[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. 397/440 Teraz? Teraz chcesz rozmawiać?!  syczę,próbując się oswobodzić. Teraz, kiedy dowiedzi-ałam się o wszystkim?!  chciałabym mieć dwasztylety zamiast oczu, chciałabym mieć dość siły,by wypchnąć go przez murek, do Tybru. Nie chciałem, żebyś dowiedziała się w tensposób. A kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć? ściska mnie w gardle, ale obiecałam sobie, że niebędę płakać, i dotrzymam obietnicy.Leonardo podnosi ręce, jakby chciał mnie tymuspokoić. Proszę cię tylko, żebyś mnie wysłuchała. Nie chcę słyszeć od ciebie ani słowa więcej. Ruszam dalej, ale on staje mi na drodze.Wbrewsobie znajduję się centymetr od jego piersi, za-nurzona w jego zapachu. Proszę  to jego wołanie wydaje sięzrozpaczone i szczere. I tak będziesz mnie nien-awidzić, ale przynajmniej pozwól mi wyjaśnić. 398/440 Co tu jest do wyjaśnienia?  pytam wyczer-pana, robiąc krok do tyłu. Wszystko wydaje misię całkowicie jasne. Mylisz się, Eleno.Są sprawy, o których niemożesz wiedzieć.Sprawy, które trzymałem zawszedla siebie i o których nigdy nikomu nie mówiłem.Leonardo spogląda gdzieś daleko, a jegojabłko Adama porusza się w górę i w dół.Wpatrujęsię w nie jak zahipnotyzowana.Nagle ogarnia mnie przeświadczenie, że w tejchwili Leonardo potrzebuje, abym go wysłuchała,tak samo jak ja potrzebuję jego słów.Które znowuzłamią mi serce. No mów&  wzdycham w końcu, krzyżującręce na piersi.Oparł się o biegnący wzdłuż rzeki mureki spogląda w dół.Wygląda, jakby szukał początkukłębka, który jest zbyt zaplątany, by można go roz-supłać.Bierze głęboki wdech i zaczyna mówić. 399/440 Lucrezia była moją wielką miłością, dawnotemu.Myślałem, że spędzę z nią całe życie.Alesprawy nie potoczyły się tak, jak zakładaliśmy.Jego opowiadanie sięga daleko w przeszłość.Ja staję naprzeciw niego i nie pozostaje mi nic in-nego, jak uciszyć wszystkie myśli, zastygnąćw bezruchu i wysłuchać go.Dalej, Leonardo,opowiedz mi.Chcę wiedzieć wszystko. Poznaliśmy się w liceum w Messynie,a kiedy mieliśmy dwadzieścia lat, wzięliśmy ślub.Kochaliśmy się i nie chcieliśmy czekać, niewidzieliśmy takiej potrzeby.Uderza się dłonią w łopatkę. Ten tatuaż zrobiliśmy sobie niedługo po ślu-bie: dwie litery L, splecione na zawsze.Kręci głową i uśmiecha się na myśl o swojejnaiwności. Byliśmy młodzi i pełni złudzeń, wręczaroganccy w naszym szczęściu.I naprawdębyliśmy szczęśliwi, przez wiele lat.PotemLucrezia zaszła w ciążę i w siódmym miesiącu 400/440straciła dziecko.Po tej traumie coś w niej pękło.A może to zawsze w niej było, tylko pozostawałow ukryciu& Okresy mrocznej depresji zaczęły sięu niej przeplatać z chwilami prawdziwej euforii.Czasem całymi dniami siedziała zamkniętaw domu, nic nie jadła, żyła niemal jak roślina.Potem zbierała się w sobie i znów stawała sięwesoła i beztroska.Zawsze miała trochę ni-estabilny charakter, więc z początku nie przej-mowałem się tym zbytnio.Myślałem, że kiedyporadzi sobie z bólem po stracie, będzie znów takajak przedtem.Ale było coraz gorzej.Stała się inną kobietą.Nie była już sobą.Cza-sem, kiedy na nią patrzyłem, nawet jej twarzwydawała mi się zmieniona.Jej serce, którewcześniej było pełne pasji, zgasło, a głowaprzestała rozsądnie myśleć.Starałem się jej pomóc,ale ona mnie odpychała.To wtedy zaczęła ob-sesyjnie podejrzewać mnie o zdradę i o to, że niedość ją kocham.Nienawidziła mnie, widziała wemnie przyczynę całego zła, które ją spotyka.Raz, 401/440w czasie jednego ze swoich napadów szału, zraniłamnie nożem.Nie wiedziałem, co robić.Niemartwiłem się o siebie, widziałem, że cierpi,i chciałem tylko uwolnić ją od bólu, ale byłem bez-silny wobec tego zła.W końcu sama spróbowałasię uwolnić.Któregoś dnia, kiedy została w domusama, podcięła sobie żyły.Znalazłem ją w wannieumierającą&Głos zaczyna mu drżeć.Przerywa na chwilęi przełyka ślinę.Czuję, jak jego słowa kruszą mojąwrogość i choć wcale tego nie chcę, jego rosnącyból sprawia, że mój gniew zaczyna słabnąć. W szpitalu zdiagnozowali u niej chorobędwubiegunową i poradzili mi specjalistycznąklinikę.Ja wolałem zabrać ją do domu.Była mojążoną, kochałem ją bardziej niż siebie samegoi chciałem się nią zaopiekować.Ale powiedzianomi, że przebywanie ze mną pogorszyłoby jej stani nie pomogłoby jej w odnalezieniu spokoju ducha.Nasza rodzina zaproponowała, że się nią zajmie,a mnie poradziła, żebym wyjechał, także dla 402/440własnego dobra.Nic nie jadłem, byłem nakrawędzi załamania.Nawet lekarz, który przyjął jąna leczenie, doradził mi wyjazd.W końcu się zgodziłem i wyjechałemz Sycylii.To było rozdzierające, ale w tamtejchwili było to jedyne możliwe rozwiązanie.Nie miałem jeszcze trzydziestu lat, a już byłemskończony.Nie tracąc nigdy kontaktu z Lucrezią,zacząłem pracować jak szalony w kuchniach nacałym świecie, aż w końcu zatrzymałem się tu,w Rzymie, gdzie udało mi się otworzyć pierwsząrestaurację.Cierpiałem tak bardzo, że myślałem, że umrę,ale z czasem, ku swojemu zaskoczeniu, powoli za-cząłem się odradzać.Na początku czułem sięz tego powodu niemal winny, ale wtedy jeszcze nierozumiałem.Prawda była taka, że już nigdy niemiałem być szczęśliwy, mogłem jedynie odczuwaćprzyjemność czysto materialną, fizyczną  jedyneantidotum na ból, które zawsze zabierałem ze sobą.To wtedy zacząłem szukać jej wszędzie, z pełną 403/440determinacją.Tak podpowiadał mi instynkt: seks,wino, jedzenie  wszystko, co dostarczało mijakiejś formy przyjemności, stawało się moimlekarstwem.Nie pomagało mi wyzdrowieć, alepozwalało nie umrzeć.Nigdy nie przestałem czuwać nad Lucrezią, alerobiłem to z daleka.Wszyscy doradzali mi, żebymzaczął nowe życie i zażądał rozwodu, ale ja nigdyo tym nie myślałem.Pozostawałem jej wiernyi w duchu wiedziałem, że nigdy więcej się nie za-kocham.I nigdy nie pragnąłem, żeby inna kobietazakochała się we mnie.Po roku Lucrezia zaczęła czuć się lepieji wyszła z kliniki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki