[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkie telepatyczne wąsiki małej kotki drżały teraz, a oczy były szeroko otwartez niepokoju.- Czy wszystko w porządku? Może powinnam odejść i wrócićw stosowniej szym momencie?Lady Tilpot prychnęła z rozdrażnienia.- Nasi goście zjawią się za kilka minut.Kiedyż to, twoim zdaniem, miałby być stosowniejszy moment, Floro? Gdy sobie pójdą? A teraz przestańudawać głuptasa - ciągnęła stara dama - chodz tutaj i usiądz.Już dobrze.Właśnie tak.Napusz sobie włosy, dziecko.Płaskie włosy są zmorą naszejrodziny.Schowaj pantofle pod spódnicę.Proszę ją poszczypać w policzki,panno Nash.Jest zdecydowanie za blada.Obu im, Florze i Helenie, zostało oszczędzone to ostatnie, gdyż lokaj-bardziej śniady John niż ten, który usługiwał im wcześniej - stanął wdrzwiach i zapowiedział pierwszych gości.- Jest panią wyraznie oczarowany - powiedział wielebny Tawster, zerkającna DeMarca i pieczołowicie zlizując cukier z koniuszków palców.Pastor byłznanym amatorem kandyzowanych owoców, a teraz, gdy łasowanie obudziłow nim przypływ ciepłych uczuć, postanowił przyłożyć rękę do swatania.Helena w zamyśleniu obserwowała DeMarca, który stał sztywno przydrzwiach i przyglądał się reszcie towarzystwa ze zle ukrywaną pogardą.Chociaż to właśnie jego początkowo posądzała o przysyłanie róż, nie mogłasobie wyobrazić, jak mógłby zorganizować, by pojawiały się w różnych dziw-nych miejscach w tym domu.Raczej musi mieć wielbiciela wśród służby.A co do róży w powozie.? Pewnie ją zostawił poprzedni pasażer.Pierwszązaś z pewnością przysłał Oswald.Zaczyna puszczać wodze fantazji.Takiesą skutki, kiedy się udaje, że jest się kim innym niż naprawdę.90Odwróciła wzrok od wicehrabiego.Spotkali się w tym tygodniu dwarazy, a on nie zdobył się na więcej niż tylko skłonienie głowy.Lord DeMarc,uznała, przypomniał sobie wreszcie o dzielącej ich przepaści społecznej.- Myślę, że pan się myli, pastorze.On jest tutaj dla Flory.- Zapewne ma pani rację - przyznał pastor, wrzucając do ust jeszcze je-den owoc.- Ale czy wszyscy mężczyzni nie znalezli się tutaj z tego powo-du? Wyłączając oczywiście mnie.Ja jednak.- westchnął - z pewnością niejestem obiektem marzeń młodej dziewczyny.- Być przewodnikiem duchowym lady Tilpot - zapewniła go Helena - toznacznie bardziej heroiczna rola.- Jest pani jak zawsze dyplomatyczna, panno Nash.- Nachmurzył sięlekko i obrzucił ją badawczym spojrzeniem.-Ale.- Co takiego, pastorze?Pokręcił głową.- Obawiam się, że byłbym zbyt bezpośredni.- Bardzo proszę tak nie myśleć - powiedziała.- Uważam pana za przyja-ciela.- Naprawdę? - Jego twarz się rozjaśniła.- Jakie to urocze z pani strony!- Zachwyt zbladł, ustępując zaniepokojeniu.- Tylko że.czy to sińce podpani oczyma? Och, proszę mnie zle nie rozumieć.Jest pani jak zwykle nad-zwyczaj urocza.Ale czy coś panią trapi?- Trapi? - powtórzyła Helena, zaskoczona wnikliwością pastora.- Nie.To znaczy nic takiego, co mogłoby pana niepokoić.- Ojej! Więc jednak byłem zbyt bezpośredni.Błagam o wybaczenie.- Nie, nie! To nieprawda.Zapewniam.- W takim razie niech mi będzie wolno o coś zapytać.Widzi pani, przy-wiązałem się do niej.W jak najbardziej braterski sposób - dodał pospiesz-nie.-Nie jestem wprawdzie pani bratem, ale martwi mnie, że jest pani samana świecie i w razie jakichś kłopotów nie miałaby pani do kogo się zwrócić.Nie lubię zle mówić o mej dobrodziejce - zniżył głos - lecz nie widzę jejw roli pani obrończyni.Ja zaś, choć byłbym uszczęśliwiony i pochlebiałobymi, gdybym został pani duchowym doradcą, w sprawach świeckich nie je-stem odpowiednio przygotowany.- Uśmiechnął się skromnie.-Nie umiał-bym stoczyć pojedynku dla pani.Błagam, niech mnie pani uspokoi w tejsprawie, jeśli to możliwe.Czy jest ktoś, na kim mogłaby pani polegać, jeślichodzi o faktyczną obronę w razie potrzeby?Przyglądał jej się ze ściągniętymi brwiami.Czy jest ktoś taki? Nigdy nie zadała sobie takiego pytania.91- Mam siostrę, Kate - odpowiedziała po chwili namysłu.- A mój szwa-gier jest bardzo dzielnym mężczyzną.- Ale oni są na kontynencie, czy tak?- Tak.- Nie ma nikogo więcej? Wuja? Kuzyna? Przyjaciela rodziny?Ramsey Munro.Gdyby znalazła się w prawdziwych opałach, mogłaby sięzwrócić do niego.Zrobiłby wszystko, co w jego mocy, by jej pomóc - ślubował,że tak postąpi - a wszystko", co w mocy Ramseya Munro, to było bardzo dużo.Zwiadomość tego spłynęła na nią uspokajając i rozpraszając obawy.Uśmiechnęła się do pastora.- Proszę się nie martwić, pastorze.Nie zostałabym bez pomocy - powiedziała.Tawster spojrzał na nią z powątpiewaniem.- Mam taką nadzieję, panno Nash.To straszna rzecz być samemu na świe-cie.Doprawdy straszna.A jeśli kiedyś poczuje pani potrzebę znalezieniapowiernika lub doradcy, bez względu na to, co by sugerowały pozory, jestembardzo dobry w tej roli.Proszę o tym pamiętać, panno Nash.- Bardzo dziękuję, pastorze.Będę pamiętała - obiecała Helena.podobny do cięcia manewr, którykończy się trafieniemJesteśmy na miejscu, proszę pani.Powóz zatrzymał się, a Helena ciaśniej zaciągnęła płaszcz pod brodą i po-prawiła maskę z papier-mache zakrywającą jej twarz.Wysiadła i zapłaciławoznicy, po czym rozejrzała się po okolicy, niepodobnej do miejsc, w jakichbywała do tej pory.Po drugiej stronie wąskiej ulicy pełnej ludzi budynki, stłoczone jeden przydrugim, nikły kilka metrów przed nią w słonawej mgle znad Tamizy.Latar-nie gazowe pływały jak lampki spirytusowe w oparze nad brukiem.Zwiatłabłyskały z pootwieranych drzwi u stóp schodków prowadzących do pod-ziemnych światów poniżej poziomu ulicy.92Tawerny, pomyślała Helena, widząc grupki ludzi wchodzących do tychjaskrawo oświetlonych otworów i innych wychodzących stamtąd, mężczyznw prostych kubrakach i kobiety w kolorowych sukniach i szalach.Nie do-strzegła nigdzie tabliczek z numerami, nie wiedziała więc, jak znajdzie ad-res podany przez Oswalda.Nic tutaj nie przypominało sali balowej ani na-wet najskromniejszego klubu.Wszystkie domy wyglądały tak samo,podejrzanie i tajemniczo.Wreszcie wypatrzyła trzy kobiety w kostiumach wchodzące po niskichschodkach ku niepozornym drzwiom.Dwie, tak jak ona, nosiły maski, trze-cia miała odkrytą twarz i prawie tak samo odkryty biust.Powiewały za nimipióra i unosił się hałaśliwy śmiech.Helena ruszyła ich śladem.- To pewne, że on tam jest? - spytała swe towarzyszki ostatnia z kobiet.- Tak, bez wątpienia.Wiem od Jonatana, że obiecał przyjść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- BAL UMARŁYCH DZIEWCZYN cała ksišżka
- Brockway Connie Niebezpieczny kochanek 01 Niebezpieczny kochanek
- 22. Brockway Connie W labiryncie uczuc The Rose Hu
- West Annie wiatowe Życie Duo 350 Bal maskowy
- Brockway Connie Ostatni bal
- Irene Radford Merlins Descendents 02 Guardian of the Trust
- Oliver Lauren Delirium 01 Delirium
- Kane Stacia The Downside Ghost 03 Miasto Duchów
- Katechizm Rakowski
- Korkozowicz Kazimierz Czarny 01 Przyłbice i kaptury
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkla.opx.pl