[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miałczasu, by zareagować.Nagle przyparty do mury koniec pnia zaczął się łamać, arusztowanie wciąż trzeszczało.Przeciwnicy pojęli, że pień za chwilę runie, iprzeskoczyli na drugi koniec.Mimo różnicy wysokości między pniem apodestem wieży Hoos bez trudu znalazł się na bezpiecznym terenie, ale Izamupadł, gdy przekraczał śliski odcinek.Przez chwilę jego ciało zawisło wpowietrzu, ale zdołał się złapać za sęk drzewa.Theresa wrzasnęła, a jej krzyk dobiegł do uszu Izama, który rozpaczliwieusiłował wydostać się z opresji.Na szczęście jego palce trafiły na strzałę, któraprzebiła bukłak i utkwiła w nim głęboko.Strzała i sęk pozwoliły mu jakoś sięutrzymać.Hoos przypatrywał się tej scenie wsparty o topór.Zarechotał,widząc, że Izam szamoce się niczym ptaszek w potrzasku. Potrzebujesz pomocy?  naśmiewał się.Izam zwisał z pnia i żadną miarą nie mógł się wdrapać na górę.Hoos wyrwałtopór i zaczął nim wywijać.RS 419 Wiesz co, Izamie? Chciałbym go wbić  zawołał. Theresa to lubiła dodał, drapiąc się po kroczu.Miał już rzucić toporem, gdy niespodziewanie pień ugiął się przy samejwieży.Przerazliwy wstrząs sprawił, że Hoos przewrócił się, odbił odkamiennego muru baszty i poleciał do przodu, niedaleko miejsca, w którymzwisał Izam.Na szczęście pień nie złamał się, dzięki czemu Izam zdołał sięzłapać za drugi sęk.Hoos roześmiał się.W deszczu jego twarz przypominała pysk bestiiświadomej bezsilności swej ofiary.Posunął się naprzód, patrząc, jak Izam walczy nad przepaścią.Gdy znalazłsię blisko, zamachnął się toporem, ale ten uchylił się, odsuwając w porę nogę,którą zahaczył o sęk, przez co znów zawisł nad otchłanią.Hoos wyrwał topór,który wbił się w drzewo, co Izam wykorzystał, by znów się nieco wspiąć.Przez chwilę obaj na siebie spoglądali: Hoos, pochylony, dzierżąc swoją broń iciesząc się zdobyczą, i Izam, bezbronny, wciąż szukający ratunku.Nagle topórze świstem wbił się na piędz od twarzy Izama, który natychmiast sięzorientował, że wreszcie ma swoją szansę.Złapał topór za trzonek, gwałtownieza niego pociągnął i wiele się nie zastanawiając, zadał cios, przed którym Hoosuchylił się z kocią zwinnością.W tej samej chwili kolejne trzaski ustąpiłymiejsca łoskotowi zwiastującemu niechybne zwalenie się pnia.W mgnieniuoka przyparty do muru koniec pnia zaczął się walić.Drugi koniec wytrzymał.Izam i Hoos trzymali się, jak mogli, ale kolejny wstrząs sprawił, że Hoosstracił oparcie i zaczął spadać w przepaść.Już leciał, gdy w ostatniej chwiliIzam go podtrzymał.Pień znów się zatrząsł i jeszcze bardziej przechylił.Izampróbował podciągnąć Hoosa, który błagał, by go ratować.Aby go unieść, Izamwyrzucił topór w przepaść i złapał się gałęzi.Ostatnim wysiłkiem podciągnąłHoosa, który zdołał się czegoś złapać.Teraz Hoos znajdował się za nim i obaj musieli przejść do wieży, jeśli niechcieli, by pień pociągnął ich ze sobą, ześlizgując się z podtrzymującego gokamienia.Izam zaczął się wspinać, a Hoos udzielił mu wsparcia.Jednak podrodze wyrwał jedną ze strzał, które utkwiły w bukłakach, podszedł z niąkawałek i w chwili gdy Izam miał już przeskoczyć na wieżę, wbił mu ją wplecy.Theresa krzyknęła z rozpaczą.Już od pewnego czasu usiłowała się uwolnić,ale teraz miała mokre od deszczu nadgarstki, a węzły pętających ją sznurówrównież zawilgotniały.Zledzący pojedynek strażnicy prawie nie zwracali nanią uwagi.Theresa pociągnęła ze wszystkich sił i uwolniła jedną rękę.A zarazRS 420potem drugą.Roztarła zdrętwiałe nadgarstki.Potem złapała belkę ze stosu ipodeszła strażników od tyłu.Tuż za jej plecami leżała kusza Izama.Miała jużją podnieść, gdy zauważył ją jeden z żołnierzy, ale Theresa uderzyła go belką imężczyzna padł nieprzytomny na ziemię.Złapała kuszę i pobiegła w stronęwieży.Gdy drugi strażnik zorientował się, co się dzieje, też próbował jązatrzymać, ale Theresa dopadła już do bramy, zdążyła wejść do środka izaryglować drzwi.Potem wbiegła zdyszana po schodach, przeskakując po dwastopnie, a serce wyskakiwało jej niemal z piersi.Kiedy znalazła się przy oknie,zobaczyła, że Hoos usiłuje strącić Izama w przepaść.Kusza była już nabita.Theresa wycelowała i strzeliła, ale bełt rozciąłpowietrze i przepadł gdzieś w oddali.Przeklinała swój nadmierny pośpiech.Hoos znów zaczął uderzać Izama, który złapał się pnia, by ratować życie.Wtedy Theresa podjęła kolejną próbę z ostatnim bełtem, jaki jej został.Złapaładzwignię, która służyła do naciągania kuszy, ale tylko poraniła sobie dłonie.Spojrzała na Izama i stwierdziła, że zaraz spadnie.Znów złapała za dzwignię ispojrzała na Hoosa.Pomyślała o jego obłudnych pieszczotach i pociągnęła.Pomyślała o ojcu i znów pociągnęła.Pomyślała o Izamie i pociągnęła, ażwreszcie drzewo ustąpiło i Theresa naciągnęła kuszę.Umieściła bełt wrynience i wycelowała, świadoma, że ma tylko jedną szansę.Hoos szykowałsię, by skończyć z Izamem.Theresa czekała, aż ręce przestaną jej drżeć.Zmrużyła oko i spokojnie wystrzeliła.Hoos sięgał właśnie po sztylet, gdynagle jego kręgosłupem wstrząsnął dreszcz.Opuścił głowę i pełenniedowierzania spojrzał na swój tors, w którym tkwiła zakrwawiona strzała.Ostatnią rzeczą, jaką ujrzał, nim spadł w przepaść, była wykrzywiona znienawiści twarz Theresy.Izam nie zatrzymał się, by obejrzeć tę scenę.Czym prędzej wspiął się naczworakach na wieżę, akurat w chwili, gdy pień się obluzował i runął w głąburwiska, pociągając ze sobą murek okalający plac broni.* * *Gdy tylko stanął na nogach, objął zalaną łzami Theresę.Bezwiednie jąpocałował.Zeszli w deszczu, powoli, nic nie mówiąc.Na dole żołnierzedobijali się do drzwi, ale te, wykonane z grubego drewna, podobnie jakpodpierająca je belka, stawiały dzielnie opór.Izam odsunął belkę.Pod drugiejstronie czekali Drogo, Alkuin, diakon Flawiusz i dwaj strażnicy.Wilfred zostałz tyłu, obok zwalonego murku. Dziękuję  powiedział Alkuin do Izama.RS 421Theresa nic z tego nie rozumiała.Izam pokonał właśnie jego obrońcę, aAlkuin był mu za to wdzięczny? Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy mnichpodszedł do niej i okrył ją swym płaszczem.W tej samej chwili Drogorozkazał żołnierzom, by opuścili plac broni. Nareszcie wszystko zaczyna się wyjaśniać  stwierdził ze spokojemAlkuin.* * *Deszcz ustawał.Mnich podszedł do diakona Flawiusza, który nie-spodziewanie cofnął się aż do na wpół zniszczonej balustrady. Muszę przyznać, że kosztowało mnie to sporo pracy  powiedział doniego. Wy, diakon Flawiusz, wysłannik papieski i rzymski nuncjusz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki