[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Logika jest! odparł prefekt, prosta.wprawdzie, ale silna.wyrażona śmiało;to lubię, wezmę go do moich usług.Jednakże mi Jaśka zabraliście, księżerektorze, a w moje ręce go wziąwszy, już ja go wytresuję po mojemu,zobaczycie co z niego zrobię.Rektor się uśmiechnął.- A nie lepiej by go oddać księdzu Fizykowi?- Za nadto łagodny, rzekł prefekt, ja tu go dopiero ścisnę.bo to charakterpotrzebujący rygoru.  Oj księżuniu dobrodzieju, szepnął szlachcie, może by jego ksiądz Fizykuchodził, ale z przeproszeniem, Jegomości nie tak z oczów patrzy, żebyście gomieli pokonać.- No! no! bądz spokojny.już mnie to nie pierwszy raz, wiem jak i z kim.tojuż do mnie należy.zostawcie chłopca u mnie.Szlachcic rad, że się tak łatwo pozbył niewygodnego synowca, drapnął do domuw najlepszym humorze, a Longin poszedł zaraz zapoznać się ze studentami.Aniklasztor, ani prefekt, ani Fizyk, nic go nie straszyło, w obietnicę moczonychrózeg nie uwierzył, a to mu już pachło, że kupę widział chłopaków, którymmógł sypać guzy i kułaki; i swawolić jak chciał.Młodzież przyjęła go jakzawsze nowicjusza, nabierając się płatać mu figle i upokorzyć przybylca, aleledwie się o niego otarli, poznali, że z nim nie można było żartować.Zamiastpłakać Longin plunął w łapę i dalejże na całe skonfederowane wojsko jakSamson na Filistynów, zamiast szczęki oślej porwawszy kija, który tam właśnieleżał na podoręczu.Pierzchły spłoszone zastępy, ale zwycięzca nie przebłagałsię ich porażką i grzmocił uciekających, póki przerażony ich krzykiem ksiądzprefekt nie wyleciał z celi wołając:- Hola! co to jest!W oczach tego surowego mentora, Longin wytrzepał jeszcze kilku i siłą dopieropochwycony, przed trybunał, stanął w obliczu zagniewanego sędziego.Nazapytanie co by było powodem tego boju, wypowiedział śmiało, że zostałzaczepiony, a zatem inaczej postąpić nie mógł i bronić się musiał.Podobało się to księdzu prefektowi, który już miał słabość do malca, wszystkimkazano klęczeć, godzinę (co się pózniej na kwadransie skończyło) a Longinposzedł z palmą na śniadanie.Pierwsze i tak pełne zwycięstwo uzuchwaliło studenta, który od razu stanął naczele infimistów, a wyżej drugiej klasy rozciągał wpływ i władzę swoją.Położenie jego w komórce przy celi księdza prefekta, uczyniło go wkrótceważną nawet dla retorów figurą, wiedział bowiem i mógł donieść kiedy ksiądzprefekt śpi, kiedy się na rewię wojsk swoich wybiera, kiedy chory lub zleusposobiony na dyscyplinę pogląda, a ze wszystkiego Longuś skorzystać umiał.Z księdzem prefektem obchodził się zuchwale.i podbił go nadzieją, że wyjdzieniechybnie na wielkiego człowieka.Robił więc co mu się podobało, a konieckońców zawsze na swoim postawił; prefekt sam przed sobą ze zbytecznegofolgowania Longinowi tłumaczył się jak mógł. Bo to, mówił, z takimi charakterami nie można iść przebojem  muszę sobiei surowości, do której przywykłem, gwałt zadawać, a prowadzić go łagodnie,inaczej wszystko bym popsuł.Można by tego szaleńca do wściekłościrozdrażnić.A gdy ksiądz rektor upominał, ksiądz prefekt - ruszał tylko ramionami. No! no! no! już ja wiem jak sobie począć, subiektum wielkie, uczy sięogromnie, geniusz wrodzony jest.ot co ważna, a charakteru inaczej jak powolnością ugiąć i zmiękczyć nie podobna, bo to dusza hartowna i rzymskiegocoś w niej jest! o! rzymskiego! mości dzieju! starożytnego!Czasem, gdy był zmuszony ukarać, prefekt niepokoił się ogromnie i szedł samdo chłopca: A widzisz, mówił, a żal, a wstyd, a fe! a nie trzeba broić.no! no! na ten razidz już, wstań i do roboty.tylko ten ostatni raz daruję, ale uchowaj Bożejeszcze mi co spłatasz.o! o! zdasz mi rachunek i za zaległości! Ale za każdymrazem darowywał mu tak samo pod innym coraz pozorem.Chłopiec z nim robił co chciał, gdy butów nie wyczyścił, udawał ksiądz prefekt,że ich nie potrzebuje, gdy go nie posłuchał, zmieniał wolę i rozkaz, nie dającpowodu do nieposłuszeństwa.Longin panując tak, rozzuchwalił się do ostatka, a choć przywiązał się dopoczciwego prefekta, śmiał się z niego ze studentami i z talentem gonaśladował, sposób mówienia jego, ruchy, pogadanki, nawet głos jego zachrypłyudając doskonale.Raz tak w korytarzu zszedł go sam ksiądz prefekt na tej improwizowanejkomedii, ale nie dał mu poznać, że zrozumiał kogo tam przedstawiał.W godzinędopiero potem przyniesiono stołek i dyscyplinę nie tkniętą od dawna, anieubłagany sędzia stanął nad winowajcą. Widzisz moje dziecko, mości dzieju, rzekł zażywając tabaki, wszystko siędarowuje, a niewdzięczności przebaczyć się nie godzi.%7łartujesz sobie ze mnie,to dobrze, bardzo dobrze, ale gdy ci to płazem pójdzie, drwić sobie potembędziesz ze wszystkich starszych i z Boga.kładnij że się mościdzieju i promemoria Jacek Kanafarz niech mu wlepi trzydzieści!Longin zaklął się, że gdy go tkną dyscypliną życie sobie odejmie, począł sięuniewinniać jako to czynił podżegany, zmuszony, w myśli niewinnej, prefekt sięrozczulił i skończył na kazaniu z tekstu o niewdzięczności ludzkiej, przywodząclwa Androniklesowego, dwa psy kulawe i szczura co sieci przegryzał.Longinwcale nie słuchał perory, ale bardzo był rad, że się od dyscypliny wykręcił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki