[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobranocdrogie dziecko.Poszedł do swojego pokoju i cicho zamknął drzwi.A tymczasem gdzie się tylko pojawił, w gmachu sądu, wkawiarni czy u przyjaciół, wszyscy uważali za swój obowiązekzłożyć staremu adwokatowi gratulacje i wyrazić zachwyty nadwspaniałą obroną i ogromnym sukcesem.Murasz corazbardziej posępniał, słuchając tych pochwał.Nie mógł sięopędzić od pewnych myśli nie mógł zapomnieć niektórychsłów i akcentu tych słów, z jakim je wypowiedział pewien bo-gaty pijak w wytwornej restauracji.Kiedy pewnego dnia, a było to bodaj w trzy czy cztery dni popamiętnym przyjęciu, starszy pan wrócił po południu dodomu, synowa wyszła mu na spotkanie i powiedziała: Jest do ojca pewna klientka, czeka w gabinecie. Przecież w domu nie przyjmuję.Trzeba było jejpowiedzieć, żeby zgłosiła się do zespołu w dniach i godzinachmojego dyżuru. Mówiłam jej, ale jest przyjezdną i nie będzie mogłazatrzymać się na parę dni, aby trafić na twój dyżur.Robibardzo miłe wrażenie Przystojna, elegancka.Zależy jej na tym,aby jak najwcześniej zobaczyć się z ojcem.Mecenas zdjął płaszcz i wszedł do gabinetu Z fotelapodniosła się wysoka, piękna kobieta Adwokat poznał  byłato Elżbieta M. Pani do mnie? Czym mogę służyć? Ja właściwie w domunie przyjmuję. Wiem.Uprzedzono mnie o tym, ale mogłam wyrwać się zpracy tylko na jeden dzień i zaraz muszę wracać.A uważam, żepowinnam porozmawiać z panem mecenasem. Proszę, niech pani siada.Elżbieta usiadła na wskazanym jej miejscu.Po chwili milczenia spojrzała na adwokata swoimi pięknymi,zielonymi oczyma i powiedziała: Nikt w życiu tak mnie nie dotknął, jak pan, paniemecenasie.Adwokat milczał.  Pan wie, o czym ja mówię.Te słowa będę pamiętała dokońca życia. Młoda, przystojna kobieta.Ma kochanka odwielu lat.Ale zdaje sobie coraz lepiej sprawę, że ten związeknie ma żadnej przyszłości.Kiedy kochanek zostajearesztowany, a trafia się inny adorator, kobieta natychmiastkorzysta z okazji i zawiera związek małżeński.Z jejpostępowania można jedynie sądzić o jej własnej wartościmoralnej, a nie wysnuwać wnioski dotyczące osób trzecich.Niesądzimy tutaj pani Elżbiety M., ani nie rozpatrujemy jejmoralności i norm etycznych, którymi się kieruje.W żadnymjednak razie wierność czy niewierność kochanki nie możeświadczyć o winie kochanka".Jak pan słyszy, mecenasie, zdajesię, że nie opuściłam ani jednego słowa z pańskiegoprzemówienia.Murasz nadal milczał. W swoim przemówieniu obrończym uznał pan zastosowne osłodzić mi tę pigułkę słowami o  wielkiej,prawdziwej miłości , którą być może spotkałam.Elżbieta M.roześmiała się sucho i nawet nie pytając opozwolenie zapaliła papierosa.Zaciągnęła się głęboko. Pan miał rację.Spotkałam tę  wielką, szaloną miłość.Właśnie Stanisława.Poświęciłam dla niego wszystko.Zerwałam z rodziną, która nigdy nie mogła się pogodzić z tym,że jestem tą trzecią.Moja pozycji, zarówno w pracy, jaktowarzyska, były nie do pozazdroszczenia.Oficjalny tytułkochanki pana inżyniera na pewno nie ułatwiał mi życia.Finansowo też  machnęła ręka.Nikt nie wie, ile zapłaciłamdługów pana Niteckiego.Ten warsztat zbankrutowałby dużowcześniej.Ale nie mówmy o tym.Gotowa byłam na wszystko.Godziłam się nawet z istnieniem tych innych.Bo to nieprawdaco mówiłam w sądzie, ze byłam jedyną.Jedyną. Ro-ześmiała się gorzkim śmiechem. A jednak nie chciała pani zaczekać nawet paru miesięcy dowyroku uniewinniającego  zauważył adwokat. Nie chciałam? Mogłabym czekać nawet piętnaście,poszłabym z nim razem nawet na szubienicę, gdyby Stanisławdla mnie zabił żonę.Ale on to zrobił nie dla mnie.Ja tego nie potrzebowałam i nie chciałam.On zabił dla pieniędzy.Dlatego,żeby moc zmieniać samochody i.kobiety.Byłam jednaklojalna aż do końca, chociaż, jak pan powiedział  rzuciłam go".Przez tę lojalność kłamałam i milczałam w sądzie.Za tęlojalność pan mnie tak upokorzył.To było podłe!Mecenas ciągle milczał. Pan jest adwokatem.Dla pana ten proces jest dużymsukcesem.Może nawet, mimo pańskiej wielkiej sławy,największym sukcesem w życiu.Pan otrzymał honorarium,wywiązał się z przyjętego na siebie obowiązku obrońcy i uzys-kał wyrok uniewinniający.Szedł pan do tego celu na nic niezważając.Dla pana ta historia jest już zamknięta, ja ją ciągle nanowo przeżywam.Murasz nawet nie drgnął na swoim fotelu. Powiem panu o czymś, o czym nikt nie wie.Może pozwolito panu zrozumieć, dlaczego nie czekałam tych paru miesięcy.Dlaczego wyszłam za maż za pierwszego lepszego człowieka.Pani zapaliła papierosa, który zdążył zgasnąć i mówiła dalej: To nieprawda, że zerwaliśmy z sobą.Stanisław zdołał miwytłumaczyć, że musi trochę  zablatować żonę , aby wyciągnąćod niej nieco pieniędzy.Ja zaślepiona w swojej  wielkiej mi-łości zgodziłam się i na to.Widywałam się z nim ukradkiem.Przyjeżdżałam do Krakowa, spotykaliśmy się w Zakopanem, wWarszawie, gdzie się dało.Pewnego wieczoru Stanisław zjawiłsię niespodziewanie u mnie w Katowicach.Chociaż lubił siębawić, nigdy jednak nie pił zbyt wiele.Przynajmniej ja nigdynie widziałam go pijanego.Tym razem był zupełnie urżnięty.Chciał zostać ze mną na noc.Kazałam mu się wynieść i przyjśćpo wytrzezwianiu.Odpowiedział mi - te słowa również długobędę pamiętała:  Nie bądz taka surowa.To może cię bardzodrogo kosztować.Nie zostaniesz panią Nitecką.Roześmiałamsię. I tak wiem, że nią nie zostanę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki