[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na napiętej twarzy mę\czyzny wyraznie malowałosię zmęczenie.Na widok Ronnie Tom spochmurniał jeszcze bardziej.- Co się dzieje? - spytała, przeczuwając złe nowiny.- Usiądz i najpierw zjedz śniadanie.Tom, pozwól jej zjeść.- Sally podniosłasię z krzesła.- Co jest? - spytała znów Ronnie, tym razem ostrzej, nie spuszczając ani nachwilę wzroku z Toma.- O mój Bo\e! - Sally stała przy stole, nie ruszając się i miejsca.Niespuszczała wzroku z syna.- Dan chce, \ebyś o dwunastej przyszła do niego do kancelarii.- Urwał, aleRonnie nie pozwoliła się zwieść.Tom nie patrzyłby na nią w ten sposób,gdyby chodziło o spotkanie z adwokatem.Nie odezwała się jednak anisłowem, czekała.-Zawiezie cię na komisariat.Zostaniesz aresztowana zazabicie Lewisa, ale Dan uprosił jakoś ich szefa, \eby nie wyprowadza-i cię wkajdankach.Masz tam być o pierwszej.- Bo\e.- Przez chwilę nie zdawała sobie sprawy z tego, \e ten szeptwydobył się z jej własnych ust.Oparła się słabo j framugę, mając wra\enie,\e cała krew uciekła jej z głowy.Tom wstał od stołu i podszedł do niej, oderwał od drzwi mocno przytulił.Ronnie poło\yła mu głowę na piersiach, ręce wsunęła pod marynarkę i trwalitak przez chwilę.Gdyby Tom jej nie podtrzymywał, z pewnością by upadła.- Jak długo będę musiała tam zostać? To znaczy na policji? 3zy to formalnośći wypuszczą mnie za kaucją? - spytała z wahaniem.- Nie wiem.- Tom trzymał ją w ramionach, nie całował, po prostu niewypuszczał jej z objęć, tak by wiedziała, \e dzieli : nią wszelkie cierpienia iobawy.Mówił cichym, nieco schrypniętym głosem, a jego oddech poruszałlekko włosy Ronnie tu\ lad jej uchem.Odpowiedz Toma wprawiła ją w przera\enie.- Ja go nie zabiłam.- Wiem, kochanie.Wiem.Nagle zdała sobie sprawę z całej grozy sytuacji i zadr\ała.-Mogę stamtąd nie wyjść przez wiele miesięcy.a nawet.nawet lat.Jakdługo trwa proces? Pamiętasz sprawę O.J.Simpsona? Ciągnęła się ponadrok.A on przez ten cały czas siedział w więzieniu.Jeśli natomiast uznają, \ejestem winna.- Głos załamał się jej nagle.- Bo\e.Tom.- Ale nie jesteś winna.Dowiedziemy tego.Wykryjemy prawdziwegomordercę i.- Zamilkł.Ronnie podniosła na niego wzrok i zrozumiała, \eTom nie mo\e mówić.Dostrzegła, równie\, \e - podobnie jak i ona - Quinlanma oczy pełne łez.Rozdział 4620 września, godzina 11.50Spędziły niespokojną noc w samochodzie, gdy\ Marla nie miał pieniędzy namotel.Na szczęście Lissy znalazła w kieszeni szortów kilka monetdwudziestopięciocentowych, a Marla odkryła pod siedzeniem stary banknotjednodolarowy.To wystarczyło na pączki i mleko dla dziewczynki.Marlapiła wodę.Po ucieczce z gara\u skręciła za róg, wyciągnęła wierzgającą Lissy zpodwórka kole\anki i wyprysnęła z miasta.Nie zauwa\yła \adnych śladówpościgu - po raz ostatni widziała swego prześladowcę w gara\u - lecz byłaprzekonana, \e zbrodniarz z pewnością podą\y za nią jak cień.W drodze do Jackson zatrzymała się jedynie raz, tylko po to, aby zadzwonićna policję i zgłosić morderstwo popełnione domu Jerry'ego.Teraz - gdy dojechała na stację benzynową nieopodal siedziby władzstanowych - brakowało jej pieniędzy, benzyny, szczęścia.Ostatnią nadziejęMarli stanowiła Druga śona i jej ustosunkowany adwokat.Gdyby jednak ioni nie mogli jej pomóc, zamierzała się zwrócić do policji.W ten sposób zapewniłaby przynajmniej bezpieczeństwo Lissy.Wiedziała, \e napastnik nie jest policjantem, choć nosił mundur.Nigdy niemiała wra\enia, \e prześladuje ją glina -nawet taki z gatunku złych.Policjantów wyczuwała na odległość.A on odkrył widocznie, \e Jerrypracował w policji, i wło\ył mundur, aby zdobyć jego zaufanie.Ale w jaki sposób po takim czasie w ogóle odnalazł Jerzego?Marla nie wiedziała i zresztą nawet nie chciała wiedzieć.Zaczynała bowiemsądzić, \e przed tym człowiekiem nic się nie ukryje.Na razie jednak jakimścudem zdołała mu umknąć.Cuda jednak zdarzają się rzadko.- Mamo, chce mi się siusiu.Lissy siedziała skulona na miejscu obok kierowcy.Była zmęczona, głodna,zła i nie zamierzała tego ukrywać.Marla bardzo się zdenerwowała.Onarównie\ była zmęczona i łatwo wpadała w gniew.Cholera, temu dzieckuzawsze się chciało siusiu.- Więc idz, siusiaj.- Zaraz wracam.- Lissy wyskoczyła z auta i potruchtała do toalety dla pań.Marla próbowała skupić myśli.Kancelaria adwokata Drugiej śonyznajdowała się dokładnie naprzeciwko stacji.Marla znalazła adres w ksią\cetelefonicznej.Druga śona miała tam dotrzeć przed dwunastą, aby oddać sięw ręce policji, która zamierzała ją aresztować za zabicie mę\a.Marla słyszała o tym wszystkim w radiu.Na ulicy roiło się od kamer.Budynek kancelarii pękał w szwach odpolicjantów.Wszystko to na cześć Drugiej śony.Marla wyjęła ostatnią ćwierćdolarówkę i nakręciła numer telefonu adwokata.Usłyszała jednak głos z taśmy.Przez cały dzień odpowiadał jej automat.Byłoto wyjątkowo irytujące, gdy\ Marla nie mogła zostawić \adnego numerutelefonu.- Nazywam się Marla - powiedziała w końcu.- Wiem, kto to zrobił.Toznaczy w pewnym sensie wiem.Tak czy inaczej na pewno nie \ona senatora.Cholera, nie znoszę tych diabelskich urządzeń.Stoję po drugiej stronie ulicy iwłaśnie idę do pana Osborna - prychnęła w słuchawkę, po czym poło\yła jąna widełkach.Rozmowa z sekretarką automatyczną była absolutnie pozbawiona sensu - codo tego nie Marla nie miała najmniejszych wątpliwości.Zapewne nikt nawetnie odsłuchiwał wiadomości.Raz ju\ nagrała się na taśmie, kiedy mieszkała zJerrym i mogła podać swój numer telefonu i inne namiary.Nikt nie próbował się z nią skontaktować.Jakieś białe auto zajechało na stację i zaparkowało w cieniu.Marlazauwa\yła je natychmiast, gdy\ niemal paranoicznie obawiała się tego, \ektoś mo\e ją śledzić.Ale człowiek, który wysiadł z auta, w niczym nieprzypominał jej prześladowcy.Był postawny, krępy, miał czarne kręconewłosy, nosił granatowy garnitur.Poruszał się niezgrabnie.Marla pomyślała, \e w jego \yciu coś się najwyrazniej nie układa: niedostrzegła w tym jednak nic nadzwyczajnego.Jej własne równie\ okazało sięklęską.Zerknęła jednak do auta mę\czyzny, na towarzyszącą mu kobietę.Gdy kobieta popatrzyła jej prosto w twarz, Marla otworzyła szeroko oczy zezdziwienia.Nie mogłaby na to przysiąc - kobieta owinęła głowę chustką, zasłaniającwłosy - ale na dziewięćdziesiąt procent była przekonana, \e patrzy prosto wtwarz Pani Drugiej śony.Rozdział 4720 września, godzina 11.55Ronnie czuła taką suchość w ustach, \e nawet oddychanie sprawiało jejtrudność.- Kenny, Kenny, czy mógłbyś zaparkować i kupić mi wodę mineralną?Dobrze?- Jasne, Ronnie.- Kenny bardzo jej współczuł i chciał zrobić absolutniewszystko, aby cały ten koszmar stał się dla niej łatwiejszy do zniesienia.Tom, któremu Osborn zakazał kategorycznie jakichkolwiek kontaktów zRonnie, poprosił go, by zawiózł ją do kancelarii.Do południa pozostało zaledwie pięć minut.Musiała jakoś wydłu\yć ten czas, rozciągnąć go w ka\dy mo\liwy sposób.Ikoniecznie się czegoś napić.Kenny zajechał na tyły stacji.Nawet gdyby jeden z tych szakaliwydzwaniających ustawicznie do kancelarii Osborna przypadkiem tutajtrafił, i tak nie zobaczyłby auta.Oprócz benzyny sprzedawano tu kilkarodzajów przekąsek oraz zimne napoje.Na samą myśl o jedzeniu Ronniedostała mdłości.Nie jadła przez cały dzień.Gdyby nadal czuła się tak jakteraz, zapewne ju\ nigdy nie byłaby w stanie nic przełknąć.Ale odczuwała silne pragnienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Karen Marie Moning Highlander Series #03 The Highlander's Touch
- Hawkins Karen Mc Lean Curse 01 Miłoć szkockiego lorda(1)
- Hawkins Karen Przekleństwo MacLeanów 01 Miłoć szkockiego lorda
- Karen Marie Moning Highlander 01 Ponad mgłš Szkocji
- Moning Karen Marie Highlander 01 Ponad mgłš Szkocji
- Hawkins Karen Talizman 03 Niezwykły dar losu
- Karen Marie (Fever #2) Goršczka Krwi
- Karen Marie Moning The Dark Highlander
- Lyle Mcdonald The Ultimate Diet 2.0
- Giffin Emily Ten jedyny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- biegajmy.htw.pl