty?— Och, dla mnie niebezpieczeństwo nie istnieje.Obawiam się jednak, że ty daleko nie zajdziesz.— Moja droga niedługa.Ojciec wczoraj odwiózł mnie do przyjaciółki i jutro ma wstąpić po mnie.— Tutaj w pobliżu?— Tak.— Nie mów, Klarysso! Mogłoby ci to zaszkodzić.Odprowadził ją do drzwi i dał znak Leonardowi, aby otworzył bramę.Kiedy Leonard posłusznie wykonał zlecenie, dodał jeszcze:— Bądź ostrożna i nie obawiaj się niczego.Kiedy nadejdzie odpowiednia chwila,zobaczymy się znów.Żadna siła ludzka nie może nas rozłączyć.Zamknął za nią wrota.Klaryssa była uratowana.Wtedy miał odwagę powiedzieć:— Co za rozkoszne stworzenie!I roześmiał się.Śmiał się.Józefina przypomniała mu, że czeka na zapłatę.W odpowiedzi puścił kłąb dymu z cygara, które właśnie zapalał.— Łotr — syknęła z wściekłością.Odpowiedział również obelżywym słowem.Kochał i nienawidził ją zarazem.Wszystkie środki przeciw niej zdawały mu się dozwolone, od kiedy znęcać się chciała nad Klaryssą.Znienawidził ją.Nie dostrzegał jej piękności, a widział w niej dzikie zwierzę.Cagliostro i Leonard najchętniej byliby go zamordowali.W końcu Józefina syknęła:— Och, jak ja cię nienawidzę!— Nie więcej, niż ja ciebie!— Pamiętaj, że między Klaryssą d’Etigues i Józefiną Balsamo walka nie jest skończona!— Również między Klaryssą i Raulem nic jeszcze nieskończone.— Łotrze! Czy mam cię.— Rewolwerem? Niemożliwe, moja kochana.— Raul, nie drażnij mnie.— Niemożliwe, powtarzam ci raz jeszcze.W tej chwili nie możesz mnie ruszyć, gdyż inaczej nie zobaczysz nic z owych miliardów, tak, piękna córo Cagliostra! Każda komórka mego mózgu odpowiada jednemu klejnotowi.Mała kulka w moją głowę i mała Jozyna nic z tego nie zobaczy.Poza tym jestem dla ciebie tabu, jak mówią w Polinezji.Tabu od głowy do podeszew.Klęknij i ucałuj moje ręce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki