[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czemu tak ci się spieszy, żeby nampomagać?Haviland Tuf bezradnie rozłożył duże białe ręce.- Wiem, że być może uzna mnie pani za głupca, ale nic na to nie poradzę.Naturawyposażyła mnie w głęboko współczującą duszę, wrażliwą na cudze nieszczęścia.Nie mogęopuścić was w potrzebie, tak samo jak nie mógłbym świadomie skrzywdzić żadnego z moichkotów.Przypuszczam, że dawni właściciele  Arki mieli twardsze serca, ja jednak, choćbymchciał, nie jestem w stanie zmienić swojej sentymentalnej natury.Dlatego właśnie siedzęteraz tutaj przed panią, gotów w każdej chwili przystąpić do dzieła.- I nie chcesz niczego w zamian?- W zupełności wystarczy mi zwrot kosztów.Ponieważ będą dość znaczne, przydałaby mi się mała zaliczka, powiedzmy, w wysokości trzech milionów kredytek.Czy sądzi pani, żeto uczciwa propozycja?- A jakże! - parsknęła z przekąsem.- Za takie pieniądze można oczekiwaćprzynajmniej uczciwości, ale my już nie damy się tak łatwo nabrać.Nie jesteś pierwszy, Tuf.Byli tu przed tobą inni, którzy też chcieli szybko wzbogacić się kosztem naszegonieszczęścia.- Wyrządza mi pani wielką krzywdę - odparł ze smutkiem Tuf.- Nie dbam o siebie,tylko o  Arkę ; jest ogromna, a jej utrzymanie nadzwyczaj kosztowne.Może więc dwamiliony byłyby łatwiejsze do zaakceptowania? Chyba nie chce mi pani powiedzieć, że waszaplaneta jest warta mniej niż nędzne dwa miliony kredytek?Kefira Qay westchnęła głęboko.- Nie - odparła z bolesnym grymasem na wąskiej twarzy.- Nie chcę ci tegopowiedzieć.Jest tyle warta, ale pod warunkiem, że dotrzymasz słowa.Naturalnie zdajeszsobie sprawę, że dysponujemy ograniczonymi środkami, więc najpierw będę musiałaporozumieć się z przełożonymi.Nie mogę sama podjąć takiej decyzji.- Niespodziewaniepodniosła się z fotela.- Gdzie masz centralę łączności?- Zaraz po wyjściu z jadalni proszę skręcić w lewo i iść wzdłuż błękitnej linii wpodłodze.Piąte drzwi po prawej stronie.Tuf zaczekał, aż Strażniczka wyjdzie, po czym wstał z godnością i przystąpił dosprzątania ze stołu.Kiedy kobieta wróciła, czekał na nią z otwartym pojemnikiem zawierającymszkarłatny trunek, głaszcząc czarno-białego kota, który rozłożył się przed nim na stole.- Dostałeś tę robotę, Tuf - oznajmiła Kefira Qay i usiadła naprzeciwko.- Dwa milionykredytek, ale dopiero po wykonaniu zadania.- Zgoda.Proponuję, byśmy omówili szczegóły, racząc się tym wyśmienitym napojem.- Alkohol?- Aagodny narkotyk.- Strażnikowi nie wolno korzystać z żadnych środków pobudzających aniodurzających.Jesteśmy żołnierzami, a takie substancje zatruwają organizm i powodująspowolnienie reakcji.Strażnik musi być zawsze gotów do działania.- Postawa godna najwyższej pochwały - stwierdził z uznaniem Tuf, po czym napełniłswój kielich.-  Słoneczna Brzytwa musi jak najprędzej wracać na planetę.Potrzebujemy jej siłyognia. - W takim razie przygotuję wszystko do jej odlotu.A co z panią?- Zostałam oddelegowana - odparła z niechętnym grymasem na twarzy.- Mamdostarczać ci wszelkich informacji i pełnić funkcję łącznika między tobą a naszymi ludzmi.Woda rozciągała się od horyzontu po horyzont niczym doskonale gładkie zielonelustro.Dzień był gorący.Jaskrawożółty słoneczny blask bez trudu przenikał przez cienkąwarstwę złocistych obłoków.Statek unosił się nieruchomo na wodzie; wysokie burty lśniłymetalicznie w promieniach słońca, na odkrytym pokładzie trwała gorączkowa krzątanina -oaza ruchu na bezkresnym oceanie spokoju.Maleńcy jak owady, obnażeni do pasa mężczyznii kobiety, w pocie czoła pracowali przy włókach i sieciach.Z wody wynurzyła się ogromnametalowa łapa wypełniona ociekającymi wodą roślinami, przesunęła się nad otwartą ładownięi zrzuciła tam ładunek.Nieco dalej stały skrzynie pełne dużych mlecznych meduz.Nagle na pokładzie wybuchło zamieszanie.Z niewiadomego powodu część ludziporzuciła pracę i zaczęła biegać w tę i z powrotem, inni natomiast znieruchomieli na swoichstanowiskach i rozglądali się dokoła ze zdziwieniem.Tylko nieliczni jakby nigdy nic dalejwykonywali swoje obowiązki.Wielka metalowa łapa opadła z pluskiem do wody; niemal wtej samej chwili przy drugiej burcie wyłoniła się taka sama.Zamieszanie wzmagało się zkażdą chwilą.Dwaj mężczyzni zderzyli się i runęli na pokład.A potem spod kadłuba wystrzeliła pierwsza macka.Przy końcu miała średnicę męskiego ramienia, ale w miejscu, gdzie wyłaniała się zwody, dorównywała grubością pniu potężnego drzewa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki