[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdawało się, że Elsa i Hamid nawet go nie zauważyli.Cała trójka kontynuowała drogę na obrzeża miasteczka, gdziedotarli do ruin, które kiedyś były szkołą.Parwin rozglądała się,próbując sobie wyobrazić szkołę wyrastającą tu z ziemi, po czymzaczęła w podnieceniu mówić mieszaniną angielskiego i dari. To dobre miejsce, nie sądzicie? spytała przyjaciół. ONZmoże tu postawić najpierw namiot albo zbudować szkołę dokładnietam, gdzie zniszczyli ją talibowie.To na pewno spodobałoby sięmieszkańcom.Hamid i Elsa przyznali jej rację, a kiedy tak stali i gawędzili,nieosłonięci ani drzewami, ani murem, Elsa zauważyła, że w ichkierunku zmierza jakaś postać. Ktoś tu idzie powiedziała, wskazując samotnego mężczyznę.W miarę jak nieznajomy się zbliżał, Parwin czuła coraz większenapięcie.Pod jej turbanem zbierały się kropelki potu.Hamid odwrócił się i obrzucił nieznajomego pytającym spojrzeniem. Salam alejkum.Czetur asti? Chub asti? Dżanat dżur ast? Nieznajomy uniósł rękę w geście powitania, a Hamid rozpoznał w nimMohommeda. Mohammed! zawołał. Właśnie cię szukaliśmy.Co słychać?Parwin poczuła ogromną ulgę.f& f& f&Elsa odsunęła zasłonę burki, żeby go powitać. Salam alejkum& Ledwie zaczęła swoje powitanie, kiedyMohammed zbliżył się do nich i jej przerwał. Nie, nie, proszę zakryć twarz.Proszę bardzo uważać.Na pewnojesteście obserwowani.Mówi się, że zjawili się obcy, i dlatego tuprzyszedłem.Są tu talibowie.Gdyby wiedzieli, że jesteś cudzoziemką,groziłoby wam wielkie niebezpieczeństwo.Co wam przyszło do głowy,żeby przyjechać do Sattaru?Zachwyt Elsy z powodu spotkania z Mohammedem osłabłzdecydowanie, a puls jej przyspieszył.Posłuchała jego rady i opuściłafałdy burki, zakrywając twarz. Talibowie? Tutaj? Popatrzyła na pozostałych. Co więczrobimy?Hamid stał, jakby nie mógł wydobyć z siebie słowa.Opróczwięzniów w przychodni nigdy nie spotkał żadnego taliba.f& f& f&Parwin poczuła, że skórę pali jej znajomy gniew.Instynktowniezacisnęła rękę na ukrytym w kieszeni nożu. Gdzie oni są? Niech się pokażą wysyczała. Tchórze! Cicho sza, proszę ich nie złościć powiedział Mohammed.Rozejrzał się; na jego twarzy malował się strach. Pomogę wam.Chodzcie ze mną, a po drodze zastanowimy się, co robić. Odwróciłsię w kierunku drogi.Drżały mu ręce i głos. Szybko rozeszła sięwieść, że są tu obcy, którzy przyjechali autobusem z Bamijanu.Ponieważ wszyscy wiedzą, że w Bamijanie są żołnierze, wniosek będzietaki, że podróżnicy szukają kłopotów. Nic podobnego zaprotestowała Parwin. Przyjechaliśmy,żeby poszukać miejsca na szkołę dla ONZ.Nie szukamy żadnychkłopotów. A właśnie że tak Mohammed nie ustępował. Wiecie, jaktalibowie nienawidzą edukacji, a jeszcze bardziej cudzoziemców.Gdybywiedzieli, że przyjechaliście tu, żeby uczyć, na pewno zabiliby waswszystkich. Mohammed nie miał najmniejszych wątpliwości.Sattar jest teraz niebezpiecznym miejscem kontynuował, a mówił takcicho, że Parwin prawie go nie słyszała. Dziwię się, że podjęliścieryzyko, żeby tu przyjechać.Ale, inszallah, uda nam się odstawić was doBamijanu.Elsa i Hamid szli obok siebie, kiedy prowadził ich dróżką.Parwinwahała się i ściskając w palcach składany nóż ukryty w kieszeni koszuli,ostrożnie rozglądała się po okolicy.Nie było jednak co oglądać.Z pewnym ociąganiem ruszyła za Elsą i cała czwórka pomaszerowałaprzez gruzy w kierunku narzuconym przez Mohammeda.Ona jednak nie chciała iść za nikim.Nie chciała czuć się wystraszonai ostrożna jak stara kobieta.Zatrzymała się bez ostrzeżenia. Poczekajcie powiedziała z naciskiem. Przecież nawet niejesteśmy pewni, czy będzie aż tak zle.Nie możemy tak po prostuzrezygnować z naszych planów.Może powinniśmy wrócić na bazari tam poczekać.Tam przynajmniej są ludzie i dowiemy się, czy coś namgrozi.Może boimy się na zapas? Nie, nie przerwał jej Mohammed drżącym głosem. Tam nieotrzymacie żadnej pomocy.To miasteczko talibów.Musicie uważać.Chodzcie ze mną.Jeśli uda nam się dojść do mojego domu, mam tampistolet i wóz.Inszallah, uda mi się was stąd wyprowadzić.W tym momencie tuż za nimi rozległ się szmer.Przerażeni tymwszystkim Mohammed i pozostali odwrócili się ostrożnie, ale nic niebyło widać.Wrócili na ścieżkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- ebooks pl prawda o kielcach 1946 r jerzy robert nowak historia Ĺźydzi polityka polska rzeczpospolita paĹstwo ojczyzna patriotyzm honor nkwd prowokacja
- Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec Biedny Ojciec[cz. 1]
- Roberts Nora Trzy Siostry [Siostry z klanu MacGregor]
- Robert T. Kiyosaki i Sharon L. Lechter Bogaty ojciec, Biedny ojciec Kwadrant przepływu pieniędzy[Cz. 2]
- Roberts Nora Bracia MacKade 01 i 02 Braterska wię tom1 Powrót Rafe'a tom2 Duma Jareda
- Roberto Why Great Leaders Don't Take Yes for an Answer Managing for Conflict and Consensus
- 002. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz2 Oko wiata
- 012. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz2 Czarna Wieża
- 13. Robert Jordan Koło Czasu t7 cz1 Czara Wiatrów
- 011. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz1 Triumf Chaosu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wywoz-sciekow.pev.pl