[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ojcieckupił francuskie wino na jarmarku.I już była na nogach, idąc przez hall do drzwi i wołając, zanimzdążył się zgodzić albo podziękować.Pomyślał, że to uczciwe.Sam dostał od niej to, czego chciał, a teraz ona chciała czegośod niego. Nie musimy nic mówić Gunnildzie  powiedziała cicho,wracając. Miała ciężkie życie, więc lepiej go niewspominać.Jest mi dobrą przyjaciółką i służącą i kocha dzieci.Kobieta, która weszła z kuchni i spiżarni z butelką iszklankami, była wysoka i można była nazwać ją raczej chudąniż szczupłą, ale jej ruchy w ciemnej prostej sukni wciąż byłypłynne i falujące.Owalna twarz ujęta w biały kornet byłałagodna i miała oliwkową cerę, a ciemne oczy, które spoj- rzały na Cadfaeła ze spokojną, lecz ostrożną ciekawością, a naPernel z czułością i prawie jak na swoją własność, były wciążpiękne i pięknie oprawione.Usłużyła im zgrabnie i dyskretniesię wycofała.Gunnilda dotarła do przystani, z której niezamierzała odpływać, a już na pewno nie na zaproszeniewagabundy takiego jak Brytryk.Nawet kiedy jej pani wyjdzieza mąż, jej młodsza siostra będzie potrzebowała opieki, a byćmoże pewnego dnia sama Gunnilda kogoś poślubi.Będzie tospokojne, praktyczne małżeństwo dwojga starzejących siędomowników, którzy służyli razem dość długo, by wiedzieć, żeprzeżyją ze sobą przyjemnie resztę życia. Sam widzisz  powiedziała Pernel  że warto było jąprzyjąć i że jest bardzo zadowolona.A teraz  ciągnęła, nieukrywając, co ją najbardziej interesuje  opowiedz mi o tymSulienie Blouncie.Myślę bowiem, że musisz go znać.Cadfael zaczerpnął tchu i opowiedział jej wszystko, co jegozdaniem powinna wiedzieć o tym byłym benedyktynie, o jegodomu i rodzinie, i o jego ostatecznym wyborze świeckiegoświata.Z historii Pola Garncarza wspomniał tylko o jegoprzejściu etapami z rąk Blountów we władanie opactwa i otym, że przy orce wyłoniło ciało jakiejś zmarłej, którejtożsamość stara się teraz wyjaśnić prawo.To się zdawałowystarczającym powodem, żeby syn tego rodu zainteresowałsię sprawą osobiście i nie szczędził trudów, by wydobyćniewinnego z kręgu podejrzeń.Sam opat okazał troskę, a takżejego wysłannik, ten podstarzały mnich, który siedział teraz zPer- nel w niszy okiennej, streszczając całą tę niepokojącą historię. I jego matka jest tak bardzo chora?  Pernel słuchałauważnie z oczami pełnymi współczucia. Ależ się musicieszyć, że jej syn zdecydował się, mimo wszystko, wrócić dodomu. Starszy syn ożenił się w lecie  powiedział Cadfael więc jest w domu młoda kobieta, żeby się nią opiekować ipocieszać.Ale tak, z pewnością będzie szczęśliwa, mając znówSuliena w domu. To niedaleko  zastanawiała się półgłosem Pernel.Jesteśmy prawie sąsiadami.Czy myślisz, że pani Donata czujesię na siłach przyjmować gości? Jeśli nie może wychodzić,musi się czasem czuć samotna.Cadfael pożegnał się, mając w uszach tę delikatną sugestięwypowiedzianą ciepłym, pogodnym, dziewczęcym głosem, aw oczach jasną, ufną twarz tej dziewczyny, przeciwieństwochoroby, samotności i bólu.Cóż, dlaczego nie? Nawet gdybypojechała tam raczej w poszukiwaniu tego młodego człowiekaniż dobroczynnego wpływu, jaki jej wigor i czar mogływywrzeć na wyniszczonej chorobą szlachetnej pani, jejobecność mogła zdziałać cuda.Wracał, jadąc bez pośpiechu przez jesienne pola.Zamiastskręcić w bramę opactwa, pojechał dalej przez most do miastaposzukać na zamku Hugona.Było jasne, odkąd zaczął się wspinać po pochylni dozamkowej bramy, że wydarzyło się coś, co wy- wołało wewnątrz wielkie poruszenie.Dwa puste wozywjeżdżały ze skrzypieniem pod górę w głęboki łuk bramy, awewnątrz wrzała taka krzątanina między hallem, stajniami,zbrojownią i składami, że Cadfael siedział przez wiele minutna swym mule, niezauważony przez kręcących się ludzi,rozważając sytuację i zastanawiając się nad nieuniknionym jejznaczeniem.Nie było żadnego zamieszania, wszystko zdawałosię celowe i dokładne.Zarządzone i zaplanowaneprzygotowania były u szczytu.Zsiadł, a Will Strażnik, najstarszy i najbardziej doświadczonyz sierżantów Hugona, przerwał na chwilę kierowanie ruchemna dziedzińcu wewnętrznym i podszedł, by mu wyjaśnićsytuację. Mamy wymarsz jutro rano.Wieść przyszła zaledwie przedgodziną.Zajdz do niego, bracie, jest w wieży bramnej.Powiedziawszy to, odszedł, przyzywając woznicę drugiegowozu na wewnętrzny dziedziniec, i zniknął za wozem, bydopilnować załadunku.Kolumna zaopatrzeniowa musiała byćgotowa do wymarszu jeszcze dziś, zbrojni zaś mieli wyjechaćw ślad za nią o brzasku.Cadfael zostawił muła stajennemu i wszedł do wartowni wwieży bramnej.Hugo wstał zza stołu na jego widok, zgarnąłpapiery i zepchnął je na bok. Stało się, jak przewidywałem.Król musiał wystąpićprzeciw temu człowiekowi, żeby zachować twarz, bo nie mógłdłużej siedzieć i nic nie robić.Chociaż wie tak samo jak ja przyznał Hugo, przejęty i wzburzony  że szanse zmuszeniaGod- fryda de Mandeville'a do rozstrzygającej bitwy są nikłe,dopóki ma bezpieczne szlaki zaopatrzenia w Esseksie, nawetjeśli przyjdzie czas, że nie wydusi więcej zboża ani bydła zMoczarów.A on te wszystkie ponure połacie otoczone wodązna jak linie własnej dłoni.Cóż, wyrządzimy mu tyle szkody,ile się da, i może zamkniemy go w środku, jeżeli nie zdołamywypłoszyć.Tak czy owak, Stefan zwołał wojska do Cambridgei zażądał mojego towarzystwa na jakiś określony czas, i będzieje miał, tak dobre jak to, którego mu dostarczają jegoFlamandowie.A jeśli go nie dopadnie atak niecierpliwości,którym nas czasem zaskakuje, będziemy w Cambridge przednim.Uwolniwszy się od najpilniejszych zajęć, skoro o wszystkozadbano z wyprzedzeniem, Hugo spojrzał uważniej w twarzprzyjaciela i spostrzegł, że kurier króla Stefana nie byłjedynym gościem, który chce się dzielić doniosłymi nowinami. Proszę, proszę!  powiedział łagodnie. Widzę, że maszzmartwienia nie mniejsze niż jego miłość król [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki