[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludwik XIV postanowił dać temu spokój i pilnie uważać, żeby nic się niestało jego pięcioletniemu prawnukowi, przyszłemu Ludwikowi XV.Byłby to nielada kłopot, gdyby i on umarł.Francuskiej koronie groziłby kryzys.Król objąłFilipa Orleańskiego i oświadczył, że w żadne plotki o otruciu delfinów nie wierzy.Afer z listami ciąg dalszy Du Maine, Kondeusz, ContiGdyby bardzo chcieć, drogi czytelniku, i wygrzebać na światło dzienne159wszystkie nieślubne dzieci Ludwika XIV, które miał z kochankami, nawet małoznanymi, tajemniczymi i przelotnymi, to nazbierałoby się ich nie mniej niżpiętnaście-szesnaście sztuk.Ale cóż to za drobnostka w porównaniu do takiegoMontezumy, który spłodził 570 dzieci. Zachlewał się ten reproduktor czekoladąw celu pobudzenia popędu płciowego (pięćdziesiąt filiżanek dziennie, to nieżarty), aż wykitował z powodu rozrzutnego trwonienia spermy, która swojądozę ma.Ludwik XIV swojej spermy nie oszczędzał, lecz nie wiadomo dlaczegopoczynał przeważnie ułomne dzieci.Szczególnie widać to na przykładzie dzieci,które miał z Montespan.Co urodziło się dziecko, to albo garbate, albo kulawe lubjedno ramię było wyższe od drugiego.Zwłaszcza królewski ulubieniec, du Maine,wyróżniał się ułomnością.Coś tam przy porodach Montespan było nie tak, duMaine kulał, i to bardzo mocno, w dzieciństwie przeżył najokropniejsze katusze,gdy oburzona jego ułomnością matka wciskała go w żelazne protezy, pragnączlikwidować dysproporcje nóg, jedna była o pięć centymetrów krótsza oddrugiej.Dziecko krzyczało z bólu wniebogłosy i znienawidziło matkę na całeżycie, jednocześnie pokochawszy synowską miłością piastunkę, Maintenon,która jezdziła z nim po kurortach, do wód leczniczych, choć to nie pomagało,niemniej oddalenie od złej, despotycznej matki stanowiło radość dla małego duMaine a.Maintenon wpoiła w niego najważniejszą dworską cechę nieustanneudawanie.Du Maine grał rolę dobrego, grzecznego, nader szlachetnegomłodzieńca, choć w rzeczywistości był zły, skąpy, bezwzględny i do tego egoista.Tak dobrze grał swoją rolę, że król pokochał go więcej od innych dzieci, któreswych ujemnych cech nie potrafiły ukryć z takim mistrzostwem i uzewnętrzniałyzłe cechy: były kłótliwe, córki paliły fajki, zajmowały się intrygami, oddawały sięrozpuście i nie okazywały należnego respektu ojcu.Maintenon się bały, ale gdyodwracała się, pokazywały jej język.Nie umiały płaszczyć się przed królemi dworakami tak, jak czynił to du Maine.Wyjątkowo niepochlebniecharakteryzuje księcia Saint-Simon: Był to człowiek o usposobieniu bynajmniejnie anioła, lecz raczej diabła, którego tak przypominał złośliwością,przewrotnością, chęcią szkodzenia wszystkim, przebiegłością, niechęciąpomagania komukolwiek, zamiłowaniem do krętych dróg, pychą bezmierną,fałszem, nie mającym sobie równego, nieograniczoną zdolnością udawania.Byłto skończony tchórz, tym niebezpieczniejszy, że działał z ukrycia.Był zdolny dowszelkiej i obmierzłej giętkości, której szatan by się nie powstydził (Saint-Simon, Pamiętniki , t.1).Uf! Ile polotu w tych inwektywach dworzanina Saint-Simona, ileżniezdrowej namiętności.Jak aż tak można było nienawidzić syna Ludwika XIV,który według opinii Maintenon był aniołem niebiańskim, tylko go do rany160przyłożyć.Nie będziemy rozdzierać szat, rozstrzygając hamletowskie pytanie:dobry czy zły był du Maine? wystarczy powiedzieć, że król bardzo go kochał,najbardziej ze wszystkich swoich dzieci.Du Maine miał gawędziarski talent,umiał zabawiać ojca różnymi opowiastkami i historyjkami z życia Wersalu.A żedla wszystkich był uprzejmy i nawet sługom się kłaniał, to fakt znany.A udawanie? No cóż, jest to druga natura człowieka, przecież nawet przedwłasnym lustrem udajemy.Nie znalazł dworzanin Saint-Simon ani jednegodobrego słowa dla du Maine a, a ten wcale nie był takim złym monstrum , jakimgo tamten przedstawia.W każdym razie do czasu swego ożenku z rzeczywiściezłą osobą, którą była córka księcia Kondeusza.Panowie, nie żeńcie sięz liliputkami, to najgorsze zło na świecie! Z małego ciałka emanuje potężny duchnieujarzmionej siły i jak z puszki Pandory wylatują stamtąd ludzkie przywary:nadmierna ambicja, wrogość, zawiść, władczość, słowem, malutka córkaKondeusza szybko ujarzmiła swego męża, du Maine a, nieślubnego syna LudwikaXIV i Montespan.Przedsiębiorcza, zuchwała, mądra, chytra, wścibska, mieszkaław pięknym pałacu i tresowała męża.Stał się jej niewolnikiem, Murzynem, niemającym ani własnego zdania, ani woli.Była dumna ze swej przynależności dorodu Bourbonów i wciąż zarzucała mężowi jego niskie pochodzenie odkrólewskiej metresy.Spostrzegając księżnę du Maine, damy pałacowe czym prędzej usuwałysię jej z drogi, a psy bały się szczekać.Princessa-liliputka, o cal tylko wyższa odswoich dwóch sióstr, tańczyła na balach w butach na niepomiernie wysokichobcasach, padała na podłogę, łamiąc kostki nóg, i szykowała spisek, o tylepoważny, że miał obalić regenta, a wywyższyć jej męża du Maine a, a nafrancuskim tronie osadzić Filipa V, wnuka Ludwika XIV, któremu hiszpańskiejkorony było mało, zachciało mu się nałożyć także francuską.Przed śmierciąLudwik XIV zdążył ożenić syna.W 1692 roku odbyła się w Trianon uroczystość ślub księcia du Maine a z córką księcia Kondeusza.Bastard połączył sięz księżniczką królewskiej krwi.Tak wysoko wskoczyły królewskie bastardy!Osiemdziesiąt pań było na ślubnej kolacji, angielski eks-król Jakub II podał panudu Maine nocną koszulę i młodą parę uroczyście ułożono do łóżka, i sam królpobłogosławił ich łoże, żeby mnożyły się w nim dzieci i małżeństwo byłoszczęśliwe.Owszem, było, pod warunkiem że du Maine we wszystkim ustępowałżonie i nie miał własnego zdania ani myśli, zniewoliła go liliputka absolutniei całkowicie.Była niezmiernie dumna, że jest wnuczką wielkiego Kondeusza.Papa,oczywiście, mu nie dorównuje, lecz również pochodzi ze znakomitego rodu.Wypada nam zapytać, co wyrosło z tego sympatycznego chłopca, drodzyczytelnicy, który, o ile jeszcze pamiętacie, bawił się ołowianymi żołnierzykami,161gdy matka we frondzie uczestniczyła i od straży Anny Austriaczki uciekała.Wielki drań wyrósł z tego malutkiego człowieczka.Jabłko od jabłoni, powiadają,niedaleko pada.Gdzie tam! Gdzie Krym, gdzie Rzym! Ojciec był wielkimczłowiekiem, a syn we wszystkim malutki: wzrostem, rozumem, poczynaniamii dążeniami.Stać go było tylko na to, żeby nieludzko nękać żonę i upiększać swójpałac, Chantilly.Anna de Breze, siostrzenica polskiej królowej Marii Gonzagi,była nieszczęśliwą kobietą.Miała stać się polską królową, gdyby jej mąż został królem Polski.Na tomiała słowo Marii Gonzagi.Ale to była tylko przymiarka, nigdynieurzeczywistniona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Martin Folly Historical Dictionary of U.S. Diplomacy from World War I through World War II (2010)
- 1505 1864, HistoriaPolski 1764 1864 3
- ebooks pl prawda o kielcach 1946 r jerzy robert nowak historia Ĺźydzi polityka polska rzeczpospolita paĹstwo ojczyzna patriotyzm honor nkwd prowokacja
- 1505 1864, Historia Polski 1764 1864 4
- Wałek Czernecki Tadeusz Naród, narodowoć, ojczyzna w starożytnoci [Przeglšd Historyczny 1926 27 Tom 26 Z. 2]
- William G. Rothstein Public Health and the Risk Factor, A History of an Uneven Medical Revolution (2003)
- praca licencjacka 50 str wtym; historia internetu gry komputerowe mikrostruktury spoĹeczne
- Kiley Deborah Scaling Albatros. Historia kobiety, która przetrwała na otwartym morzu
- Catherine Cox Cultures of Care in Irish Medical History, 1750 1970 (2011)
- Kaim Karolina Cykl Cztery Żywioły Powietrze
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rumian.htw.pl