[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Musi być już dość pózno  zauważyłem  ludziezaczynają opuszczać plażę. Dziewczyna uśmiechnęła się i twarz jej powróciła naraz dodawnego wymiaru dziecinności; wydało mi się też od razu, ze powróciliśmy oboje dokądś, skądtylko na chwilę wyrwały nas zupełnie niezrozumiałe wypadki: znów była to tylko bardzo ładnadziewczyna, która mi się szalenie podobała, i ja nagle przy niej, znając już ją i rozmawiając z nią,jakby zbliżenie to stanowiło rzecz najoczywistszą w świecie.Jak to się dzieje?  zastanowiłem sięz wysiłkiem. Przecież nie danym mi było dotąd poznać w tym kraju dziewczyny tak świetnej idelikatnej, kruchej i ulepionej z tak drogich gatunków dziewczęcych substancji.Mogłem znaćdotąd i dotykać Blankę i Uschi, mogłem czuć się z nimi jak równy z równymi, była w tychstosunkach jakaś prawidłowość, niewarta tłumaczeń ani zastanowień.Lecz ta tu dziewczyna próczzwykłych skłonności budzi we mnie jeszcze lekką trwogę, szacunek i radość z racji gatunku irodzaju, do jakiego przynależy, a który jest mi zabroniony przez różne erupcje ludzkich podłości,jak na przykład niedawne piekło na plaży.Nie akceptuję warunków, w jakich żyję, wręcz ichnienawidzę, niemniej stanowią one nieodwołalną rzeczywistość, w której takim syntezom kobiecejświetności mogę wyłącznie podawać do stołu w Park   Hotelu, na uświęconej przemocązmotoryzowanych hord zasadzie niższości mego gatunku i rodzaju.A przecież właśnie w wynikuupokarzającej walki o równouprawnienie gatunków, w której przed pół godziną brałem udział,dość biernie i z kneblem niemocy w ustach, siedzę teraz obok tej dziewczyny i czuję, jak wmagiczny sposób znika spomiędzy nas nierówność&  Dlaczego poczęstowała mnie paniśliwką?  spytałem. Przedtem, przed tą całą aferą?  Bo nie wiedziałam, co powiedzieć odparła prosto.Wróciła już teraz całkowicie do swego dziecinnego, zakrawającego na pozę wyrazu twarzy, zaśja rozejrzałem się wokoło i stwierdziłem, że nikt już na nas nie zwraca uwagi.Było mi to zresztąjuż w tej chwili obojętne, uświadomiłem sobie, że jest mi niebywale dobrze, a może nawetszczęśliwie, że nie pamiętam o niczym sprzed pół godziny.Uwagę moją ześrodkowały bez resztyjej zęby, dziecięco szerokie, równe, bardzo ładne.Czy można już całować dziewczynę, gdy ma takdziecinne zęby młodszej siostry?  zastanawiało mnie.Naprężyłem nieznacznie mięśnie ramion izadbałem o uwydatnienie muskułów szyi i piersi, aby wydać się bardziej żylastym, silnym,muskularnym, opalonym, wygładzonym przez słońce, wiatr i wodę, a więc, w mym przekonaniu,zewnętrznie atrakcyjnym; głosowi nadałem ową nonszalancką giętkość i zaczepność, będącą wmym pojęciu marką światowości sprzymierzonej z ludowo  wielkomiejskim cwaniactwem,która wydawała mi się zawsze koncentratem polotu i męskiego czaru. Chodzi pani jeszcze do szkoły  oświadczyłem raczej, niż spytałem tonem niedopuszczającym pomyłki. Skądże znowu&  roześmiała się. Pracuję.Już od roku.Zrobiłam maturę przed rokiem. Czyli ma pani dziewiętnaście lat? Osiemnaście. Taka wojenna matura? Ulgowa? Czy nadzwyczajne zdolności? Nie wiem.Może jedno i drugie. Skąd ma pani takie śliczne rzeczy? Te torby, koszyki, puderniczki, prześcieradła kąpielowe, spódnice? Podobają się panu? Podobają.Dziwi mnie tylko, skąd to wszystko, w takim gatunku i w takiej ilości, do młodej,ładnej dziewczyny.Aż podejrzane. Nie rozumiem? Chyba zdaje sobie pani sprawę z tego, że jest pani bardzo ładna? Nikt mi dotąd tego nie mówił.Nie wiem& Siostrzyczko, przestań& Nie do mnie te zagrania. Znów nie rozumiem&  uśmiechnęła się jakby z zakłopotaniem.Stara wyjadaczka pomyślałem. Teraz już jasne: numer na dziecinność! No, więc dobrze, jest pani tylko interesująca.Ja za to wszystko rozumiem.Ale pogoda, co?Gdzie pani pracuje? Może to tajemnica? Skądże znowu! Pracuję w Instytucie Doświadczalnym Techniki Fotograficznej.Specjalność:emulsje światłoczułe.Mówi to coś panu? Nic a nic.Chyba ma pani kupę własnych zdjęć? Mam.Niemal eksperymentują na mnie.Po wojnie wybieram się na chemię.Mam jużprzygotowanie praktyczne, to coś znaczy.Sunęła ręką po trawie, wokół swego koszyka, i znalazła jeszcze jedną śliwkę.Nieoczekiwanym,wypełnionym miękką kobiecością ruchem podała mi ją do ust.Było coś trudno uchwytnego w tymgeście, jakaś uległość czy oddanie, nakazujące zaczepienie wszelkich myśli o jego apel, czy nakaz.Wmawiasz sobie  pomyślałem. %7ładna młodość, niewinność ani nadzwyczajność.W tym jestjakiś numer: kupa fotografii, kosztowne drobiazgi.Kto wie, czy gdybyś postarał się bardzo, niemiałbyś jej za trzy dni w łóżku, mimo że teraz wydaje ci się to takie nieosiągalne, dalekie,niemożliwe.Na pewno zresztą jest starsza, niż mówi i na ile wygląda& Jak się pani nazywa? Hella. Pierwszy raz słyszę takie imię. Istotnie, jest dość rzadkie.Po co nosi pan cały czas ten czepek?Tym samym ruchem, co przed chwilą, ściągnęła mi czepek pływacki z głowy.Ciekawe pomyślałem sobie  czym mogłem uczynić na niej tak piorunujące wrażenie? A może należy poprostu do tych, na których nietrudno jest wywrzeć wrażenie? Gdyby został tu Marceł lub Piotr, taksamo kładłaby im do ust śliwki i ściągała czepki z głowy. Co pani robi dziś wieczorem, Hello? Dziś wieczorem?  zdziwiła się. Tak, dziś wieczorem. Jestem zajęta. A jutro? Też jestem zajęta. A pojutrze? Też.Wie pan, ja zawsze jestem bardzo zajęta. Rozumiem.Szkoda. A dlaczego pan pyta? Bo pragnąłbym spotkać się z panią.W jakiejś kawiarni.Posiedzieć przy stoliku i powiedziećpani mnóstwo interesujących panią rzeczy. Mnie interesujących?  zdziwiła się. Panią.I mnie też. Dobrze  zdecydowała się naraz. Spotkajmy się pojutrze.  Przecież jest pani zajęta. Ale na jeden wieczór mogę sobie pozwolić Dlaczego zatem pojutrze, a nie na przykład jutro albo za trzy dni?  badałem. Może być jutro albo za trzy dni.Jak pan woli. Pojutrze?  Zastanowiłem się szybko: poproszę Piotra o zastępstwo od dziewiątej.Wspaniale Proszę wyznaczyć kawiarnię.Czekam na panią o dziewiątej, dobrze? O dziewiątej? Tak pózno? Nie mogę tak pózno. W takim razie po południu. Pracuję pojutrze do ósmej.Dziś zupełnie wyjątkowo tak się zdarzyło, że miałam wolne.Wogóle, mnóstwo pracujemy w tym instytucie.Wie pan, wojna Widzi pani dla mnie najwygodniejszy jest wieczór.Jak się pani zapewne domyśla, ja teżpracuję. Gdzie?Zawahałem się przez chwilę.Zawsze w tym momencie pomagała zdublowana nonszalancja,ukazująca jakoby zabawną dobrowolną dwuznaczność mej sytuacji podszytą niby fantazją ikaprysem lub enigmatyczną sugestią ze jest w tym coś jeszcze, coś ważnego i tajemniczego.Sekunda wahania wyznaczyła klęskę, nonszalancja zawiodła na całej linii, była zupełnienieprzydatna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki