[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A przecież zupełnie innemieli plany.Matthias, wykorzystując sędziwy wiek swego ojca, wpadł na skuteczny, jak się okazałopomysł.Albrecht podchwycił grę w pół słowa.Przywołał strażnika, któremu oznajmił, że whotelu, w Sopocie zostawił bardzo poważne leki nasercowe, które zażywać musi o stałej po-rze.brak lekarstwa i niespodziewana dawka emocji, spowodować może tragiczne w skutkachnastępstwa.Prośba poskutkowała. Turyści mogli wrócić najkrótszą drogą do hotelu, ale w  aresz-cie pozostały ich paszporty, po które zgłosić się mieli w poniedziałek rano.Wyjechali z Pucka drogą do Redy.Skoro tak wygląda sytuacja w Polsce i nie ma pewności co do dalszych kroków, to lepiejplan zrealizować od razu.Skręcili w lewo do Osłonina i Rzucewa.Bastuba, Jaks, Kolp, Kreft, Miller, Myslisz, Pioch, Piontek, Walter, Wreza, przypominałhrabia Albrecht nazwiska tych, z którymi pracował przed wojną na majątkach dziadka Belo-wa.W Osłoninie przed jedną z chałup napotkali starego człowieka.Zatrzymują się.Hrabia niema wątpliwości.Odzywa się po polsku.-Dzień dobry panie Langowski, czy pan mnie poznaje?Staruszek wstaje i odpowiada w języku niemieckim:O, panie hrabio, czemu pan mówi do mnie po polsku, przecież zwykle rozmawialiśmy poniemiecku.Na to hrabia dobitnie i z właściwym akcentem:-Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.-Na wieki wieków amen, odpowiedział pan Langowski, z trudem powstrzymując łzy.Po chwili dołączyli sąsiedzi.Zebrało się około 10 osób.Opowieściom nie było końca.Mówili wszyscy jednocześnie o wojnie, o komunistach, o pegieerach, o  Solidarności , ostanie wojennym.Zaczęło się ściemniać, kiedy padło niespodziewane pytanie:-Czy wy tu wrócicie?Zapanowała cisza.Trzeba było tłumaczyć, że nie, że prawo tego nie przewiduje, że  oj-czyzna tylko w polskim brzmieniu oznacza ziemię ojców, a  heimat i  vaterland to mimowszystko dwie różne wartości, które nie zawsze występują w parze.%7łegnali się, śpiewając  Sto lat.129 Gdy  turyści wrócili do hotelu było już dobrze po północy.Przy recepcji od kilku godzinczekali na nich pracownicy Służby Bezpieczeństwa.Pokierowali ich prosto do pokoju.I wte-dy zaczęło się przesłuchanie.Gdzie byli tak długo, u kogo, w jakim celu, o czym rozmawiali, itd.Jeden pytał, drugiprotokołował.- A jak to było za niemieckich czasów?Tym pytaniem oficer SB rozpoczął nowy rozdział w przesłuchiwaniu.Wiele prawdy do-wiedział się z obszernej wypowiedzi hrabiego, który nie miał nic do ukrycia.- To w końcu kim pan jest Niemcem, czy Polakiem, spytał jednoznacznie oficer.- Jestem Niemcem, odpowiedział spokojnie hrabia.W przeszłości na tych ziemiach opróczPolaków mieszkali również Niemcy, ale wówczas nikomu to nie przeszkadzało.Podobnie, jakdziś nie przeszkadza nam w rozmowie język polski, prawda?Na to pytanie oficer nic nie odpowiedział.Zażądał podpisu pod zeznaniem i kazał stawićsię rano w gdańskim areszcie, przy ulicy Kurkowej.Jak się okazało, czekały tam już na nich zarekwirowane w Pucku paszporty.Oddano je, zjednoczesnym wyjaśnieniem, że ponieważ od czasu zakończenia wojny są w Polsce po razpierwszy, przejść musieli pełen zakres badań, które jednoznacznie dowiodły całkowitej czy-stości i prawowitości.W tym krótkim czasie sprawdzono archiwa Komisji Badań ZbrodniHitlerowskich oraz kartoteki w MSW i Naczelnym Trybunale Narodowym.Odtąd hrabia poruszać się mógł w dowolnym kierunku, na terenie całej Polski, z wyjąt-kiem terenów wojskowych.Do Krokowej jechali więc w poczuciu pewności, dalekiej jednak od przeświadczenia osprawiedliwości dziejowej.Labuda, Marszal, Minga, Paczoch, Pahl - powtarzał hrabia nazwiska dobrych znajomych zKrokowej i okolic.Zajechali na dziedziniec zamku.Dach prawego skrzydła był już mocno wklęśnięty.Wła-ściwie zapadał się.W zamku trwało jednak życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki