[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niedobitki waszej idiotycznej Grupy K!- Przecież oni zniknęli!- Tylko sprytnie udają.Musieli przekupić pokojówkę lub kogoś z obsługi hotelowej i założyli podsłuch w pańskim pokoju.- To niemożliwe!- Sam pan słyszał strzały.Chce pan, żebym kazał zawrócić ten pociąg i sprawdził dokładnie, kto jest uzbrojony? Miał pan szczęście, że o tej porze wagoniki były zatłoczone.- Ach, mein Gott!- Musimy porozmawiać, Herr Doktor, w przeciwnym razie obaj staniemy się celem bojówkarzy.- A co z Harrym Lathamem? Gdzie on jest?- Widziałem go - oznajmił Jacques Bergeron, który dogonił ich z rękoma głęboko wbitymi w kieszenie, gdzie miał ukryty pistolet.- Kiedy tylko padły strzały, wsiadł z powrotem do pociągu.- Musimy porozmawiać - rzekł Moreau, wpatrując się intensywnie w Kroegera.- Inaczej niczego nie osiągniemy.Wymacał kontakt i włączył światło.Znajdowali się w średniej wielkości pomieszczeniu o ścianach z szarawych cementowych bloków, zastawionym wielkimi, brudnymi przekaźnikami, zespołami sygnalizatorów świetlnych i zabitymi skrzyniami z jakimś sprzętem, - Zaczekaj na zewnątrz, Jacques - rozkazał Moreau.- Gdy zjawi się policja, pokaż swoją legitymację oraz wyjaśnij, że jechałeś tym pociągiem i wysiadłeś, kiedy padły strzały.A wychodząc stąd, zamknij drzwi.Kiedy został sam na sam z Niemcem, zerknął na dającą niewiele światła żarówkę za grubą, zbrojoną drutem osłoną, po czym przysiadł na jednej ze skrzyń.- Niech pan siada, doktorze.Musimy przeczekać, aż policja się stąd wyniesie.- Jeśli nas tu znajdą.- To niemożliwe, te drzwi mają zamek sprężynowy.Dopisało nam szczęście, że jakiś idiota zostawił otwarty magazynek.Zresztą kto chciałby cokolwiek stąd ukraść? Złodzieje musieliby chyba dysponować dźwigiem.- Znowu nam uciekł! Uciekł! - jęknął Kroeger i huknął pięścią w krawędź skrzyni, zaraz jednak usiadł na niej i zaczął rozcierać stłuczoną dłoń.- Zadzwoni po raz drugi - zawyrokował Moreau.- Jeśli nie dziś, to na pewno jutro.Proszę pamiętać, że mamy do czynienia z człowiekiem zdesperowanym, całkowicie osamotnionym.Chciał bym jednak pana zapytać, z jakiego powodu odnalezienie Lathama jest aż tak istotne?- Bo on.jest niebezpieczny.- Dla kogo? Dla pana? Dla Bractwa?- Owszem.Dla nas wszystkich.- Dlaczego?- Ile pan wie?- W zasadzie wszystko.Kieruję przecież Deuxieme Bureau.- Pytałem o szczegóły.- Proszę bardzo.Latham zdołał uciec z waszej doliny w Alpach, jakimś sposobem przedarł się przez zaspy i dotarł do najbliższej szosy, skąd zabrał go jakiś przejeżdżający tamtędy wieśniak.- Wieśniak? O niczym pan nie wie, Herr Moreau.To wszystko uknuła organizacja "Antyninus".Jego ucieczka została szczegółowo zaplanowana, a musiał to zrobić ktoś z doliny, jakiś zdrajca.Koniecznie należy ustalić, kim jest ten Hochverrdter!- Zdrajca.Tak, rozumiem.Przez lata pracy w Deuxieme Moreau nauczył się błyskawicznie rozpoznawać kłamstwo mówiącego w zdenerwowaniu człowieka.Znał ten błysk desperacji w oczach, słowa rzucane pospiesznie, niewyraźne, często także krople potu na czole lub pianę w kącikach ust.Patrząc teraz na Gerhardta Kroegera zaczynał dostrzegać wszystkie te objawy.- Więc dlatego musi pan odnaleźć Lathama? Chce go pan przesłuchać przed wykonaniem wyroku i poznać nazwisko owego zdrajcy?- Powinien pan jeszcze wiedzieć, że chodzi o kobietę, do tego postawioną bardzo wysoko w hierarchii organizacji.Bezwzględnie trzeba ją wyeliminować!- Tak, oczywiście, to zrozumiałe.Na czoło Niemca występowały grube krople potu, chociaż w podziemnym magazynie było dość chłodno.- I z tego powodu Grupa K przystąpiła do akcji, a ktoś tak ważny, jak pan, osobiście przyjechał do Paryża - ciągnął Moreau.- Pragnie pan usłyszeć z ust Lathama nazwisko zdrajczyni działającej w kierownictwie Bractwa.- Dokładnie tak.- Rozumiem.I nie ma żadnych innych powodów?- Żadnych.Ciężkie krople potu spłynęły po skroniach Kroegera, spadły z grubych brwi, pociekły po policzkach.- Strasznie tu duszno - mruknął Niemiec, ocierając twarz wierzchem prawej dłoni.Nie zwróciłem uwagi.Mówiąc szczerze, dla mnie jest tu nawet za zimno.Ale cóż, tego typu wydarzenia, jak dzisiejsze, nie są dla mnie czymś nowym i nie działają mi na nerwy.Już dawno temu strzelanina stała się zwykłym elementem mego życia.- Tak, ale ja to odbieram inaczej.Zaryzykuję twierdzenie, że gdybym wprowadził pana na salę operacyjną i kazał obserwować nawet jakiś prosty zabieg, to pewnie by pan zemdlał.- Nie wątpię.Proszę jednak zrozumieć, doktorze, że skuteczność mojego działania zależy w głównej mierze od tego, ile zdobędę informacji.A teraz coś mi podpowiada, że pan nie jest ze mną całkiem szczery.- Co pan chce jeszcze wiedzieć? - Kroeger pocił się coraz bardziej.- Może to prawda, że czasami wykazuję nadgorliwość.Powiem panu, jak zrobimy.Kiedy tylko Harry Latham skontaktuje się z moim człowiekiem, nie będę telefonował do pańskiego hotelu, lecz spróbuję go zwinąć przy pomocy moich ludzi.Gdy już dostaniemy go w swoje ręce, potraktujemy odpowiednio i dopiero wtedy powiadomię pana o wynikach.- Nie zgadzam się! - krzyknął chirurg, zsuwając się ze skrzyni; zacisnął w pięści roztrzęsione dłonie.- Muszę być przy tym, jak go będziecie zdejmować! Muszę porozmawiać z nim na osobności, zanim pozwolę wam go przesłuchać.Sam na sam, z dala od wszelkich świadków, gdyż chodzi tu o informacje, których nikt inny nie może poznać.To sprawa zasadnicza, taki jest rozkaz naszego Bruderschaftu!- A jeśli z określonych powodów będę się przy tym upierał? - Wtedy wiadomości o ponad dwudziestu milionach franków zdeponowanych na pańskim koncie w Szwajcarii zostaną przekazane do Quai d'Orsay i dostaną się do prasy francuskiej.- No cóż, to jest argument nie do zbicia, prawda?- Mam taką nadzieję.- A co miał pan na myśli, mówiąc o rozmowie sam na sam, z dala od wszelkich świadków?- Dokładnie to, co powiedziałem.Noszę przy sobie kilka strzykawek z różnymi narkotykami, które zmuszą Harry'ego Lathama do wyjawienia mi prawdy.Naturlich, nikt nie może być świadkiem takiego zabiegu.- Chodzi panu o udostępnienie jakiegoś zacisznego pokoju? - Nie.W każdym pomieszczeniu łatwo da się założyć podsłuch.Sam pan utrzymuje, że nawet w moim pokoju hotelowym jest on zainstalowany.- Więc jak ma pan zamiar to przeprowadzić?- W samochodzie, który sam wybiorę.Na pewno w żadnym z pańskich wozów służbowych.Wywiozę Lathama poza miasto, zaaplikuję mu narkotyki, dowiem się wszystkiego, a później oddam go w pańskie ręce.- Nie wykona pan egzekucji?- Tylko wtedy gdy będę śledzony.- Tak, rozumiem.Wygląda na to, że nie mam wyboru.- Liczy się czas, Moreau! Czas! To niezwykle istotne.Musimy odnaleźć Lathama w ciągu najbliższych trzydziestu sześciu godzin!- Słucham? Tego to już nie pojmuję.Dlaczego akurat trzydzieści sześć godzin? Czy po tym czasie Ziemia przestanie się obracać wokół Słońca? Proszę mi to wyjaśnić.- Skoro pan nalega, mimo moich obiekcji.Proszę pamiętać, że jestem lekarzem, w ocenie wielu osób najlepszym chirurgiem w Niemczech, a nie zamierzam polemizować z tą opinią.Harry Latham jest szalony, cierpi na połączenie schizofrenii z psychozą maniakalnodepresyjną.W naszej dolinie uratowałem mu życie, przyczyniając się do złagodzenia napięcia nerwowego będącego przyczyną jego choroby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki