[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cóż, będzie z niego dobry świadek.Był dokładny, potrafił podać godziny, opisy, wszystko.A ona?Min założyła ręce na piersi i znowu zadygotała.- Spała, nic nie słyszała i nic nie widziała.Położyła się o jedenastej trzydzieści.Mówi, że bierze środkinasenne, bo dręczą ją koszmary.Obudziła się o siódmej trzydzieści, gdy zadzwonił budzik.I to by było tyle.Jednak nawet teraz, siedząc w samochodzie obok Conora, Min była zdenerwowana i niespokojna.Kiedytylko weszły do kuchni, Amra zaczęła płakać.Azy płynęły jej po policzkach, szczupłym ciałem wstrząsałszloch.Napełniła czajnik i włączyła go, wyjęła z szafki puszkę z kawą i wsypała parę łyżeczek do dzbanka.Robiła to wszystko odwrócona plecami do Min.Gdy kawa była już gotowa i jej aromat przesycił powietrze w kuchni, Min podeszła do Amry i delikat-nie ujęła jej dłoń.- Przykro mi.- powiedziała.- Widzę, że pani bardzo to przeżywa.Nie wiedziałam, że znała pani Ma-rianne O'Neill.Kobieta podniosła głowę i spojrzała na nią zaczerwienionymi, zapłakanymi oczami.Wyciągnęła z rę-kawa kłębek ligninowych chusteczek i wytarła nos.- Nie znałam jej - odparła z wyraznym akcentem.- Nie znałam tej dziewczyny.Ale znam dużo dziew-czyn, które umarły bardzo złą, bolesną śmiercią, samotną i smutną.Umierały bez nikogo, bez matki, męża, bra-ta, siostry.Bez pocieszenia, w strachu i ciemności.Nie mogły nawet potrzymać kogoś za rękę.Nalała kawę do małych filiżaneczek.Min powoli pociągnęła łyk mocnego, aromatycznego napoju.- Smakuje? - zapytała Amra.- Bo Irlandczykom zwykle nie smakuje.Wolą taką ze słoika, rozpuszczal-ną.Obrzydliwe.Min się uśmiechnęła.- To prawda.Moja matka jest Francuzką i ciągle narzeka na tutejsze zwyczaje podawania kawy.Twarz Amry rozjaśniła się na krótką chwilę.- Jest Francuzką? Dobrze.Kiedyś chciałam pojechać do Francji.Uczyłam się francuskiego w szkole,ale potem przyszła wojna i nie mogliśmy już nigdzie wyjeżdżać.Gdy Emir został ranny, irlandzki rząd zapro-ponował, że przyjmie kilka rodzin z Sarajewa i przyjechaliśmy tutaj.- Był ranny? Jak to się stało?- Pewnego dnia poszliśmy na targ.Musimy tam chodzić, chociaż to niebezpieczne.Nie ma nikogo, zkim mogłabym go zostawić, on nie chce zostać beze mnie.Ciągle krzyczał i płakał.Więc stoimy w kolejce,podobno po ziemniaki, a tu atak.Nic mi się nie stało.Rzuciło mnie tylko na ziemię, byłam w szoku, ale Emirbył ciężko ranny w brzuch.Wszędzie było pełno krwi.Próbowałam powstrzymać krwawienie, ale rana byłazbyt duża.Zawiezli go do szpitala, tylko że szpital w Sarajewie nie jest podobny do normalnych szpitali.NieRLT ma tam elektryczności ani wody, ani lekarstw, nawet środków przeciwbólowych.Zrobili dla niego, co mogli,ale powiedzieli mi, że najprawdopodobniej umrze.A ja jestem w ciąży.Strasznie mało wtedy jadłam, myślałamsobie nawet, że to niemożliwe, żebym miała dziecko w brzuchu, bo przecież nie daję mu nic do jedzenia.I wte-dy nagle stał się cud - siedzę przy łóżku Emira, on płacze i płacze, wchodzi lekarz i mówi, że możemy jechaćna lotnisko.Karetka już czeka, możecie lecieć do Niemiec, a stamtąd do jakiegoś innego kraju.Więc jedzie-my.- W ten sposób znalezliście się tutaj.I poznałaś Chrisa, tak?Kobieta skinęła głową.- Mieliśmy lekcje angielskiego i Chris nas uczył.Polubił mnie i moje dzieci.Zaprosił nas do domu, apotem powiedział, że możemy z nim zamieszkać.%7łe będziemy rodziną, taką, jaką mieliśmy dawno temu, wBośni.- I jest tak jak dawniej? - Min spojrzała na Amrę.Kobieta pochyliła głowę.- A jak myślisz? - zapytała.Min nie odpowiedziała.Dopiła kawę i postawiła filiżankę na blacie.- Moglibyście wrócić - powiedziała.- Wojna już się skończyła.Ale Amra potrząsnęła głową.- Nie ma powrotu.Tam jest za dużo wspomnień, za dużo zdrady.Nikomu nie można już ufać.- Zawiozę cię do domu - rzekł Conor.- Mogłabyś poczęstować mnie kolacją.- Dobry pomysł! - Min odwróciła się ku niemu.- Naprawdę niezły.Dziś mamy na kolację paluszkirybne i frytki, a na deser lody.Jeżeli będę miała szczęście, to może między gotowaniem i jedzeniem uda mi sięusiąść na chwilę, obejrzeć wiadomości i wypić kieliszek wina, oczywiście, jeśli Vika nie umówiła się na rand-kę.- Vika?- Moja opiekunka do dzieci, Rosjanka.Ma ogromne powodzenie wśród chłopców z sąsiedztwa.Mogęsię założyć, że lada dzień powie mi, że właśnie się zaręczyła, no i niedługo potem urodzi dziecko.Może zresztąodbędzie się to w odwrotnym porządku - najpierw dziecko, pózniej zaręczyny.Tak czy inaczej, na pewno do-stanie wizę pobytową, a ja będę musiała szukać nowej opiekunki.- Rozumiem, że oznacza to uprzejmą odmowę.- Tak jest, chociaż nie wiem, czy określenie  uprzejma" jest w tym wypadku właściwe.Zapas uprzej-mości skończył mi się już jakiś czas temu.- Więc dostałem czarną polewkę?- Otóż to.- Rzuciła mu nieco rozbawione spojrzenie.- Chyba oglądasz za dużo amerykańskich filmów.Odmowa to odmowa, kolego.Jesteś przecież młody i wolny, więc dlaczego nie pojedziesz do jakiegoś mod-nego lokalu, pełnego atrakcyjnych dwudziestek w powiększających piersi biustonoszach? Korzystaj z życia,dopóki możesz, na miłość boską! Któregoś dnia jakaś miła dziewczyna nauczy się na pamięć twojego PIN-ualbo przekona cię, że wspólne konto to nowoczesne, najlepsze rozwiązanie.- Nie jestem pewny, czy będę miał tyle szczęścia.- westchnął Conor.RLT - Och, dajże spokój, nie rób z siebie ofiary! Podwiez mnie do domu, a potem wybierz się do miasta i za-baw, ale najpierw odpowiedz na moje pytanie.Co powiedział ci Chris Goulding? Jest pewny, że rzeczywiściewidział Nicka Cassidy?Chris był absolutnie pewny.Amra poszła spać, ale on do pózna czytał w łóżku i właśnie miał zgasićświatło, kiedy usłyszał jakieś głosy.Krzyki Marianne, potem głos Nicka, również podniesiony.Trzaśnięciedrzwiami, szybkie kroki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki