[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.D'Agosta pokręcił głową i mruknął coś pod nosem.Minął kilka przecznic,znowu skręcił w lewo i wjechał na teren obok pomnika Krzysztofa Kolumba.Park East Side składał się z pagórka zarośniętego wysoką trawą iposadzonych z rzadka drzew, które miały zapewniać cień; ze wszystkichczterech stron ściśle otaczały go domy.Droga biegła obrze\ami i D'Agostawjechał w nią, mijając szereg kamiennych przybudówek w ró\nych stadiachrozpadu.Wzdłu\ drogi stały betonowe ławki z pomalowanymi na zielonodrewnianymi siedzeniami ze szczebli.Dalej droga skręcała w kierunkuszczytu wzniesienia ozdobionego fontanną za czarnym płotem zezgrzewanego \elaza.Przy krawę\niku parkowało tam kilka samochodów,tak\e ich wóz obserwacyjny, przez co i tak ju\ wąska droga stała się niemalnieprzejezdna.Z przodu D'Agosta zobaczył telewizyjnego vana; wjechał natrawę między tory tenisowe a boisko do bejsbolu.Na tym\e boisku niedu\agrupka dzieci nadzorowanych przez rodziców odpalała modele rakiet.Obokvana stał mę\czyzna z kamerą telewizyjną, który filmował imprezę.- Niezwykle starannie zaplanowane spotkanie, Vincencie - powiedziałPendergast, kiedy wolno przejechali obok.- Spotykają się w środku parku.Nie ma szans, \eby ktoś zrobił zasadzkę.Są w otoczeniu hałaśliwych dzieci iryku rakiet, co wyklucza ka\dy elektroniczny podsłuch na odległość.Człowiek z kamerą to stra\nik, który ma idealny powód, \eby przyglądać sięwszystkiemu przez teleobiektyw.Bullard najwyrazniej dobrze wyszkoliłswoich ludzi.A, zjedz na chwilę: są Chińczycy.We wstecznym lusterku D'Agosta zauwa\ył długiego czarnego mercedesa,który wydawał się tu absurdalnie nie na miejscu, nadje\d\ającego powolidrogą przez park.Samochód zjechał na trawę przy korcie tenisowym poprzekątnej od vana.Wysiadło z niego dwóch mę\czyzn w ciemnych okularachi z ogolonymi głowami.Rozejrzeli się uwa\nie.Następnie pojawił się trzeci,ni\szy człowiek, który ruszył przez trawę w kierunku vana.- Okropny brak subtelności - stwierdził Pendergast.- Wygląda na to, \eci panowie naoglądali się za du\o telewizji.164 | P a g eD'Agosta podjechał do przodu, zatrzymał się w pobli\u wyjazduprowadzącego na Broadway Zbocze wzgórza zaczynało tu opadać, a drzewarosły gęściej, osłaniając ich samochód.- Szkoda, \e jestem w mundurze - powiedział.- Przeciwnie: poniewa\ jesteś w mundurze, nie będą cię podejrzewać.Mam zamiar dostać się tam jak najbli\ej, spróbuję poznać więcej szczegółówna temat tego spotkania.Ty kup kawę i pączka, tam - kiwnął głową wkierunku nędznej kawiarenki po przeciwnej stronie Broadwayu - a potemzacznij się wałęsać po parku.Usiądz na jednej z ławek przy boisku dobejsbolu, skąd będziesz miał wolne pole do strzału, w razie gdyby wydarzyłosię coś kłopotliwego.Miejmy nadzieję, \e nic takiego się nie wydarzy, nie ztymi wszystkimi dziećmi dookoła, ale tak czy owak bądz gotów do działania.D'Agosta skinął głową.Pendergast energicznie potarł oczy.Kiedy odsunął brudne ręce od twarzy,jego oczy nie były ju\ czyste i srebrne.Nale\ały teraz do pijaczka: niepewne,załzawione, zaczerwienione.D'Agosta obserwował, jak Pendergast wysiada z samochodu i niespieszniewraca podjazdem.Agent miał na sobie brązowy sportowy płaszcz zkiepskiego materiału, z wyblakłą plamą między ramionami, d\ersejowespodnie o numer za du\e, znoszone mokasyny.Włosy o kilka odcieniciemniejsze ni\ zwykle - cholera, jakim cudem tego dokonał? - a twarzprzydałoby się umyć.Wyglądał dokładnie jak człowiek, który tonie, alejeszcze nie poszedł na dno, z całej siły starając się ocalić resztki godności.Inie chodziło tylko o ubranie; szedł z lekkim szuraniem, język jego ciałasugerował niepewność, oczy miał rozbiegane, jakby szykował się do oddanianiespodziewanego ciosu.D'Agosta przyglądał mu się przez chwilę z podziwem.Potem wysiadł zsamochodu, kupił kawę i pączka z lukrem w sklepiku po przeciwnej stronieulicy i poszedł z powrotem do parku.Gdy dotarł na szczyt niewielkiegowzniesienia i znalazł się bli\ej boiska, zobaczył, \e niski Chińczyk wchodzi dotelewizyjnego vana od tyłu.Jego więksi towarzysze czekali jakieś czterdzieścikroków dalej ze skrzy\owanymi ramionami.Rozległ się szum startującej rakiety, któremu towarzyszyły okrzyki ioklaski.Wszystkie oczy spojrzały w niebo: puknięcie i rakieta opadałapowoli, płynąc pod miniaturowym spadochronem w biało-czerwone paski.D'Agosta rozsiadł się na ławce, mając vana po przekątnej.Zsunąłpokrywkę z kubka z kawą, udając, \e obserwuje startujące rakiety.Dziwne,domniemany kamerzysta zbierał teraz dzieciaki w grupę, najwyrazniej, \ebyje sfilmować.D'Agosta zastanowił się, czy to właśnie Chait, prawa rękaBullarda w Nowym Jorku.Uznał, \e nie, Chait bez wątpienia siedział w vaniez chińskim wa\niakiem.Wrócił do obserwacji Pendergasta.Agent szedł powoli ście\ką w pobli\uvana.Zatrzymał się, wyłowił z kosza na śmieci blankiet zakładów, otrzepał goz jakichś resztek, a potem przystanął, \eby zagadnąć kamerzystę.Wyglądało,jakby go prosił o pieniądze.Mę\czyzna zmarszczył się i potrząsnął głową,gestem nakazując Pendergastowi, by odszedł.Potem odwrócił się w kierunkudzieci, pokazywał, \eby maluchy z modelami ustawiły się w rzędzie.D'Agosta poczuł, jak ściska mu się \ołądek.Czemu, cholera, facet takustawia te dzieciaki? Coś tu było bardzo nie w porządku.165 | P a g eW tym czasie Pendergast usadowił się na ławce obok vana, tak blisko, \emógłby go dotknąć, i wypełniał formularz ogryzkiem ołówka, zakreślająckonie i robiąc notatki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Vina Jackson Osiemdziesišt Dni 05 Osiemdziesišt Dni Białych
- L Frank Baum Oz 05 The Road to Oz
- John Norman Gor 05 Assassin of Gor
- Richard Castle Nikki Heat 05 Deadly Heat
- Burrowes Grace Córki księcia Windham 05 Marzenie lady Jenny 2
- Cussler Clive, Du Brul Jack Oregon 05 Statek smierci
- Marcin Wroński Komisarz Maciejewski 05.Pogrom w przyszły wtorek
- MARIUSZ CZUBAJ 02.Kołysanka dla mordercy (2010)
- Hart Megan Nieczysta 18
- Wayne Joanna Przez całą dobę
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lastella.htw.pl