[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krople potu zrosiły mu górnąwargę, kiedy zanurzył się w niej głęboko, potem niemal wysunął.Harriet jęknęła i przylgnęła do niego mocniej, jakby doczekać się nie mogła, by podjął przerwanączynność.Chase zagłębił się w niej znowu.I znowu.Za ka\dy razem wychodziła mu na spotkanie,ponętnie się pod nim poruszając.Odgadywał narastające w niej podniecenie, czuł, jak drga, kiedygłęboko się w nią wbijał.Walczył o samokontrolę, ale im silniej starał się zapanować nad sobą, tymsilniej go Harriet rozogniała.W końcu wykrzyknęła cicho jego imię, niwecząc resztki opanowaniaChase'a.Porwała go ze sobą i razem wznieśli się na szczyty rozkoszy.124 24Je\eli narobiliśmy sobie tyle kłopotów tylko po to, by znalezć Chase'a, moszczącego się w pościeli zjakąś damą, to osobiście wywlokę go na zewnątrz i będę bił i patrzył, czy równo puchnie.Marcus St.John, markiz Treymont, do swego brata, pana Devona St.John, kiedy wsiadali do powozuTreymontówChase padł na koc, tuląc Harriet w ramionach i starając się chwycić oddech albo chocia\ odzyskaćzdolność myślenia.Nigdy w \yciu nie trafił na tak zmysłową kobietę.Nigdy.Ucałował ją mocno w kark, a potem odwrócił twarzą do siebie.Miała oczy mocno zaciśnięte, oddechurywany.- Harriet? - wyszeptał z ustami tu\ przy jej nagiej skórze.Dziewczyna zadygotała.Chase ujął jej dłoń i splótł ich palce, potem pochylił się i lekko pocałował Harriet w kącik ust.- Jesteś wspaniała.Na te słowa rozchyliła powieki i, ku jego uldze, leciutko się uśmiechnęła.Chase te\ się uśmiechnął i pocałował ją jeszcze raz tu\ pod uchem.- I chyba koch.- Urwał.Niewiele brakowało, a byłby wyznał.Niemo\liwe! Co go, u wszystkich diabłów ogoniastychnapadło, \e niemal wypowiedział takie słowo? Harriet zamrugała, oczy miała teraz szeroko otwarte.- Co.co ty powiedziałeś?- Nic - zapewnił pospiesznie.Podparł się i przegarnął palcami włosy, nie mając chęci przyznać, jakczuje się wstrząśnięty, \e mu się niemal to słowo wymknęło.- Chciałem powiedzieć, \e.\e kochamtwoje pocałunki.Harriet z niedowierzaniem uniosła brwi do góry.- Moje pocałunki nie są niczym szczególnym.- Wręcz przeciwnie, są.- Odgarnął Harriet włosy z czoła i zauwa\ył przy tym, \e słońce, pieszczącjej policzki, ozdobiło je jeszcze większą ilością piegów.Przesuwał czubkiem palca od jednego piegado drugiego.Niedługo przyjdzie pora odjechać, a Harriet zostanie tu i będzie dla swoich sióstr i braciwalczyła, by Garrett Park był majątkiem, który funkcjonuje i \yje.- Martwię się o ciebie.- O mnie? Dlaczego, na Boga, miałabyś się martwić o mnie?- Za cię\ko pracujesz.Jej uśmiech zniknął.- Nie pracuję cię\ej ni\ pozostali.Chase, nie rób ze mnie świętej.Obcią\ona jestem stanowczo zbytwielką ilością wad, by uznać mnie za cokolwiek innego ni\ zwyczajnego człowieka.- A jakie\ to masz wady?Harriet prychnęła.- Zobaczmy.Jestem porywcza.Nie lubię \adnej domowej roboty.Mama przed laty ju\ straciłanadzieję, by moje akwarele i hafty mogły się do czegoś nadawać.No i.- Zerknęła na niego zbłyskiem w oku.- Bez wątpienia nie jestem równie\ kobietą cnotliwą.Chase się wzdrygnął.- Nie przeszkadza mi to wcale - dodała pospiesznie.Objęła dłońmi jego twarz.- Naprawdę cieszę się,\e mogliśmy razem spędzać czas.Ka\da sekunda przynosiła mi radość.Zwłaszcza dziś.- Dziś?- Tak.Po tej ostatniej rundzie jestem.w pełnej euforii.Mimo obaw Chase musiał się uśmiechnąć.- Ja czuję się tak samo.- Wiem.Zorientowałam się.- Przyglądała mu się przez chwilę.- No i?- No i co?- Ja wyznałam, jakie mam niedociągnięcia.A co z twoimi?Bo\e, dałby wszystko, by móc odpowiedzieć na to pytanie.- Wszystkim nam się zdarzały postępki, z których nie byliśmy dumni.Harriet podniosła na niego wzrok, w jej brązowych oczach płonęła ciekawość.- Powiedziałeś to niemal.smutno.Było mu smutno.I przykro.Musi się ruszyć, wstać.Podparł się i dzwignął na nogi.125 - Harriet.są w mojej przeszłości postępki, z których nie jestem dumny.Zwłaszcza.zwłaszcza zjednego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki