[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiał z nią porozmawiać.Czekał w kawiarni naprzeciwko blisko dwie godziny.Wreszcie wyszła z kamienicy.Bronek zapłacił w pośpiechu i ruszył za drobną kobietą. Szedł za nią kilka przecznic, upewniając się, czy nikt inny jej nie śledził.Skoro niezostała aresztowana razem z córką, Gestapo mogło pozostawić ją na wolności na wabia.Okazja nadarzyła się wreszcie na Brackiej koło Braci Jabłkowskich[59].Helena zatrzymałasię, żeby obejrzeć witrynę.Bronek wyszedł zza filaru i dotknął delikatnie jej ramienia.Kobietaodwróciła się gwałtownie. Proszę się obawiać.Chciałem tylko porozmawiać.Spotkaliśmy się już kiedyś. Wiem, kim pan jest przerwała mu Helena.Bronek urwał, zbity z tropu.Nie był w końcu dla Wandy nikim ważnym na pewno niena tyle, żeby jej matka zapamiętała jego twarz. Naprawdę? Moja córka przechowuje pańskie zdjęcie jak świętą relikwię.Bronek się zachwiał, jakby dostał cios między oczy.Nigdy nie zrobili sobie żadnegowspólnego zdjęcia.Widzieli się przecież raptem kilka razy w życiu.Jeśli Wanda miała jegozdjęcie, musiała zadać sobie trud, żeby je zdobyć.Po co miałaby to zrobić?! Moje.zdjęcie? wykrztusił. Nie stójmy na widoku powiedziała Helena.Przeszli pod kolumnadę tomu towarowego i stanęli przed witryną, udając, że oglądająmodnie ubranego męskiego manekina.Bronek drżał z podniecenia. Wanda jest na Pawiaku powiedziała spokojnie Helena. Wiem.Dlatego chciałem z panią porozmawiać.Helena spojrzała na niego, z nadzieją. Chcecie ją odbić? To niemożliwe. Bronek pokręcił głową. Ale możemy pomóc jej w ucieczce. Z Pawiaka? Za dobrze znam to więzienie.Byłam tam strażniczką. Właśnie dlatego może się to udać.Helena zamilkła na chwilę.Mogłaby przysiąc, że manekin na wystawie poruszył głową. Co mam zrobić? Najpierw trzeba nawiązać z nią kontakt.Zna pani kogoś pewnego?Helena skinęła głową. Już wysłałam do niej jeden gryps.Czekam na odpowiedz. Zwietnie.Proszę też narysować dokładny plan więzienia. Już panu powiedziałam. Z każdego więzienia da się uciec, panie Heleno powiedział Bronek, ściskając jąmocno za ramię.Cywia zmarła po kilku godzinach.Ciało trzeba było usunąć ze schronu, lecz Romek niechciał o tym słyszeć.Zagroził, że każdego, kto ośmieli się choćby tknąć martwą dziewczynę,zastrzeli na miejscu. Synku, jej już nie pomożesz szepnęła Sabina, chwyciwszy go za ramię. Nie możemyjej tu trzymać. Nie dotykaj mnie! wrzasnął Romek, wyrywając zza pasa pistolet. Co ty wyprawiasz? To twoja matka! powiedziała Lena. Zostawcie mnie wszyscy w spokoju, słyszycie?!W schronie zaległo ponure milczenie.Nikt nie odważył się sprzeciwić człowiekowiz pistoletem, ale dla wszystkich stało się jasne, że bez wody i kanalizacji, z rozkładającym siętrupem w środku ich dni w schronie są już policzone.Trwali jednak dalej.Wydawało się, że z każdą godziną przybywa w środku coraz więcejmuch, które brzęczały nieznośnie w ciszy.Romek nie odezwał się więcej ani do rodziców, anido Leny.Siedział przy martwej Cywii, przeczesując co jakiś czas jej włosy lub przecierając jejtwarz poślinioną chusteczką.Sabina łkała bezgłośnie w haftowaną poduszkę, którą udało się jejzabrać z domu.Lena próbowała ją pocieszać, że przecież żyli, byli razem, odnalezli się, a więcBóg na pewno nad nimi czuwał, bo wyraznie zakrawało to na cud.Matka załamała się jednakzupełnie.Jej mąż oszalał, syn mierzył do niej z pistoletu, a córka z własnej woli wróciłado piekła, żeby zginąć razem z nimi.Lena podeszła ostrożnie do brata i stanęła za nim. Kochałeś ją? szepnęła.Romek milczał przez dłuższą chwilę, zanim odpowiedział. Ledwo ją znałem. Pytam, czy ją kochałeś powtórzyła Lena.Romek odwrócił do niej nieruchomą maskę z zaschłego błota, w której tylko oczyporuszały się żywo. Lena, coś ty zrobiła?!Przywarli do siebie mocno. Prostytutka, która dała Lenie pastylki nasenne dla ojca, poruszyła się niespokojnie. Czujecie dym? powiedziała, pociągając nosem.Przez szpary w klapie rzeczywiście sączył się do środka dym, a w powietrzu czuć byłowyrazny swąd spalenizny.Lena podeszła ostrożnie do okna, żeby wyjrzeć na zewnątrz. Co pani robi, zobaczą nas! zawołała matka z dwojgiem dzieci.W oknie po przeciwnej stronie odbijał się wyrazny blask ognia.Ich kamienica się paliła.Lena już chciała krzyknąć, ale zdała sobie sprawę, że panika może ich zabić tak samo jak kuleczekających na dole esesmanów. Musimy uciekać powiedziała drżącym głosem. Nie możemy tu dłużej zostać. Dokąd chcesz uciekać, dziewczyno? Tu jest dobrze, trzeba tylko znalezć wodę zaprotestował zlany potem starszy pan, który gorączkował od kilku dni.Ale Lena już dopadła do matki. Trzeba obudzić tatę.Musimy uciekać. Co się tam dzieje? spytała Sabina. Budz go, mamo, nie ma czasu!Sabina potrząsnęła mocno mężem, który otworzył półprzytomne oczy. Tato, słyszysz mnie? powiedziała Lena. Idziemy stąd. Idziemy? Bardzo dobrze wymamrotał profesor Sajkowski, próbując wstać. Co wy wyprawiacie? Ciszej, do jasnej cholery zawołał prostytutka w halce. Nasza kamienica się pali powiedziała Lena ściszonym głosem. Gdzie?! Prostytutka dopadła do klapy, żeby ją otworzyć.Z otworu do środka buchnąłkłąb dymu. S brent![60] wrzasnął ktoś rozpaczliwie.Wybuchła panika.Część ludzi pchała się w popłochu do dziury, próbując przedrzeć sięprzez gęstniejące płomienie, inni wciskali się w kąty schronu.Modlitwy mieszały sięz przekleństwami.Przy dziurze rozgorzała walka.Nikt nie był w stanie wydostać się ze schronu. Cofnąć się! krzyknął Romek, wyciągając pistolet. Przechodzimy po kolei! Wszyscywyjdą!Na chwilę udało się zapanować nad sytuacją.Wydostali się najpierw do wypełnionegodymem pokoju, a potem na klatkę schodową.Cały dom stał w ogniu.Drewniane schody paliłysię z trzaskiem.Rozległ się jęk rozpaczy.Ludzie miotali się na wszystkie strony, tratując sięnawzajem i wpadając w płomienie.Najsprawniejsi próbowali opuszczać się po balustradziena niższe piętra.Chłopak w czerwonej cyklistówce spadł z kilku pięter prosto w studnię ognia. Nie przejdziemy! krzyknął Romek. Trzeba się przebić przez mur!Nikt go już nie słuchał.Ludzie usiłowali przepchać się przez płonące schody.Balustradapękła pod naporem tłumu.Kilkanaście ciał runęło z krzykiem w dół.Romek pociągnął za sobą rodziców i Lenę.Wpadli do jakiego mieszkania razemz kilkoma innymi uciekinierami.Powietrze było tu gęste od dymu, ale ogień nie zdążył jeszczedotrzeć.Romek rozejrzał się szybko. Tędy!Otworzył drzwi wychodzące na wspólny dla dwóch kamienic balkon.Romek szarpnąłżelazną kratą, która dzieliła balkon na dwie części
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Bruce Lansky [Girls to the Rescue 02] Girls to the Rescue Book 2 (pdf)
- Warren Adler Wojna państwa Rose 02 Dzieci państwa Rose
- Hieber Leanna Renee Percy Parker 02 Walka wiatła i mroku o Percy Parker (2)
- Coulter Catherine Gwiazda 02 Dzika gwiazda
- Kallysten [Blurred Trilogy 02 Blurred Bloodlines (pdf)
- § Trigiani Adriana Pula szczęcia 02 Pula marzeń
- Anne Stuart Czarny lód 02 Zimny jak lód
- Reynard Sylvain Piekło Gabriela 02 Ekstaza Gabriela
- Broadrick Annette Bracia z Teksasu 02 Zaloty po teksasku
- Bidwell George Michał i Pat 02 Synowie Pat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl