[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam Tucker odło\ył niedopałek cienkiego cygara do popielniczki na stoliku i wyciągnąłrękę po butelkę szkockiej.Chciał ju\ coś powiedzieć, gdy spostrzegł, \e ze ście\ki przezd\unglę wychodzi na polankę Charles Whitehall.Murzyn rozejrzał się i szybko zbli\ył doprzykucniętego nad gasnącym ogniem Lawrence'a.Pomarańczowe węgle oblewały obie twa-rze brązowawą poświatą.Murzyni zamienili kilka słów, po czym Lawrence podniósł się, ski-nął głową i powędrował ku ście\ce.Whitehall odprowadził go wzrokiem i spojrzał na McAu-liffa, Tuckera i Alison.Ruszył ku nim, jak mógł najszybciej.- Najlepsza ochrona na świecie - mruknął Sam na widok zbli\ającego się Whitehalla.- Ion, i Lawrence.Mogą się nawzajem nienawidzić, ale razem nienawidzą kogoś jeszcze, a tymo\esz to wykorzystać.Ty i my wszyscy.Niech aniołki mają w opiece obu tych czarnychdiabłów.- Wrócił nasz posłaniec - oznajmił Whitehall, nastawiając gazowy płomyk turystycznejlatarni w swoim namiocie.McAuliff stał w przedsionku, ukryty za brezentem.Whitehall niechciał mu niczego powiedzieć, dopóki nie znalezli się sam na sam.- Mogłeś śmiało to przy nich powiedzieć.- Nie, bo wtedy decyzja byłaby zbyt.wielostronna.Nie chcę, \eby do tego doszło.- A to czemu?- Musimy zachować szczególną ostro\ność.Im mniej ludzi coś wie, tym lepiej.McAuliff wygrzebał paczkę papierosów i podszedł do jedynego składanego krzesełka wcałym namiocie.Rozsiadł się, wiedząc, \e Charley-mon nie skorzysta z pierwszeństwa do192miejsca: Murzyn był na to zbyt podekscytowany, zwłaszcza kiedy w niemal\e komiczny spo-sób usiłował zachować kamienną twarz.- Zabawne, \e Alison powiedziała mi dziś dokładnie to samo, choć z zupełnie innychpowodów.Ale czego się dowiedziałeś w Maroon Town?- Zgadzają się! Pułkownik spotka się z nami.Co wa\niejsze, o wiele wa\niejsze.Wopisie miejsca spotkania są czwórki!Kiedy Whitehall podszedł do krzesełka, McAuliff ujrzał w jego oczach ten sam proro-czy \ar co w Drax Hall.- Pułkownik proponuje zorganizować spotkanie inaczej.Jeśli nie odezwiemy się teraz,uzna, \e się zgadzamy.Poprosił nas o ośmiodniową zwłokę i zamiast w cztery godziny pozachodzie słońca, chce się spotkać cztery godziny po drugiej nad ranem.Druga nad ranem,czyli na tarczy zegarka w prawo od pory zachodu słońca.Nadal nie rozumiesz? Pojął, o conam naprawdę chodzi, McAuliff! Pułkownik zrozumiał, potwierdził pierwsze odkrycie Pier-salla!- Spodziewałem się tego.- Była to jedyna odpowiedz, na jaką mógł się zdobyć McAu-liff.Nie wiedział, jak poskromić rozbieganego Whitehalla.- Co, dla ciebie to mo\e niewa\ne?! - Jamajczyk w zdumieniu zatrzymał się przedMcAuliffem.- Naukowiec zrobił nadzwyczajne odkrycie, prześledził w archiwach ledwo wi-doczne tropy sprzed dwustu lat.Nareszcie okazuje się, \e miał rację.Nawet z punktu widze-nia nauki odkrycie jest wstrząsające.Mo\e trzeba będzie na nowo pisać całą historię Jamaj-ki.Dalej nie rozumiesz?- Rozumiem, tak jak doskonale rozumiem, dlaczego się tak denerwujesz.Masz po temuprawo.Ale na razie interesują mnie sprawy przyziemne.Nie podoba mi się ta zwłoka.Whitehall oniemiał ze wzburzenia.Podniósł oczy ku brezentowi dachu, zaczerpnął głę-boki oddech i dopiero wtedy odzyskał panowanie nad sobą.Ocena, jaką sobie wyrobił, byłaoczywista: białemu idiocie nie uda się niczego przetłumaczyć.Dlatego odezwał się z pełnąpolitowania rezygnacją:- Zwłoka to dobry znak.Znak postępów.- Ach, tak?- Nie mówiłem ci tego przedtem, ale załączyłem do naszej prośby o spotkanie jeszczejeden warunek.Zgadzam się, ryzykowałem, ale uznałem, wprawdzie na własną rękę, \e wartoje podjąć.Dzięki temu uda nam się szybciej dotrzeć do zasadniczego celu.Powiedziałem po-słańcowi, \e o posłuchanie proszą.nowi wyznawcy Akaby.McAuliff skamieniał na swoim krzesełku.Gotów był rozszarpać Whitehalla na strzępki,ale przytomność umysłu pozwoliła mu pohamować gniew.Przed oczami miał straszliwy lospierwszej wyprawy z Dunstone.- Jak na osobę tak inteligentną, zrobiłeś rzecz idiotyczną, Charley-mon.- Wcale nie idiotyczną.Przekalkulowałem sobie ryzyko.Je\eli Halidon zdecyduje sięna kontakt, na mocy samych symbolicznych oznaczeń z dokumentów Piersalla, podejmie de-cyzje, dopiero kiedy się dowie od nas czegoś więcej.Zacznie się rozpytywać, szukać infor-macji, zorientuje się, \e i ja nale\ę do wyprawy.Starszyzna Halidonu na pewno zna mojeosiągnięcia, wiedzę, wkład do historii Jamajki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- ebooks pl prawda o kielcach 1946 r jerzy robert nowak historia Ĺźydzi polityka polska rzeczpospolita paĹstwo ojczyzna patriotyzm honor nkwd prowokacja
- Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec Biedny Ojciec[cz. 1]
- Roberts Nora Trzy Siostry [Siostry z klanu MacGregor]
- Robert T. Kiyosaki i Sharon L. Lechter Bogaty ojciec, Biedny ojciec Kwadrant przepływu pieniędzy[Cz. 2]
- Roberts Nora Bracia MacKade 01 i 02 Braterska wię tom1 Powrót Rafe'a tom2 Duma Jareda
- Roberto Why Great Leaders Don't Take Yes for an Answer Managing for Conflict and Consensus
- 002. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz2 Oko wiata
- 012. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz2 Czarna Wieża
- 13. Robert Jordan Koło Czasu t7 cz1 Czara Wiatrów
- 011. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz1 Triumf Chaosu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zawrat.opx.pl