[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzie ja miałem oczy przez te lata?!- Super, Adaś! Wreszcie ci się poukładało w sprawach sercowych.A co u Romusia?Masz z nim jakiś kontakt?- Dostał się na WSP w Zielonej Górze.Też przepadł, tak jak ty.- Romek.na Wyższą Szkołę Pedagogiczną? - Rysiek nie wierzył własnym uszom.-Ten to jest cwaniak! On w życiu nie zginie.- No dobra, muszę lecieć.Kwiatkowski nie lubi, jak się spózniam na treningi.Dokiedy jesteś? Wpadłbyś do mnie, to bym w szachy ci dołożył.- Ty mi? Chciałbym to zobaczyć - odpowiedział Rysiek buńczucznie.- Ostatniowygrałeś fuksem! Dzisiaj wracam do Wrocławia, ale wpadnę do ciebie, jak będę następnymrazem.Trzymaj się, gościu.- Ty też.Na razie!*Kolejny trening zapowiadał się inaczej.Pan Julek - Adam już od dłuższego czasu taksię do niego zwracał - nie miał na sobie zwyczajowego dresu, tylko normalny szkolnygarnitur, a w ręku trzymał łuk i strzały.Jednak nie była to zwykła zabawka, jakich wielemożna było dostać w sklepie sportowym.Chłopak nigdy przedtem takiego nie widział.Czarny, rzezbiony na uchwytach, z cięciwą ze stalowej linki.Najwyrazniej trener szykowałmu niespodziankę.- Ten łuk jest podobny do tego, jakim posługiwali się kiedyś samuraje.Pamiętasz,opowiadałem ci o nich - powiedział pan Julek.- Pewnie, że pamiętam - skwapliwie potwierdził chłopak.- A potrafiłbyś z niego strzelić?- Chyba tak.Lata zabaw we wczesnym dzieciństwie nie przeminęły bez echa.Adam, jako Indianin,wprawiał się w strzelaniu z broni własnej roboty, dlatego niecierpliwie czekał na rozpoczęcietreningu.Pan Julek podał uczniowi łuk.- Spróbuj trafić w tarczę.Cel wisiał w odległości jakichś piętnastu metrów.Adam napiął łuk, rozkoszując sięmocą cięciwy, a potem wycelował i wypuścił strzałę, trafiając w sam środek tarczy.Chłopakspojrzał na polonistę wyczekująco - widać było, że po raz pierwszy w życiu udało mu się gozaskoczyć.- Zabawy w Indian i kowboi, panie Julku.- powiedział z nieukrywaną satysfakcją.- No, no, widzę, że może jeszcze będą z ciebie ludzie.Nie jesteś chyba taką skończonąłamagą, jak myślałem i mój trzyletni trud może nie pójdzie na marne.Adam uśmiechnął się z zadowoleniem.W ustach profesora był to najwyższykomplement.Trzy lata szkolenia sprawiły, że w praktycznej walce wręcz doganiał jużswojego nauczyciela, a wiele wskazywało na to, że w niedługim czasie prześcignie swegomistrza.Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, choć słowa pochwały z ust polonisty niepadały właściwie nigdy, gdyż nauczyciel uznał to za sposób na hartowanie duchawychowanka.- No to teraz bierz drugą strzałę i strzel mi prosto w serce - powiedział spokojniepolonista i odsunął się w pobliże tarczy.- Słucham? - zapytał kompletnie zaskoczony Adam.- No co się głupio pytasz? Strzelaj mi w serce.Tu - pokazał palcem - jakbyś niewiedział.No, nie stój jak baran.Dalej, rusz się!- Panie Julku, co pan?- Do cholery, kto tu kogo uczy?! Ty mnie, czy ja ciebie?! - zdenerwował sięnauczyciel.- Nic mi nie będzie, nie bój się.Jeszcze nie zwariowałem, tylko chcę cię czegośnauczyć.No, strzelaj!Chłopak jak w transie naciągnął łuk i wypuścił strzałę, spodziewając się najgorszego.Pan Julek odchylił się błyskawicznie, w bok i do tyłu, z rękami założonymi na plecy, a strzałauderzyła w tarczę.Adam stał z otwartymi ustami, nie rozumiejąc co się stało.- Następna! - zakomenderował nauczyciel.Cztery kolejne strzały trafiły w tarczę zamiast w profesora.Młody człowiek byłzupełnie skołowany.- Jak.Jak pan to zrobił? - dopytywał się, wybałuszając oczy.Nauczyciel zignorował pytanie, a tylko bez słowa podszedł do swojej teczki iwyciągnął jakieś zawiniątko.Odwinął z tłustej szmaty jakiś przedmiot i oczom zdumionegomłodzieńca ukazał się pistolet.Najprawdziwsza broń palna, za posiadanie której w Polsceszło się do więzienia.- To jest pistolet używany powszechnie przez amerykańskie siły specjalne.Dobrzeutrzymany i sprawny.Magazynek też jest pełny - powiedział, podchodząc do Adama.- Tu sięodbezpiecza, a potem pociągasz za cyngiel i bum.Musisz tylko wycelować.Dokręcił tłumik, włożył broń w dłoń zdezorientowanego chłopaka i odszedł, byponownie stanąć przed tarczą.Widząc, że młody człowiek wciąż nie może dojść do siebie poszoku, jaki zafundował mu przed chwilą, krzyknął:- No co, do jutra tak będziesz stał?! Strzelaj!Adam otrząsnął się.Spojrzał na pana Julka, wymierzył i pociągnął za spust, anauczyciel, tak jak poprzednio, odchylił się w bok i do tyłu.Kula utkwiła w tarczy.- Jeszcze raz!Chłopak wymierzył i śmiercionośny pocisk znowu uderzył w tarczę, zamiast w serceprofesora.Kolejne strzały również nie były w stanie wyrządzić mu najmniejszej krzywdy.- Gdzie.? Jak.? Jak pan to robi? Gdzie się pan tego nauczył?!- W Korei, chłopcze.Niektórzy Koreańczycy potrafią robić zdumiewające rzeczy.Teraz chodz tu i siadaj.Wytłumaczę ci jak to działa.Wszystko polega na obserwacji napięciamięśni człowieka, który do ciebie mierzy - i nie tylko mięśni.Nie ma tu żadnych cudów.Po krótkich i rzeczowych wyjaśnieniach nadszedł czas na ćwiczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Marek Skała, Andrzej Mleczko psychologia zmiany. rzecz dla wscieknietych. wydanie ii rozszerzone pełna wersja
- Bankowicz Bożena i Marek Dudek Antoni Leksykon historii XX wieku
- Chodakiewicz Marek Jan Po Zagładzie. Stosunki polsko żydowskie 1944 1947
- PS99 Pan Samochodzik i Bractwo Dębu Marek Żelech
- Huberath Marek S. Balsam Długiego Pożegnania
- Huberath Marek S. Vatran Auraio
- Szczyt Marek Chirurg czy artysta 2
- !Jarosław Marek Rymkiewicz Żmut
- Aaron Allston Żelazna pięÂść
- Circle of Silence WiHi Book 2 Carol M. Tanzman
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- biegajmy.htw.pl