[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poprosiłem, by spróbował zapobiec przedrukowaniu listu lub publicznej dyskusji najego temat, a także zadbał, by udzielono stosownej odpowiedzi na ewentualną interpelację posła Leesa-Smitha, czołowego pacyfisty w Izbie Gmin.Wyjaśniłem Evanowi, że podzielam poglądy Siegfrieda, leczjest chory i nie powinien stawać się męczennikiem beznadziejnej sprawy.W końcu napisałem do TrzeciegoBatalionu.Po komendancie, pułkowniku Jonesie-Williamsie, ciasnym szowiniście, który nie był nigdy weFrancji, nie spodziewałem się zrozumienia, ale zastępca, major Macartney-Filgate, miał ludzki charakter,toteż zwróciłem się doń z prośbą o przekonanie dowódcy, by ocenił sprawę we właściwym świetle.Opisałem ostatnie przeżycia Siegfrieda na froncie i sugerowałem, iż powinien stanąć przed komisjąlekarską i otrzymać bezterminowy urlop.Wkrótce potem otrzymałem list od Siegfrieda.Mieszkał w Hotelu (iiełdowym w Liverpoolu i pytał,czy się o niego martwię.Przyjechał kilka dni temu do Liverpoolu i zameldował się w sztabie TrzeciegoBatalionu w Litherlandzie.Czuł się potwornie, lecz chyba zachował zimną krew.Ponieważ komendantprzebywał na urlopie, dowództwo sprawował major Macartney-Filgate, który okazał się niesłychaniewyrozumiały, zawstydził Siegfrieda i porozumiał się z generałem dowodzącym obroną ujścia Mersey.Teraz generał  zasięgał opinii Boga lub kogoś w tym rodzaju.Mogłem tymczasem pisać na adreshotelowy, bo Siegfried dał słowo, że nie ucieknie na Kaukaz.Miał nadzieję, że przełożeni staną się zczasem złośliwi: prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy, że oświadczenie nabierze niebawem rozgłosu.Chociaż cała afera coraz bardziej go mierziła, utwierdzał się w przekonaniu, że ma rację, i nie żałowałswojego kroku.Dodał, że sytuacja w Niemczech wygląda obecnie lepiej, lecz Lloyd George nazwałby tozapewne spiskiem.Politycy wydawali się Siegfriedowi niezdolni do ludzkich uczuć.Generał porozumiewał się nie z Bogiem, lecz z Ministerstwem Wojny, a pryncypał Evana przekonałwładze, by nie nadawały sprawie biegu dyscyplinarnego, tylko postawiły Siegfrieda przed komisjąlekarską.Evan spełnił swoje zadanie.Musiałem teraz ściągnąć Siegfrieda przed oblicze lekarzy.Zameldowałem się w jednostce i spotkałem z nim w Liverpoolu.Wyglądał na roztrzęsionego i powiedział,że wraca z pól golfowych w Formby, gdzie cisnął do morza swój Krzyż Wojenny.Rozmawialiśmy opolityce.Zająłem stanowisko, że wszyscy oprócz nas poszaleli, a trudno przekonywać wariatów.Nie mamy wyboru: musimy walczyć, póki nie polegniemy.Spodziewałem się, że wkrótce po raz czwarty popłynędo Francji.Cóż poza tym pomyślą o Siegfriedzie koledzy z Pierwszego i Drugiego Batalionu? Czy pojmąjego punkt widzenia? Oskarżą go o wiarołomstwo, tchórzostwo i chowanie głowy w piasek.Nawet StaryJoe, najrozumniejszy człowiek w pułku, zareaguje tak samo.Do kogo skierowany jest list? Armia,powtórzyłem, uzna go za oznakę tchórzostwa, a w najlepszym razie nieodpowiedzialny wyskok.Cywilezajmą stanowisko jeszcze mniej przychylne, zwłaszcza gdy się dowiedzą, że inicjał S oznacza Siegfrieda.Siegfried nie podzielał mojego zdania, lecz stwierdziłem bez ogródek, że list nie zdobył i nie zdobędziespodziewanego rozgłosu.W końcu, nie mogąc zaprzeczyć, że zle się czuje, zgodził się stanąć przedkomisją.Udało się.Musiałem teraz nastawić lekarzy.Wystąpiłem o pozwolenie złożenia zeznań jako przyjacielpacjenta.Komisja składała się z trzech medyków: etatowego majora i pułkownika Korpusu MedycznegoJKMości oraz kapitana czasu wojny.Zdałem sobie szybko sprawę, że pułkownik jest nieprzychylnymszowinistą, major poczciwym ignorantem, a kapitan zawodowym psychiatrą i rozsądnym człowiekiem.Byłmoją jedyną nadzieją.Opisując raz jeszcze całą historię, powinienem odnosić się z najwyższymuszanowaniem do dwóch starszych oficerów i traktować kapitana jako sprzymierzeńca, który pokona ichskrupuły.Wbrew własnej woli musiałem wystąpić w roli patrioty zrozpaczonego załamaniem siębohaterskiego towarzysza broni.Wspomniałem o halucynacjach Siegfrieda, który widział trupyzaścielające Piccadilly.O ironio! Musiałem wmówić tym starym wariatom, że szaleńcem jest Siegfried!Wiedziałem, że sprzeniewierzam się prawdzie, i postąpiłem jak faryzeusz.Nerwy miałem prawie tak samorozstrojone jak Siegfried i składając zeznania wybuchnąłem dwukrotnie płaczem.Kapitan McDowell, któryokazał się renomowanym psychiatrą z Harley Street, dobrze odegrał swoją rolę.Kiedy wychodziłem,zwrócił się do mnie:  Sam pan powinien stanąć przed komisją, młody człowieku.Modliłem się w duchu,by Siegfried nie wydał się zbyt normalny, gdy wejdzie po mnie do sali, lecz McDowell przekonałstarszyznę, że mam rację.Siegfrieda skierowano do lecznicy dla neurasteników w Craiglockhart pod Edynburgiem, a Macartney-Filgate wyznaczył mnie na jego eskortę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki