[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Szkoda, że nie możecie zostać dłużej.- Chętnie byśmy zostali - zapewniła ją Sherylin.- Ale skoro Lynettejutro rano zaczyna pracę w sklepie sportowym, chcemy z nią spędzić tenwieczór, okazać jej, że ma w nas oparcie.- Rozumiem.Michelle odprowadziła gości do samochodu, a potem poczekała, ażodjadą i dopiero wtedy wróciła do domu.Ku swojemu zaskoczeniu usłyszała słynną arię Carmen z operyBizeta.Zak, zamiast odpoczywać po wizycie gości, wyszedł na pomost.Jego sylwetka rysowała się wyraznie na tle pomarańczowo-różowegonieba.Słońce właśnie zaszło, wiatr ucichł i zapadł piękny, idealniespokojny letni wieczór.Michelle zatrzymała się w pół kroku.Stała i dosłownie pochłaniaławzrokiem wysoką, barczystą postać.Zak stał odwrócony do niej plecami,wpatrywał się w ocean, powoli popijając drinka.Dopiero gdy odstawiałpustą szklaneczkę na stół, spostrzegł, że Michelle przygląda mu się zsalonu.- Chodz! - zawołał ją przez otwarte drzwi.- Popatrz, jaki wspaniaływieczór.- Bardzo chętnie, ale najpierw muszę posprzątać -wykręciła sięzręcznie.83RS Zak jednak podszedł do niej, wziął ją za rękę i zaprowadził napomost.- Praca nie zając, nie ucieknie, a taki wieczór już się nie powtórzy.Stanął za jej plecami, objął ją w talii, a brodę oparł na jej ramieniu.- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadza fakt, że jesteś moją podporą? -szepnął.Michelle pomyślała, że w tej chwili mogłaby umrzeć z rozkoszy.Wieczór, ocean, muzyka i ten jeden, jedyny mężczyzna.- No, i jak ci się podoba?- Co? Carlsbad? - spytała słabym głosem.- Carlsbad, mój dom, wszystko.- Pamiętam, jak przyjechaliśmy tu po raz pierwszy.Miałeś wtedytrzynaście lat.Spacerowaliśmy po plaży, a ty powiedziałeś, że kiedyśbędziesz miał tu piękny dom.Odniosłeś sukces.Twoje marzenie sięspełniło.Cieszę się.- A czy pamiętasz, co jeszcze wtedy mówiłem?Uśmiechnęła się do swoich wspomnień.- %7łebym poczekała, aż dorośniesz, a potem zamieszkała w tympięknym domu razem z tobą.- Przyrzekłaś, że poczekasz.A potem wyszłaś za Roba i złamałaś miserce.Upłynęła dłuższa chwila, zanim do Michelle w pełni dotartoznaczenie jego słów.Gdy nagle wszystko zrozumiała, odwróciła się zezdławionym okrzykiem.- Przecież byłeś jeszcze dzieckiem.84RS - Ale zawsze traktowałaś mnie poważnie.Obiecałaś mi siebie.Niemogłem wtedy dać ci pierścionka zaręczynowego, dlatego dałem cibransoletkę.Nosiłaś ją, więc rozumiałem, że w ten sposób okazujesz, żeczekasz na mnie.Nie poczekałaś.Michelle aż jęknęła.Nie zastanawiając się nad tym, co robi,pogładziła go po twarzy.Zak ujął jej dłoń i przycisnął do ust.- Nie chciałam cię zranić, wierz mi! Nie miałam pojęcia.- Po jejpoliczku stoczyła się łza.- Przecież między nami nic nie było.- Jak to nic? Była prawdziwa, ugruntowana przyjazń, a przykładGrahama i Sherylin nauczył mnie, że właśnie na przyjazni buduje siętrwały i szczęśliwy związek.Najpierw jednak musiałem dorosnąć i zdobyćśrodki na utrzymanie rodziny.Pomyślała, że nie zniesie tego dłużej.- Zak, to już przeszłość! Po co mi to wszystko teraz mówisz?- A jak myślisz? - spytał cicho.- Ty jesteś wolna, a ja jestem jużdorosły i mogę utrzymać rodzinę.Michelle miała wrażenie, że świat na chwilę zatrzymał się w biegu.- Nie - powiedziała nieswoim głosem, cofając się.- To, coproponujesz, jest niemożliwe.- Dlaczego? Zawsze łączyła nas szczególna więz, o jakiej marzywiele osób, choć niewiele jej doświadcza.Upływ czasu niczego pod tymwzględem nie zmienił.Poczułem to, gdy tylko zobaczyłem cię wRiverside.I wiem, że ty też to poczułaś.Przeraziło ją, jak łatwo odgadł część prawdy.Czy pozostała częśćbyła dla niego równie oczywista? Nie, z całą pewnością nie! I niech takzostanie.85RS - Nie proszę o natychmiastową odpowiedz.Chcę tylko, żebyś tosobie przemyślała.- Nie muszę, dla mnie sprawa jest zupełnie jasna! Może dla ciebienie ma znaczenia, że dzieli nas duża różnica wieku i że jesteśmy rodziną,ale dla mnie ma ogromne!- Dla mnie też ma znaczenie, że jesteśmy rodziną.Dzięki temuwszyscy znamy się od lat, bardzo się kochamy i świetnie się ze sobączujemy.Zobacz, jak dziś wspaniale spędziliśmy czas we czwórkę.Aż sięprosi, żebyśmy zostali parą.Nic naturalniejszego!Michelle za wszelką cenę chciała ukryć targające nią emocje.Uciekła się więc do kpiny:- Rzeczywiście, nie ma nic naturalniejszego niż ślub ze starsząkobietą.Mężczyzni robią to nagminnie - ironizowała.- Zak, myślrealistycznie! Jesteś młody i potrzebujesz kobiety, która dopiero rozkwita,która ofiaruje ci najlepsze lata swojego życia.I da dzieci!Zak milczał.- Moje najlepsze lata są już za mną - ciągnęła z rozpaczą Michelle,starając się sprowokować go do jakiejś reakcji.Ale on milczał dalej.- Posłuchaj, jesteśmy kompletnie niedobrani.Czas działa na mojąniekorzyść.Zastanów się! Ja już dawno się zestarzeję, podczas gdy tywciąż będziesz mężczyzną w sile wieku.- Skończyłaś? - spytał spokojnie, jakby był rodzicemprzeczekującym wybuch nastolatki.- Przecież mówiłem, że nie proszę onatychmiastową odpowiedz, tylko o to, żebyś się zastanowiła.86RS - Zak, zrozum, nie chcę, byś cierpiał z mojego powodu.Niepotrzebnie tu z tobą przyjechałam.To tylko powiększy twoją udrękę!- Zniosłem już tyle bólu, więc i to wytrzymam.Michelle zadrżała.- Ale ja nie! - wybuchła.- Jutro załatwię ci inną pielęgniarkę.- Zrobisz, co zechcesz - odparł zadziwiająco spokojnie i poszedł dosiebie, zostawiając ją w stanie absolutnego szoku.To było nieprawdopodobne.Rzeczywiście, przed wielu laty złożyław tym miejscu obietnicę, że kiedyś zamieszkają razem, ale przecieżobiecała to nastoletniemu chłopcu, bo chciała okazać mu serce, którego takbardzo wtedy potrzebował!Nigdy jej nie przeszkadzało, że był o tyle młodszy.Zawsze byłwyjątkowo bystry, miał oryginalne spostrzeżenia i potrafił celną uwagąrozładować każdą sytuację.Znacznie lepiej bawiła się w jegotowarzystwie niż z kolegami, z którymi zdarzało jej się czasem umawiaćna randki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki