[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zrobię ci gorącej czekolady.Sobie już zrobiłem.A potem pogadamy.Chyba zmarzłaśi wyglądasz strasznie, choć przykro mi to mówić.Crestwell nie traktuje cię tak dobrze, jak obie-cywał?Słysząc oskarżenie w jego głosie, zdenerwowała się jeszcze bardziej.Jack tymczasemzrobił dla niej gorącą czekoladę, postawił ją obok swojej i zamieszał. Jace traktuje mnie dobrze.Ale nie mówmy o mnie.Mówmy o tobie.Miałeś szansę zro-bić coś ze swoim życiem.Dlaczego z niej nie skorzystałeś? Jace pozwoliłby ci tu zostać, jakdługo byś chciał.Mógłbyś znalezć sobie pracę.Zacząć od nowa.Jack skończył mieszać czekoladę, wrzucił łyżeczkę do zlewu i wstawił mleko do lodówki.Bethany wzięła swój kubek z blatu, poszła do salonu i usiadła na kanapie.Była rozgniewanai chciała się opanować.Ale coś ją niepokoiło.Jack był jakiś inny.Można było odnieść wrażenie,że na niczym mu nie zależy, nawet na sobie.Wkurzało ją, że mógł odmienić swoje życie i niepodjął nawet takiej próby.Popijała czekoladę, delektując się rozchodzącym się po jej ciele ciepłem.Jack przyszedł do salonu i usiadł naprzeciwko niej na fotelu, trzymając w dłoniach kubekz czekoladą.Nie pił jej jednak, tylko patrzył na Bethany smutnym wzrokiem. Nie martw się już o mnie, Bethy.Masz własne życie.Faceta, dla którego jesteś ważna.Musisz się na tym skupić i przestać myśleć o mnie.Prychnęła ze zniecierpliwieniem i wypiła pół kubka czekolady. Nie mogę tak po prostu przestać się o ciebie martwić, Jack.Martwię się o ciebie od wie-lu lat.To się nie zmieni tylko dlatego, że okoliczności są inne.Dlaczego bardziej się o siebie niezatroszczysz? Właśnie po to wróciłem, żeby stąd do ciebie zadzwonić  powiedział cicho. Chciałemsię z tobą pożegnać.Ogarnął ją strach. Pożegnać? Dokąd się wybierasz? Wyjeżdżam  odparł ogólnikowo.Dokończyła czekoladę i z głośnym stuknięciem odstawiła kubek na stolik do kawy. Dokąd?  nie ustępowała. Co zamierzasz? Nie rób tego, Jack.Proszę cię.Błagam.Zo- stań tutaj.Pomogę ci znalezć pracę.Tu miałbyś godziwe życie.Nie odrzucaj takiej możliwości.Proszę.Kocham cię.Spojrzał na nią czule. Nie kochasz mnie, Bethy.Nie tak jak jego.Widzę, jak on na ciebie patrzy.Zasługujeszna to.Zasługujesz na więcej, niż ja mógłbym ci dać kiedykolwiek.Wystarczy mi świadomość, żejesteś szczęśliwa.Zawsze tylko tego chciałem. To, że go kocham, nie znaczy, że stałeś się dla mnie mniej ważny  odparła zewspółczuciem. Jesteś moim bratem, Jack.Jedyną rodziną, jaką mam. Nie jestem twoim bratem  stwierdził cicho.I wtedy do niej dotarło.Wręcz ją uderzyło i zaczęła się zastanawiać, jak mogła być takaślepa.Zaczerpnęła głęboko powietrza i nagle pokój wokół niej zawirował.Zamrugała, żeby zwal-czyć zawroty głowy, ale salon nie przestał wirować.Zmarszczyła czoło i pokręciła głową, ale da-remnie.Wciąż było coś nie tak. Nie żywisz do mnie braterskich uczuć  szepnęła. Nie widzisz we mnie siostry. Nareszcie zrozumiałaś  odparł z cieniem goryczy w głosie.Pochyliła głowę i zamknęła oczy, a potem z trudem je otworzyła.O rany, co się z niądziało? Nagle straciła jasność myślenia, nie potrafiła nawet znalezć słów, aby wyrazić to, cochciała powiedzieć. Tak mi przykro, Jack. Mówiła bełkotliwie i miała sztywny język. Nie wiedziałam.Nigdy się nawet nie domyślałam& Kocham Jace a.Zakochałam się w nim po uszy.Ale ciebieteż kocham, tyle że inaczej.Przepraszam.Nie chciałam cię skrzywdzić.Pokój wokół niej zaczął znikać.Próbowała wstać, ale nie miała władzy w nogach.Chciałasię podnieść.Zobaczyła w oczach Jacka przerażenie, a potem panikę.Spojrzał najpierw na swójkubek z czekoladą, potem na jej i zaklął. Jack?Wyszedł z tego słaby jęk.Coś było z nią nie tak.Bardzo nie tak. Nie czuję się dobrze  wyszeptała.Zobaczyła jeszcze, że Jack się ku niej rzucił.Ale nie zdążył.Upadła na podłogę, a potemstraciła przytomność. Rozdział 39 Panie Crestwell, przepraszam, że przeszkadzam, ale dzwoni pan Kaden Ginsbergi twierdzi, że musi się z panem pilnie skontaktować.Powiedziałam mu, że jest pan na zebraniu,ale on nalega, żeby poprosić pana do telefonu.Jace wstał z fotela i wyszedł z gabinetu, w którym on, Gabe i Ash odbywali wideokonfe-rencję z grupą inwestorów w sprawie paryskiego hotelu.Przyjaciele wstali zaniepokojeni, gdyJace wyszedł bez słowa. Crestwell, słucham  rzucił do telefonu w swoim gabinecie. Panie Crestwell, musi pan przyjechać jak najszybciej do Szpitala Roosevelta  powie-dział Kaden bez wstępów.Jace musiał usiąść, bo ugięły się pod nim nogi. Co się stało? Chodzi o panią Willis.Zadzwoniłem do niej rano z informacją, że Kingston pojawił sięw jej dawnym mieszkaniu.Pojechałem z nią na górę, żeby być przy niej.Potem wyszedłem zadrzwi, żeby mogli porozmawiać w cztery oczy.Kiedy wróciłem, leżała nieprzytomna napodłodze salonu. Co jej jest?!  wybuchnął Jace. Wygląda na to, że przedawkowała.Stan jest poważny  wyjaśnił cicho Kaden.Jace owi zamarło serce i ogarnęła go taka panika, że nie mógł jasno myśleć.Przedawko-wała? O nie.Czyżby próbowała się zabić? Przez niego? Jak to  przedawkowała ?  wykrztusił. Jesteś pewien? Niczego nie jestem pewien.Wezwałem pogotowie, ale puls miała tak słaby, że ledwiewyczuwalny.Okropnie mnie wystraszyła.Zrobiłem jej sztuczne oddychanie.Ale wciąż prawienie wyczuwałem pulsu.Lekarze z pogotowia ją zaintubowali i zabrali do szpitala.Jedziemy tamza nimi.Powinniśmy być na miejscu za kilka minut. Zaraz tam będę  rzucił Jace.Rozłączył się i zerwał z fotela.Biegnąc do drzwi, wpadł na Gabe a i Asha, którzy stali jużw progu i przysłuchiwali się jego rozmowie telefonicznej. Co się dzieje, do jasnej cholery?!  zawołał Ash. Bethany jest w drodze do szpitala.yle z nią  powiedział Jace zdławionym głosem.Przedawkowała. O rany  sapnął Gabe. Muszę do niej jechać. Jace spróbował ich wyminąć. Nie ma mowy.W takim stanie nie możesz prowadzić. Ash wyciągnął rękę. Gabe i jacię zawieziemy. Wszystko mi jedno, kto będzie prowadził.Ale nie mogę czekać!  ryknął Jace. Spokojnie, stary  odezwał się Gabe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki