[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jack Burden mógł odczytywać te słowa, ale jakże miał je zrozumieć?Dla niego były tylko słowami, bo świat przedstawiał mu się wtedy poprostu jako nagromadzenie jakichś szczątków podobnych do połamanych,popsutych i zakurzonych przedmiotów zebranych na strychu.Alboteż był strumieniem rzeczy przepływających mu przed oczami (czy zaoczami) i w ostatecznym wyniku żadna z nich nie miała nic wspólnego zczymkolwiek innym.Albo może odłożył dziennik Cassa Masterna nie dlatego, że nie mógłgo zrozumieć, ale że bał się zrozumieć, bo to, co mógłby zrozumieć, byłodla niego wyrzutem.Tak czy owak odłożył dziennik i wkroczył w jeden z okresówWielkiego Snu.Wracał do domu wieczorem, a ponieważ wiedział, żenie będzie mógł pracować, więc kładł się od razu do łóżka.Sypiał podwanaście, czternaście, piętnaście godzin i śpiąc, czuł, jak zapada się wsen coraz głębiej i głębiej, niczym nurek opuszczający się w ciemną wodę,wymacujący coś, co może tam być i co by błyszczało, gdyby w głębiniebyło światło, którego nie ma.A potem, rano, leżał w łóżku, niczego niepragnąc, nawet nie czując głodu, i słuchał drobnych odgłosów świata,które wkradały się i wsączały do pokoju pod drzwiami, przez szkło, przezszpary w ścianach, przez pory drewna i tynku.I wtedy myślał: Jeżeli niewstanę, nie będę mógł wrócić do łóżka.Wstawał więc i wychodził naświat, który wydawał mu się bardzo obcy, ale obcością dręczącą, jak światdzieciństwa, do którego wraca człowiek stary.A potem, któregoś rana, wyszedł na ten świat i nie wrócił więcejdo pokoju i sosnowego stolika.Czarne bruliony dziennika, obrączka,fotografia, paczka listów zostały tam obok grubego stosu kartek rękopisu dzieł wszystkich Jacka Burdena których rogi zaczynały już zwijać siępod przyciskiem.W kilka tygodni pózniej gospodyni przesłała mu za pobraniem dużąpaczkę zawierającą materiały pozostawione na małym sosnowymi stoliku.Paczka ta, nie otwierana, wędrowała z nim z jednego umeblowanegopokoju do drugiego, do mieszkania, które przez pewien czas zajmowałze swoją piękną żoną, Lois, póki nie przyszła chwila, gdy wyszedł poprostu za drzwi i więcej nie wrócił, do innych umeblowanych pokojówi pokojów hotelowych duża kwadratowa paczka zawinięta w żółknącybrązowy papier, obwiązana rozluznionym sznurkiem, z blaknącym powolinapisem: Pan Jack Burden.ROZDZIAA PITYTaki był koniec mojej pierwszej wyprawy w uroki przeszłości, moichpierwszych badań historycznych.Jak już wspomniałem, nie bardzo sięto udało.Natomiast druga praca stała się sensacyjnym sukcesem.Byłato Sprawa Szlachetnego Sędziego i miałem wszelkie powody winszowaćsobie dobrze wykonanej roboty.Ta doskonała praca badawcza nosiła naswej technicznej doskonałości tylko jedną skazę: miała pewne znaczenie.Jak powiedziałem, wszystko zaczęło się od tego, że Szef, siedząc wpędzącym przez noc czarnym cadillacu, powiedział do mnie (do tegoMnie, który byłem tym, czym stał się Jack Burden, badacz historii): Zawsze coś jest.A ja powiedziałem: Może nie na sędziego.A on rzekł: Człowiek poczęty jest w grzechu, a zrodzon w nieprawości,i przechodzi od odoru pieluch do smrodu całunu.Zawsze coś jest.Czarny cadillac huczał, pędząc poprzez noc, opony syczały po asfalcie,a obok przemykały czarne pola pręgowane mgłą.Cukierek prowadziłpochylony nad kierownicą, która wydawała się za duża dla niego, a Szefsiedział wyprostowany obok na przednim siedzeniu.Widziałem ciemnąbryłę jego głowy na tle tunelu światła, którym gnaliśmy.A potem sięzdrzemnąłem.Obudziło mnie hamowanie.Uświadomiłem sobie, że jesteśmy zpowrotem na farmie Starka.Wylazłem z wozu.Szef już stał w ogrodzie,zaraz za bramą, w świetle gwiazd; Cukierek zamykał na klucz drzwiczkiauta.Kiedy znalazłem się w ogrodzie, Szef powiedział: Cukierek prześpi się na dole, na tapczanie, a dla ciebie jestprzygotowane składane łóżko na górze, drugie drzwi w lewo od schodów.Lepiej pokimaj trochę, bo jutro zaczynasz wygrzebywać to, co popuściłsędzia. Długie będzie to grzebanie powiedziałem. Słuchaj odrzekł. Jeżeli nie chcesz tego robić, to nie musisz.Zawsze mogę opłacić kogoś innego.A może chciałbyś podwyżkę? Nie, nie chcę podwyżki odparłem. Podnoszę ci o sto miesięcznie, czy chcesz, czy nie chcesz. Daj to na kościół powiedziałem. Gdybym chciał pieniędzy,znalazłbym łatwiejszy zarobek niż przy tobie. Więc pracujesz dla mnie, bo mnie kochasz? rzekł Szef. Nie wiem, czemu dla ciebie pracuję, ale nie dlatego, że cię kocham.I nie dla pieniędzy. Nie odparł, stojąc w ciemnościach. Ty nie wiesz, czemu dla mniepracujesz.Ale ja wiem rzekł i roześmiał się.Cukierek wszedł do ogrodu, powiedział: Dobranoc i ruszył dodomu. Dlaczego? zapytałem. Chłopie odparł bo ja jestem taki, a nie inny, a ty jesteś taki, a nieinny.To jest układ wynikający z samej natury rzeczy. Cholernie wspaniałe wytłumaczenie. Nie żadne wytłumaczenie odrzekł i roześmiał się znowu. Nigdynie ma wytłumaczenia.Niczego.Można tylko wskazać naturę pewnychrzeczy.Jeżeli jest się dość bystrym, żeby ją widzieć. Ja nie jestem dość bystry powiedziałem. Dość bystry, żeby wygrzebać to, co jest na sędziego. Może nic nie być. Bzdury odparł. Idz się położyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- ebooks pl prawda o kielcach 1946 r jerzy robert nowak historia Ĺźydzi polityka polska rzeczpospolita paĹstwo ojczyzna patriotyzm honor nkwd prowokacja
- Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec Biedny Ojciec[cz. 1]
- Roberts Nora Trzy Siostry [Siostry z klanu MacGregor]
- Robert T. Kiyosaki i Sharon L. Lechter Bogaty ojciec, Biedny ojciec Kwadrant przepływu pieniędzy[Cz. 2]
- Roberts Nora Bracia MacKade 01 i 02 Braterska wię tom1 Powrót Rafe'a tom2 Duma Jareda
- Roberto Why Great Leaders Don't Take Yes for an Answer Managing for Conflict and Consensus
- 002. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz2 Oko wiata
- 012. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz2 Czarna Wieża
- 13. Robert Jordan Koło Czasu t7 cz1 Czara Wiatrów
- 011. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz1 Triumf Chaosu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- biegajmy.htw.pl