[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tamtego dnia w San Antonio, kiedy zapomniał się, zachował się jak zwykły szczeniaka nie jak prawdziwy mę\czyzna.Ta słabość była dla niego nie do zniesienia.Słyszałw podświadomości głos swojego ojca, który strofował go, powtarzając, \e \adnakobieta nie ma prawa postawić go w takiej sytuacji.W końcu, któregoś ranka, zdecydował, \e nadeszła właściwa chwila na atak,na stanięcie twarzą w twarz z Erin i z samym sobą.Kiedy wszedł do salonu, gdzie jakwiedział, wykonywała swoje ćwiczenia, zatrzymał się w drzwiach i popatrzył na nią.Erin podniosła się prawie bez trudności i odsunęła włosy do tyłu. Chciałeś czegoś?  zapytała jakby zwracała się do kogoś obcego.Ty wziął papierosa do ust, i spojrzał na nią, tak jak w tych pierwszychdniach: z obrazliwym uśmiech, który spowodował, \e włosy stanęły jej dęba. Niezle wyglądasz  powiedział.Poprawia ci się figura.  Nie \artuj ze mnie  odpowiedziała, próbując zachować spokój.Niemogę poprawić swojego wyglądu. I tu się nie zgadzamy.Erin oparła się na fotelu, i spojrzała na niego uwa\nie.Był trochęszczuplejszy i miał więcej zmarszczek na twarzy. Czy coś się stało?  zapytała, zaskakując go tym.I nie me mówię o nas. Dlaczego tak ci się wydaje?  nalegał, wydmuchując chmurę dymu. Wydajesz się zmartwiony. Mam problemy finansowe  zaczął po krótkiej chwili.Czy te\powinienem powiedzieć, mamy, pani Wade? To coś powa\nego? Wystarczająco.Zainwestowałem du\ą ilość pieniędzy w pasze dlazwierząt na zimę.Silos nale\ał do korporacji, która splajtowała.Pasze zostałyskonfiskowane, i to zmusiło mnie do sprzeda\y części bydła, kiedy cena na rynkubyła dosyć niska.W interesach jest jak w domino, jedna strata następuje po drugiej.Raz wychodzi a raz nie.Musimy zastanowić się nad całą sprawą.Mo\emy stracićpołowę tego co mamy. Dobrze, połowa nie jest tak straszna, jeśli mówimy o czymś co jestwielkości Staghorn, prawda? Mogłabyś \yć bez połowy ciała? Wiesz, \e nie to chciałam powiedzieć.I jakby te słowa stanowiły rodzaj zaklęcia, Tyson odwrócił się na pięcie izniknął.Gdyby chocia\ raz udało im się coś normalnie przedyskutować!Erin nie uwierzyłaby nigdy, \e Zwięta mogą być tak smutne.Chcączamaskować rozmiar prezentu, zapakowała go w kilka, coraz większych paczek.Poło\yła ją potem pod drzewkiem, ale nie mogła przestać martwić się reakcją Ty,kiedy otworzy prezent.Jej mał\eństwo było zrujnowane, a ona kupiła bardzo drogipierścionek.Myślała, \eby go zwrócić, ale jej serce nie było do tego zdolne.Jeśliistniała chocia\ maleńka nadzieja, \e któregoś dnia mo\e zacząć coś dla niegoznaczyć, nie mogła się poddać. W dniu Zwiąt wstała wcześnie.Kiedy weszła do jadalni, Ty ju\ tam był,siedząc za stołem, bardzo elegancki w nowych spodniach i koszuli w prą\ki.Byłdoskonale obcięty i świe\o ogolony.Erin wiedziała, \e zrobił to dla niej, ale niepotrafiła być mu za to wdzięczna.Napięcie pomiędzy nimi było bardzo silnie od-czuwalne, i w jego obecności czuła się bardzo zakłopotana. Wesołych Zwiąt powiedziała. Wesołych Zwiąt  odpowiedział, podnosząc się z krzesła, i wskazując jejmiejsce na wprost.Zwrócił uwagę, \e chodzi bez ju\ kuli i prawie nie utyka.Sukienka, którą miała na sobie miała taki sam kolor jak jej oczy.Miała rozpuszczonewłosy, które podkreślały delikatny makija\ twarzy. Cudowna  zamruczał, a kiedy ona spojrzała na niego, zaskoczona,dodał.Mówię o dekoracji choinki.Erin odwróciła się w kierunku drzewka i zobaczyła nową paczkę razem ztymi, które wiedziała, \e były od Jos i Conchita. Kupiłeś coś dla mnie?  zapytała, patrząc na niego. Więc, tak. Ja równie\ mam coś dla ciebie.Obie paczki były bardzo du\e i Erin zastanowiła się, czy on zrobił to samo coona.Zbyt wielka zbie\ność, pomyślała.Nalała sobie fili\ankę kawy, z pięknego srebrnego serwisu, który Conchitazostawiła na stole, wzięła rogalik i usadowiła się w fotelu. Chodzisz ju\ du\o lepiej  skomentował zachowanie \ony, rozpierając sięwygodnie w swoim fotelu z fili\anką w dłoni. Cię\ko na to pracowałam. Ogromna ró\nica w porównaniu z twoimi pierwszymi dniami na ranczo. Tak.Zmiana na lepsze. Chcesz otworzyć prezenty?  zapytał, popijając kawę. Dobrze  Erin podeszła do drzewka, mając nieco miękkie kolana, w tymczasie Ty wyszedł zawołał Jos i Conchita.Mał\eństwo weszło do pokoju bardzo roześmiane, biorąc prezenty iwręczając swoje.Erin znalazła w swojej paczce przepiękny szal, który Conchita jąc swoje.Erin znalazła w swojej paczce przepiękny szal, który Conchita zrobiłaręcznie, a Tyson krawat.Gospodyni znalazła w paczuszce od Tysona wyszywanechusteczki, od Erin dostała małe puzderko ze srebra a Jos postał krawat i portfel. Bardzo dziękuję  powiedziała uśmiechnięta Conchita.Chcielibyśmyteraz pójść do mojej siostry.Jeśli nie macie Państwo nic przeciwko, wrócimy przedkolacją. Oczywiście, \e nie  odpowiedział Ty. Wrócimy wcześnie.Dziękujemy za wszystko  powiedzieli i wychodzązamknęli drzwi.Erin i Ty znowu zostali sami, zupełnie sami, po raz pierwszy od dnia wktórym kupili choinkę.ROZDZIAA 1OErin kończyła pić swoją kawę z jawnym zdenerwowaniem.Gdybym mogławrócić do tych pierwszych dni pobytu w Staghorn i przywrócić tamtą magię, myślała.Teraz bariera pomiędzy nimi była jeszcze większa, Ty jeszcze bardziej odgradzał sięją od niej, chronił być mo\e z poczucia winy.Bariera, której ona nie była w stanieprzeniknąć.Ty palił nieustająco, tak wiec chyba te\ był zdenerwowany. Lepiej z tym skończyć  powiedział, zbli\ając się do drzewka, \ebypodnieść prezenty.Erin, poczuła się jeszcze bardziej skrępowana, kiedy usiadł obok niej nasofie.Co sobie pomyśli, kiedy zobaczy pierścionek? Pogniewa się? Będziezaskoczony? otwierał po kolej paczki, a\ doszedł do ostatniej, i otworzył ją.ErinTyzapragnęła, \eby ziemia się pod nią zapadła, kiedy zobaczyła jego reakcję. Przykro mi  zaczęła przepraszać, jednocześnie przybli\ając się doniego To było głupie.Nie chciałam, \eby. Masz przerwał jej, biorąc ją za rękę Załó\ mi  poprosił dziwnymtonem głosu. Erin wyjęła klejnot z paczuszki dr\ącymi dłońmi i wsunęła swojemu mę\owina palec.Rozmiar doskonale pasował.Wówczas Ty spojrzał w jej oczy bezmrugnięcia. Nie przeszkadza ci to?  wybełkotała.Wziął jej twarz w swoje ręce i pocałował ją w usta z cudowną czułością.Azy zabłyszczały w oczach Erin kiedy poczuła jego cudowne wargi naswoich.Minęło tyle czasu od kiedy jej dotykał i całował, \e zapragnęła objąć goramionami i nie pozwolić mu się oddalić, ale było na to zbyt wcześnie.Było wielenieporozumień pomiędzy nimi, było tez duzo bólu.Nie była go pewna, nie wiedziała,czy nie zamierza znalezć nowej formy dręczenia jej, tak więc odsunęła się delikatnie.Ty rozumiał jej wątpliwości.Teraz to ona chowała się za murem a z jegotrudnym charakterem na pewno nie będzie im łatwo. Dziękuję powiedział.Chciał dodać jeszcze, \e ten pierścionek będzienosił do dnia swojej śmierci, ale się nie ośmielił. Nie ma za co.Kupiłam go tego dnia, kiedy byliśmy w San Antonio.Ty pamiętał ten dzień bardzo dobrze; nie mógł usunąć go z pamięci. Za co go kupiłaś?  zapytał szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki