[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A może ja ją naprawdę kocham? - pomyślał.- Ją.98Ewę.- i zamarł naraz wobec tej prostackiej prawdy.Zdjął go niedobry dreszcz, zdążyłjeszcze pomyśleć: - A to ci heca& - na korytarzu rozległy się kroki, a zaraz po tympukanie do drzwi.- Tak - zawołał Nowak przyzwalająco, z ostentacyjną rześkością.Drzwi uchyliły się powoli i Ewa wsunęła głowę.- Można? - spytała bardzo grzecznie.- Oczywiście - odparł z młodzieńczym entuzjazmem Nowak.- świetnie, żeś przyszła.Strasznie się cieszę.- Co się z tobą dzieje, Ronaldzie? Co za historie? Jakieś wypadki, choroby? Co toznaczy?Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, z rękami schowanymi do tyłu.Widocznabyła doskonale, w całej okazałości, w pełni światła z okna.- Jak ty świetnie wyglądasz& - szepnął Nowak, wypadając na sekundę z roli.- Och, taki stary kostium&- Doskonały - rzekł Nowak już prawidłowo, z przychylną obojętnością.- No, cóż,widzisz, miałem przykre zdarzenie.Odnowiła się stara kontuzja.Pozostałość po pełnejchwały młodości wyczynowca.Niebawem przejdzie.- Co to znaczy: stara kontuzja?- Historia nudna i zawiła, zostawmy ją lepiej specjalistom.Dość na tym, że jak zlestąpnę, potknę się, czy zawadzę o coś lewą nogą następuje mała eksplozja w moimlewym kolanie, która utrudnia mi chodzenie przez pewien czas.Potem wszystkoprzechodzi i znów mogę biegać.Jak zajączek.- Ale teraz bieda, no nie? Leżysz w łóżku, nie możesz się ruszyć i czujesz sięzapewne fatalnie, co?- Mogę cię zapewnić, że wszelkie inne me możliwości, poza zdolnością szybkiegoprzenoszenia się z miejsca na miejsce, pozostały w stanie nienaruszonym.- Zajączku, ostrzegam cię, zdążasz niedwuznacznie ku karierze prosiaka.- Być może, że jestem nieco prostolinijny, ale powoduje mną pragnienie prawdy.- Jakiej prawdy? O czym?- O ohydzie twego wczorajszego postępku.- Och - rzekła Ewa niedbale - jest to wypróbowana metoda.- Metoda?- Metoda pozbywania się napastliwie usposobionych mężczyzn.Siła nic tu niepomaga.Niewinne zamarkowanie odwiecznej rutyny, & tylko nie tak gwałtownie, poco od razu drzeć i niszczyć, wszystko dziś takie drogie, pan pozwoli, że ja sama& poczym mądry unik i wyprostowanie sytuacji.Przyznasz, Ronaldzie, że w moimpołożeniu niezbędne jest dysponowanie metodą, zdającą egzamin w każdychokolicznościach.- Co znaczy: w twoim położeniu? - mruknął Nowak.- Jak wiesz, mam tak zwane warunki.Nie jestem szpetna, ale za to z natury ciekawa.Zżera mnie pospolita ciekawość.Cholernie interesuje mnie życie.Gdybym więc poszłana żywioł, bez uzbrojenia się w metodę, musiałabym chyba wspominać mychkochanków przy pomocy elektrycznej maszyny do liczenia.- Rozumiem - rzekł Nowak.- Chcesz papierosa?- Chcę - rzekła Ewa i usiadła w nogach łóżka Nowaka, opierając się o żelazną poręcz.99- Aadnie wyglądasz.- Ja? - zdziwił się Nowak.- Tak, ty.Biała koszulka gimnastyczna i smagłe ramiona.Jesteś, jak to się mówi,proporcjonalnie zbudowany.- Słusznie.Mam także lekką gorączkę.To upiększa. Co mnie to wszystko obchodzi? - pomyślała Ewa.- O czym on mówi? O gorączce?Aadnie wygląda w tej koszulce gimnastycznej, tak chłopięco& - To nie dlatego - rzekła Ewa.Chwilę palili w milczeniu.- Słuchaj, Ewo - rzekł Nowak poważnie - co właściwie miał znaczyć ten list?Ewa milczała długo.Nowak czekał cierpliwie, paląc spokojnie papierosa.- Ten list - zaczęła Ewa powoli - właściwie miał nic nie znaczyć.Był szczery, towszystko.- Ewo - Nowak oparł się na łokciu, pochylił ku Ewie i ujął jej rękę ruchem ciepłym,serdecznym.- Ewo, nie wolno ci teraz stchórzyć.Mów wszystko, co masz dopowiedzenia.- Kiedy ja mam nie wiele do powiedzenia.Nie chciałabym, żebyś mnie zle zrozumiał.Bardzo nie chciałabym, żeby to wszystko, między nami, skończyło się jakoś głupio.Każde z nas pojedzie w inną stronę i koniec.Nie wiem, ale dziś rano wydało mi sięnaraz, że można coś zatrzymać, chociaż nie wiem co.W każdym razie coś nie zabardzo ważnego, a ładnego.No i usiadłam i napisałam.Tylko, że jak ja coś napiszę, tona piśmie staje się to od razu jakieś ważne, ciężkie, zasadnicze.Po prostu nie mamlekkiego pióra, ot co&Nowak położył się z powrotem na wznak i kończył papierosa.- Dlaczego: każde w inną stronę? - rzekł po dłuższej chwili.- Możemy przecieżpojechać w jedną stronę.Bez względu na to, w którą.- Nie.Razem możemy pojechać tylko w jedną stronę.W tę, w którą wczorajproponowałeś, a w którą ja nie mogę.Nowak westchnął ciężko.- Nie - rzekł ze zmęczeniem w głosie.- Niestety.Możemy pojechać w jedną stronęi to nie razem.Do Warszawy.A dalej& zobaczy się, co będzie.Milczeli długo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Edigey Jerzy Pomysł za siedem milionów
- W. Łysiak Cienie wysp dalekich
- W dalekim kraju Holeman Linda
- SIEDEM KANARKÓW MAURYCEGO Zeydler Zborowski Zygmunt Siedem kanarków Maurycego
- Tyrmand Leopold Filip
- Kraszewski Józef Ignacy Dwie Królowe czasy Bony
- wsp%2525C3%2525B3%2525C5%252582czesne%252Bkoncepcje%252Bprzyw%2525C3%2525B3dztwa%25252C%252Ba%252Bfunkcje%252Bkierownika%252Bi%252Bor
- Manzoni Alessandro Narzeczeni
- Graham Heather 01 Za wszelka cene (Mroczny nie zn
- Burrough Bryan Wrogowie publiczni
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szopcia.htw.pl