[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od razu zauważyła, że zmienił ton.Do jej ojca przemawiałuprzejmie.Nie było w jego głosie ani śladu chłodnej wyniosłości, łatwowyczuwalnej, kiedy zwracał się do niej.Z obojętną miną ujął jej dłoń, wsunął sobie pod ramię i ruszyłwzdłuż regałów.Ogarnięta wściekłością nie miała wyboru.Wiedziaładoskonale, że gdyby zaprotestowała, papa natychmiast stanąłby po jejstronie, narażając się Jackowi, co mogłoby się skończyć utratą posady.Wypogodziło się nieco i blade promienie zimowego słońca wpadałyteraz przez okna biblioteki, rozświetlając nieco spłowiałe perskiedywany.Blask i chłód.Kresy-da czuła, że jej dłoń, spoczywająca naramieniu Jacka, także jest zimna.Może dlatego zziębła, że go dotykała?Ale czuła przecież żar bijący od jego ciała.Czemu nie mógł ogrzać jejręki?Zatrzymał się przy oknie obok sekretarzyka.Stali w pełnymświetle, ale kiedy podniosła głowę i spojrzała na niego pytająco, słońcetchórzliwie skryło się za grubą warstwą chmur.Kresyda przysięgła sobiew duchu, że nie pójdzie za jego przykładem i odważnie stawi czołosytuacji.Jack natychmiast przestał być taki oficjalny.Wziął ją za rękę ikciukiem gładził wnętrze dłoni.Poczuła cudowny dreszcz.Wstrząśnięta,94daremnie próbowała wyrwać rękę.Jak to możliwe, żeby delikatnapieszczota wytrąciła ją z równowagi? Jack mocniej zacisnął palce.- Kresydo, wczoraj wieczorem miałaś całkowitą rację, przerywającnasze.karesy.Aha, dla niego to były karesy?- Postąpiłem lekkomyślnie, przyspieszając bieg wypadków bezomówienia z tobą naszej sytuacji.Jakiej sytuacji?- Tak, powinienem najpierw rozmówić się z tobą, ale namiętnośćwzięła górę nad rozsądkiem.O Boże! Chyba nie zamierza się oświadczyć.Jeśli liznął, że skłonimnie.- To nierozsądne z mojej strony bez zastanowienia posuwać się odrazu tak daleko.Rozumiem, że chcesz znać moje warunki iprzeanalizować je w spokoju.Twój ojciec, rzecz jasna, będzieprzeciwny.- Dlaczego miałby się sprzeciwić? - Własny głos słyszała jak przezmgłę.- Moja droga Kresydo.Nie ma duchownego, który nie oponowałbyna wieść, że jego córka zamierza podjąć taką decyzję.Każdy mężczyznana jego miejscu zrobiłby to samo.Nie złożyłbym ci tej propozycji, gdybyśwczoraj nie dała mi do zrozumienia, że zostanie życzliwie przyjęta.-Uśmiech Jacka zdradzał jego intencje.- Domyślam się, że będę twoimpierwszym mężczyzną.Jeśli rzecz się potwierdzi, hojnie ci towynagrodzę.- Co.Co konkretnie pan sugeruje? - spytała zmartwiałymi wargami,powracając do oficjalnego tonu.Domyśliła się, jaka będzie odpowiedz, i jużnad nią bolała, ale serce nie chciało przyjąć do wiadomości okrutnejprawdy.- Oczywiście żebyś została moją kochanką - odparł spokojnie.-Jestem tylko człowiekiem, moja droga.Odkąd zaczęłaś czarować mnieswoimi wdziękami, nie mogę zaznać spokoju.Nikt ci się nie oprze.- Kresydo? - Głos wielebnego Bramleya przerwał tę rozmowę.- Tak, papo?- Wczoraj tu leżał tom Owidiusza.Nie wiesz, gdzie jest? - Po chwilidodał podejrzliwie: - Mam nadzieję, że nie czytałaś tej książki.- Ja.tato.- zająknęła się.- Chyba jest tam.- Och, tak, już widzę.Skąd się tutaj wzięła? Dziękuję, córeczko.95Zarumieniona Kresyda odwróciła się do Jacka.- Z pewnością była to dla ciebie pouczająca lektura -powiedziałmelancholijnie.- Zapewniam, że praktyka jest o wiele bardziejekscytująca.- Pan sądzi, że chcę być pańską kochanką - odezwała się wstrząśniętaKresyda.Zwiat jej marzeń legł w gruzach.Jack wzruszył ramionami.- Naturalnie.Gdybyś miała lepsze koligacje albo mniej rozumu,podejrzewałbym, że chcesz mnie zaciągnąć do ołtarza, lecz zważywszyna okoliczności.Znała na pamięć tę wyliczankę.%7ładnych koligacji, wątpliwa reputacjamatki, bez posagu, nieszczególna uroda, która na mężczyznach nie robiwiększego wrażenia.Chyba zmieniła się na twarzy, bo zapytał niepewnie:- Kresydo? O co chodzi? Sądziłaś, że zamierzam się oświadczyć? -Roześmiał się cicho.- O nie, moja droga.Nie ma takiej możliwości.Współczuję ci, bo nie masz łatwego życia, ale to nie oznacza, żechciałbym cię poślubić.Będzie z ciebie wspaniała kochanka.Ze swadą opowiadał, czego może się spodziewać i jakie są jegooczekiwania.Każde słowo było jak sztylet wbity w jej serce, czuła się jakklacz na licytacji.Potencjalny nabywca chwalił jej zalety i obiecywałdobrze traktować.- Nie - przerwała mu drżącym głosem, gdy wyliczał finansowekorzyści, jakie przyniesie jej ten związek.- Za mało? Oczywiście możemy o tym podyskutować.Nawet nie mrugnąwszy powieką, natychmiast podwyższył ofertę.Nonszalancja jego tonu sprawiła, że Kresyda wzięła się w garść.Potembędzie wypłakiwać w poduszkę swoje rozczarowanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Kalifornijska noc 03 Zaczęło się w Monte Carlo Adler Elizabeth(1)
- Tom 03 Kandydat na ojca Phillips Susan Elizabeth
- Beyond the Watchtower Joseph & Elizabeth Taze Malik, BEYWTDOC
- Gage Elizabeth Błysk pończoszki 03 Christine
- Błysk pończoszki 01 Gage Elizabeth Fatum(1)
- Elizabeth Vaughan Chronicles Of The Warlands 01 Warprize
- Gage Elizabeth Błysk pończoszki 01 Fatum
- Stove Harriet Elizabeth Chata wuja Toma
- Malpa na trazy wagi Elizabeth Peters
- Cooke Elizabeth Tajemnice Rutherford Park (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lastella.htw.pl