[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Raz jeszcze wzeszło słońce i rzuciło swe blaski na trzydzieści dwa psy wśród nichszesnaście z połamanymi łapami zajmujące cały trotuar i połowę jezdni; dwunodzywidzowie zajmowali resztę przestrzeni.Jęki rannych, radosne szczekanie uleczonych zwierzątoraz komentarze obecnych obywateli zlewały się w chór głośny i podniosły.Ruch na tej ulicyustał.Dobry lekarz wziął sobie do pomocy kilku chirurgów i jeszcze przed świtem zdołałukończyć swą filantropijną pracę, wszelako gwoli ostrożności wystąpił poprzednio z gronaczłonków towarzystwa kościelnego, aby mieć możność wyrażania się z całą swobodąwymaganą przez okoliczności.Ale wszystko na świecie ma kres.Kiedy znowu zaświtał raneki dobry lekarz, wyjrzawszy oknem, ujrzał zwarty, ogromny, ciągnący się hen w dal tłum psówwyjących błagalnie, wówczas rzekł: Muszę wyznać, że ogłupiły mnie książki; opowiadają one tylko o pierwszej przyjemnejczęści historii, o reszcie zaś milczą.Podaj po mi fuzję, sprawa zaszła zbyt daleko.Wyszedł z fuzją, lecz podczas tego niechcący nastąpił na ogon pudlowi z prawdziwejopowieści i pudel czym prędzej ukąsił go w nogę, ponieważ był wściekły.Bowiem wielka ipodniosła sprawa, której oddawał się ten pudel, przyprawiła go o tak silny, niezwykłyentuzjazm, że w słabym łbie psim zawirowało wszystko i stąd wścieklizna.W miesiąc potemlitościwy lekarz konał w mękach wodowstrętu, a przywoławszy swych płaczących przyjaciół,tymi słowy odezwał się do nich: Strzeżcie się książek.Ukazują one tylko połowę historii.Jeśli kiedykolwiek jaki biednykaleka poprosi was o pomoc, a wy będziecie mieli wątpliwości co do rezultatów, jakie możemieć wasz dobry uczynek, to zachowajcie swe wątpliwości dla siebie, a proszącego o pomoc raczej zabijcie.Z tymi słowy obrócił się twarzą ku ścianie i wydał ostatnie tchnienie.%7łYCZLIWY PISARZPewien biedny, młody, początkujący literat daremnie dobijał się o przyjęcie do drukuswych rękopisów.Wreszcie, kiedy widmo śmierci głodowej zajrzało mu w oczy, opowiedziało swym smętnym położeniu pewnemu znakomitemu pisarzowi błagając go o radę i poparcie.Ten wspaniałomyślny człowiek bezzwłocznie odłożył swe własne sprawy na bok i zabrał siędo czytania odrzuconych rękopisów.Skończywszy uścisnął serdecznie dłoń młodzieńcowi irzekł: Znalazłem tu pewne wartościowe rzeczy, niech pan zajdzie do mnie jeszcze raz wponiedziałek.O oznaczonej godzinie znakomity pisarz ze słodkim uśmiechem, nie mówiąc ani słowa,rozłożył przed młodzianem jeszcze wilgotny od drukarskiej farby tygodnik.Jakież byłozdumienie biednego młodzieńca, gdy ujrzał na zadrukowanej stronie swój własny utwór! Czy zdołam kiedykolwiek zawołał padając na kolana i zalewając się łzami podziękować panu za ten wspaniałomyślny uczynek!Znakomitym pisarzem był sławny Snodgrass, a owym biednym początkującym literatem,ocalonym w ten sposób od śmierci głodowej i całkowitego zapoznania, równie znakomity wprzyszłości Snegsbay.Niechajże ten podniosły wypadek skłoni was do wysłuchania każdego początkującegoliterata, który potrzebuje pomocy.31Ci ąg dal szyNa przyszły tydzień Snegsbay ukazał się z pięcioma odrzuconymi rękopisami.Znakomitypisarz był tym nieco zdumiony, ponieważ ubiegający się o sławę literacką młodzieńcy prosząo pomoc, jak się wydaje, tylko raz.Pomimo to przerobił starannie te utwory, Usunąwszyzbędne kwiatki i wypełłszy kilka zagonów niestosownych przymiotników, po czym udało musię uzyskać to, że dwa utwory zostały przyjęte do druku.Minął dalszy tydzień i wdzięczny Snegsbay przybył z nowym towarem.Znakomity pisarzdoznał był za pierwszym razem, gdy pomógł biednemu debiutantowi, uczucia najwyższejsatysfakcji moralnej i z dumą przyrównywał się do wielkodusznych bohaterów, o którychczytał w książkach.Teraz atoli począł podejrzewać, że w dziedzinie szlachetnych epizodównatknął się na coś całkiem nowego.Tu entuzjazm jego ostygł nieco.Ale pomimo wszystkonie był w stanie odepchnąć pracowitego młodego pisarza, który uczepił się go z takwzruszającą prostotą i zaufaniem.I oto wreszcie pokazało się, że znakomity autor począł zupełnie tracić siły pod ciężarembiednego początkującego pisarza.Wszystkie jego łagodne wysiłki, zmierzające do zrzucenia zsiebie tego ciężaru, nie doprowadziły do niczego.Musiał co dzień udzielać rad, co dzieńmusiał zachęcać; zmuszony był bezustannie przerabiać utwory swego młodego przyjaciela, byje można było zaproponować redaktorom.Kiedy zaś młody poszukiwacz sławy wypłynąłwreszcie na powierzchnię, zdobył od razu niezwykłą popularność opisując prywatne życieznakomitego pisarza z tak niepowszednim humorem, z tak dokładnymi i zjadliwymiszczegółami, że książka rozeszła się w zdumiewającej ilości egzemplarzy, a serceznakomitego pisarza pękło z urazy.Wydając ostatnie tchnienie wyszeptał: Niestety, książki mnie oszukały; nie doprowadzają one całej historii do końca.O,przyjaciele moi! Strzeżcie się pracowitych, młodych literatów.Jeśli Bóg przeznaczył komuśśmierć głodową, nie ratujcie go, narażacie się bowiem na własną zgubę!32O FRYZJERACHWszystko na świecie podlega zmianom z wyjątkiem fryzjerów; ci nigdy się nie zmieniają.Twoje przeżycia w razurze, gdy wejdziesz tam po raz pierwszy, nie różnią się niczym odtwych przeżyć aż do końca życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Penny Jordan, Catherene George Zimowe gody (Prezent na Gwiazdkę; Narzeczony pod choinkę)
- Laurens Stephanie Czarna kobr Nierozwazna narzeczona
- Manzoni Alessandro Narzeczeni
- Marcus Aurelius' Meditations tr. Casaubon
- Aragon Louis Aurelian
- Sienkiewicz Henryk Pan Wołodyjowski
- W. Łysiak Cienie wysp dalekich
- Chimera Rob Thurman
- Coulter Catherine Córka czarnoksiężnika
- Kamienne tablice Wojciech Zukrowski
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elanor-witch.opx.pl