[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miasto jest płodną glebą dla bohaterów i dlanamiętności.A któż jest doskonalszym wzoremmiejskiego człowieka niż Alkibiades? Chcesz powiedzieć, Telamonie, że w życiutakiego zawodowego żołnierza jak ty nie ma miejscana heroizm? Herosów rozpoznaje się po ich grobach.Oburzyłem się na to: przecież i on sam, Telamon,był bohaterem!  Mylisz ostrożność z odwagą, Pommo.Jeśliwalczę na czele, to dlatego, że uważam to zanajbezpieczniejszą pozycję.A że po to walczę, byzwyciężyć.Cóż, umarli nie stają w kolejce po żołd.Najwidoczniej powiedział już wszystko, co miał naten temat do powiedzenia, gdyż zaczął się zbierać doodejścia.Lew wszakże nie dawał za wygraną. A co w takim razie z samą zapłatą? Do niejprzecież na pewno pałasz namiętnością! Chętnie posługuję się pieniędzmi, ale niepozwalam, żeby to one posługiwały się mną.Służba zapieniądze daje najemnikowi pewien dystans wobecambicji i celów jego dowódcy.Oto i należyty użytek zpieniędzy; służba z myślą o zapłacie staje się cnotą,podczas gdy umiłowanie ojczyzny czy żądza chwałyczynią człowieka igraszką jego własnych pragnień.Ato już wręcz grzech.Za darmo służą tylko patrioci igłupcy. Patriota czyni to z miłości do kraju  zauważyłLew. Z miłości do siebie samego.Czymże bowiem jestojczyzna, jeśli nie zwielokrotnieniem siebie, a tymsamym przejawem próżności? Co raz jeszcze dowodzi,że dokonałeś najlepszego wyboru bohatera,przyjacielu, bo który ze wszystkich mężów bardziej niż Alkibiades ukochał samego siebie? I kto doskonalej niżon ucieleśnia miłość ojczyzny? A czyż miłość ojczyzny jest grzechem? Nie tyle grzechem, ile szaleństwem.Lecz wkońcu każda miłość jest szaleństwem, jeśli myślimy otej, którą tak się hołubi w swym sercu, że zatraca sięwszelka różnica pomiędzy nią a kochającym. Zatem wedle twojej miary Alkibiades jestniewolnikiem Aten? Nikt pod tym względem nie może byćpodlejszym od niego niewolnikiem. Nawet kiedy się całą potęgą swego ducha zwracaprzeciwko nim? To druga strona tego samego medalu. A więc i my sami  stwierdził na to Lew,wskazując na zebranych w namiocie żołnierzy jesteśmy głupcami i niewolnikami? Służycie temu, co najbardziej cenicie. A czemu ty służysz, Telamonie? Jeśli pominąćpieniądze.W głosie Lwa zabrzmiało oburzenie; poczuł sięosobiście urażony.Lecz Telamon uśmiechnął się. Ja służę bogom  oświadczył. Zaraz, zaraz. Bogom, powtarzam.To im służę. Po czym wyszedł.Trwała budowa muru.Jeśli ta wyprawakiedykolwiek była wojną, to definitywnie nią byćprzestała.Zamiast wojny, prowadziliśmy robotypubliczne.Ze szkodą dla samych siebie, jako że mąż,który nie spełnia powinności wojownika, przestaje byćwojownikiem.W połowie lata zaczęło to wychodzić na jaw.Bywało, że żołnierze płacili swoim towarzyszom zazastępowanie ich na warcie i tym samym sposobemwykupywali się od pracy przy murze.NajmowaliSykelów, niegreckich tubylców, lub kogoś z tłumutych, którzy towarzyszyli wyprawie, sami zaśrozkoszowali się nieróbstwem.Nawet żeglarze zaczęlisię posługiwać zastępcami.Kiedy oficerowiespróbowali położyć kres tym praktykom, załogi wdrodze głosowania pozbawiły ich funkcji, na ichmiejsce wybierając takich, którzy wiedzieli, jakmarmurowy lisek, z którego cycka mleko, a z któregowoda ciecze.Bezczynność zaowocowała niezadowoleniem,niezadowolenie zaś zrodziło bunt.Ludzie jawnie spalina straży; kręcili się wokół namiotów golibrodów itłoczyli się w barakach kurewskiego obozu; widać ichbyło wszędzie, tylko nie na placach ćwiczeń. Niemożliwością było przywrócenie dyscypliny, gdyżświeżo upieczeni oficerowie sprawowali swoje funkcjez łaski samych żołnierzy.Symulanctwo przybrałorozmiary epidemii.Ludzie oddalali się bez przepustek,a po powrocie nie raczyli nawet wytłumaczyć się znieobecności.Nie przestrzegano już zwyczaju, że nocspędza się pośród towarzyszy z własnego oddziału;każdy włóczył się, gdzie mu się spodobało, najczęściejw poszukiwaniu jakiejś burdy.Zapanowała plagazłodziejstwa.W odpowiedzi na to mnożyły sięprzypadki samosądów.Bywało, że ktoś komuśrozpłatał brzuch nożem z powodu skradzionego butalub z zazdrości o niewiastę czy chłopca.A gdzie był nasz wódz, Nikiasz? W swoimnamiocie, chory na zapalenie nerek.Nadszedł i minąłdzień jego sześćdziesiątych drugich urodzin.Podkomendni naśmiewali się z niego i ze stadawróżów i znachorów, którzy krążyli pod jegonamiotem niczym mewy wokół wysypiska odpadków.Nurt przedsiębiorczości, który pod właściwymkierunkiem mądrych i skutecznych oficerów utrzymujeobecnie armię w porządku i dyscyplinie, wtedyrozpłynął się w sieć coraz to szkodliwszych odnóg ikanalików.Ci, którzy wykupili się od pracy,poświęcali swój czas na handel kobietami i przemycanymi towarami, a nawet wojskowymsprzętem.Któż miałby im w tym przeszkodzić? Stalisię przedsiębiorcami i kupcami, którzy dobrzewiedzieli, do kogo wyciągnąć rękę i czyją dłońposmarować.Ci, którzy zachowali przyzwoitość,patrząc, jak szerzy się korupcja, i widząc, że dowódcysą wobec tego wszystkiego całkowicie bezradni, traciliresztki motywacji do dbania o samych siebie.%7łołnierskie plecaki przypominały śmietniki.Poszły wdiabły wszelkie zasady higieny osobistej.Więcej byłochorych niż zdolnych do pracy przy murze.Nawet jasam w końcu poddałem się tej przemożnej falibałaganu i niechlujstwa, zwłaszcza że moje protesty natyle tylko mi się zdały, iż mnie zdegradowano dostopnia szeregowca.Zająłem się polowaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki