[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z stanuszlacheckiego przyjmowali aspirantów z dwóch powodów: albo z rozumu,chociaż ten nie był celujący nad miarę, to go szlachectwo nadstawiało; albo zpożytku, kiedy niedostatek talentów rodzicy powołanego dopłacali znacznymiofiarowanymi zakonowi sumami lub w inny sposób świadczonymi wielkimidobrodziejstwy; i ten drugi sposób służył nie tylko dla młodych ludzi, ale też idla starych, nawet zgrzybiałego wieku.Widzieliśmy nieraz kasztelanów, wojewodów, biskupów, na schyłku wiekuswego opuszczających świat, przyjmowanych do zakonu jezuickiego zwnioskiem stutysięcznym, a tacy u nich więcej do niczego nie bywali używani,tylko do konfesjonału, i wyższej nie piastowali godności jak ministrowską, którau jezuitów toż samo znaczyła, co po innych zakonach wikary albo podprzeorzy.Z plebejuszów kto był przyjęty z samego rozumu, musiał w nim bardzo nadinnych celować; z miernym dowcipem nieszlachcic z trudna bardzo mógł sięwcisnąć za fortę jezuicką, chyba znowu, że albo był cudzoziemcem, na przykładNiemcem, Francuzem, to dla języka był akceptowany, gdyż jezuici starali się wwszelkim rodzaju nauk i języków, jakie w kraju polskim były w używaniu, miećswoje subiekta; albo był jakim artystą, na przykład muzykantem, gdyż mającwszędzie przy kolegiach kapele, chcieli, żeby ksiądz prefekt bursy (tak nazywalizgromadzenie swoich muzyków) rozumiał się na muzyce i nie był tylko proforma prefektem; albo nareszcie musiał być synem jakiego bogacza w mieście,od którego spodziewać się mogli szczodrobliwości, albo synem burmistrza lubradzcy miast główniejszych.Gdyż oni mocno się o to starali, aby ze wszystkimicelniejszymi stanami mieli jakoweś związki i zachowanie.Mieli tedypokrewieństwo przez wielką liczbę szlachty z wszystkimi województwami,przez magistratowych synów z magistratami, a przez inne osoby, dopierowyliczone, związek polityczny ze wszystkimi stanami.Co razem wzięte nauwagę z innymi przymiotami do siebie pociągającymi różniło ich od wszystkichzakonów w pierwszym poważaniu bardzo wysoko.Braciszkowie jezuiccy rządzili dobrami, a w kolegiach kuchnią i piwnicą - trzyurzędy najwygodniejsze.59 O zakonie pijarskimPijarowie na początku panowania Augusta III jeszcze byli dosyć mali; wprostocie zakonnej chodząc podług ustaw swojego patriarchy, świętego JózefaKalasancjusza, nauczali tylko dzieci mate katechizmu i pierwszych rudymentówłaciny, kończąc szkoły swoje na retoryce.Przy małych dochodach kwestowalipublicznie jałmużnę; płaszczów zażywali krótkich i czapek wykrawanych, takjak dotąd zażywają mariani.Lecz skoro Konarscy, trzej bracia rodzeni, dali imiona swoje temu zakonowi, wktórym po kilka razy kolejno byli prowincjałami, a niemal ustawicznie wpierwszych kolegiach rektorami, będąc ludzmi umysłu wysokiego chwycili siętych wszystkich środków, które zakonowi ich wziętość, a im sławę zjednaćmogły.Najprzód tedy do szkół, przedtem małych, tylko dla samych dzieci,przydali teologią i filozofią; potem otworzyli konwikt dla paniąt; potemchwycili się nowych opinii filozoficznych, które też dla zyskania większegofaworu u niektórych dam polskich pierwszej rangi w wielu księgach przełożylina polski język.Wymyślili oni pierwsi kalendarzyk polityczny, przedtem wPolszcze nie znany, a za zjawieniem swoim pijarom wielki zysk i powab odpubliczności długo, póki nie spowszedniał i póki się takiż u jezuitów i Gróllaksięgarza nie znalazł, przynoszący.Konarski zaś najmłodszy z braci, piórozakonne obróciwszy do materyj statystycznych, którym wojował mocno przeciwliberum veto, zjednał sobie u pierwszych panów, a mianowicie u familiiCzartoryskich, wielką reputacją; po Konarskich zaś, to nad instauracjąpublicznej edukacji, to nad polityzmem pracujących, Samuel niejaki wsławił sięwielce amboną i nauką retoryki tak, iż miany był za najlepszego w czasie swoimkaznodzieję, a kto się chciał pochwalić z umiejętności krasomówskiej, dosyć mubyło powiedzieć, że słuchał retoryki pod Samuelem.Ci tedy trzej Konarscy i czwarty Samuel byli pierwszymi filarami, na którychpodniosła się w górę z niskości swojej sława zakonu pijarskiego, którejprzydając okrasy powierszchownej, zazwyczaj bardziej pospólstwo niż samarzecz wewnętrzna ujmującej, płaszczyki krótkie zarzucili, a posprawiali sobiepłaszcze długie.%7łeby zaś utopić w niepamięci takową stroju degeneracją, iswemu świętemu fundatorowi w obrazach płaszczyk krótki przemalowali nadługi; czapki także grube, wykrawane poprzerabiali w piuski subtelne, a na tepowsadzali kapelusze z jedwabnymi kutasami, złotem przerabianymi.Ten jednak wdzięk, nad skromność zakonną występujący, nie trwał długo;albowiem razu jednego nuncjusz ujrzawszy z okna dwóch pijarów, idącychprzez ulicę z takimi kutasami, zawołanym do siebie nożyczkami kutasypoobcinał, dawszy napomnienie:  Religiosi non debent sic incedere!Mieli i pijarowie dosyć między sobą szlachty, o którą przy uczeniu szkół,równie jak jezuitom, nietrudno było; przecięż przy wszelkim naśladowaniujezuitów, wewnętrznym i zewnętrznym, ich reputacja zawsze kilką esami mniejważyła od jezuickiej.60 O misjonarzach św.Wincentego a PauloZgromadzenie Misjonarzów św.Wincentego a Paulo, długo po jezuitach ipijarach z Paryża do Polski sprowadzone, pod panowaniem Augusta III już byłoznacznie w Polszcze i Litwie rozszerzone.Trzymali oni po niektórych miejscachcuram animarum, a w niektórych tylko byli przełożonymi i profesoramiseminariów dla świeckich kleryków, od różnych biskupów pozakładanych idobrami opatrzonych.Najpierwszym zaś ich powołaniem było i jest odprawiaćmisje po różnych miastach, miasteczkach i wsiach, do których, kiedy sązaproszeni, kosztem swoim własnym też misje odbywają, a to dlatego, żebywzywać do winnicy Chrystusowej tych pracowników nicht z przyczyny kosztunie miał wstrętu.Na tych misjach nauczają oni dziatek małych i pospólstwakatechizmu, żarliwymi kazaniami grzeszników nawracają do pokuty ispowiedzią sakramentalną oczyszczają sumnienia od wszelkich, by teżnajwiększych zbrodni, na rozgrzeszenie od których mają taką moc od StolicyApostolskiej jak na wielkim jubileuszu.Najsławniejszym był z tego zgromadzenia misjonarzem za czasów Augusta IIISikorski: głos miał wielce donośny i wdzięczny, udanie żarliwe i przenikające,styl prosty i retorycznymi wdziękami nie okraszony; wzbudzał jednak wsłuchaczu afekta, jakie chciał: płacz, żal, miłosne serca ku Bogu rozrzewnienie,obrzydzenie grzechów i tym podobne dotchliwości.Widzieć bywało nieraz całykościół na jego kazaniu łzami zalany, krzykiem powszechnym kochanie Bogaoświadczający albo jak rój pszczół zamięszany, do przeproszenia wzajemnegojeden drugiego szukający i do nóg sobie upadający.Jednego razu na misji wKrakowie taki miał nacisk ludu, że aż w polu za miastem musiał do nich kazaniaczynić z wystawionego na ten koniec rusztowania na formę kazalnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki