[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie obchodziło jej, że Eleri napewno obserwuje ich z drugiego końca lokalu.Nie było w tym nic złego.Rozmawiali.Rozmawiali długo, o wszystkim i o niczym, Winter prawie udało sięodegnać dręczące ją myśli.Wieczór wydawał się tak przyjemnienormalny.Skąd więc brała się ta melancholia? Skąd brało się to cośnieznośnie smutnego, co nie przestawało kłuć jej serca?Gareth zorientował się, że Winter co jakiś czas odpływała dalekomyślami, że przed nim siedziała tylko pusta skorupka patrząca na niegooczami bez wyrazu.Nie przejmował się.Jedyne co mógł zrobić, to starać się ją zatrzymać,nie pozwolić, by odeszła za daleko, by trudno było jej wrócić.Podobała mu się razem ze wszystkimi swoimi problemami.Nic niemógł na to poradzić.*** Siedząca kilka stolików dalej Lorna Carter zarzuciła bezskutecznepróby przyciągnięcia uwagi Winter i wyciągnęła komórkę.Wciążżadnego połączenia.Wiedziała, że dalsze umawianie się z Cameronem to był błąd, ale niepotrafiła tego przerwać.Byłoby cudownie wyzwalające, gdyby mogła przyznać, że kocha godo szaleństwa, jednak to nie była prawda.Od samego początku wiedziała,że nie jest typem chłopaka, w którym można się zakochać.Czuła nieodparte przyciąganie, tego nie mogła negować.Cameron Farland był po prostu zbyt przystojny i zbyt pewny siebie,żeby mogła powiedzieć mu  nie".Brał ją sobie, a potem porzucał zdezynwolturą typową dla nieuleczalnych egoistów, ponieważ zwyczajniezdawał sobie sprawę, że nie mogła mu się oprzeć.Co jakiś czas dzwoniłpo nią tylko po to, żeby poddać ją próbie lub może raczej, żeby poddaćpróbie swój własny urok osobisty.Tak było i tego wieczoru.Było wysoce prawdopodobne, że czarującyFarland w ogóle się nie pojawi i Lorna dobrze o tym wiedziała.Możliwe,że zadzwoni do niej, tylko po to, żeby upewnić się, że na niego czeka.Niebyło nawet sensu kłamać, po dzwiękach muzyki w tle od razu zorientujesię, że dziewczyna siedzi w pubie.I czeka na niego jak głupia! - skarciłasię sama w myślach.Jednak, jeżeli były jakieś dopuszczalne granicemasochizmu, Lorna wciąż ich nie odkryła.Dała sobie jeszcze dziesięć minut.Dziesięć minut i idzie do domu.Dziesięć minut to tyle, ile potrzeba na wypalenie papierosa przedlokalem.***Gareth westchnął, znosząc kolejną przedłużającą się chwilę milczenia.Winter ponownie pogrążyła się w swoich myślach.Wydawała sięprzebywać tysiące kilometrów od Manaros. - To chyba nie był najlepszy pomysł? Dzisiejsze wyjście? - zapytał.Dziewczyna opuściła głowę, wpatrując się w pianę osiadłą nabrzegach kieliszka.- Nie wiem, Gareth.- przyznała z ociąganiem.Była północ, najwyrazniej karoca zmieniała się w dynię.- Zbyt wiele się dzieje.I wszystko naraz.Czasem po prostu czuję, żeto mnie przerasta.Czasem po prostu jest mi smutno.- Za często - powiedział czule - a ja nie mogę na to patrzeć.Westchnął i nachylił się do niej, po raz pierwszy prawie nieśmiało.Winter się tego nie spodziewała.- Nawet nie próbuję zrozumieć, jak się czujesz, ale mogę sobiewyobrazić.%7łycie musi jednak toczyć się dalej - wyszeptał tuż przy jejuchu.Chwilę potem poczuł jej ramiona oplatające go w hałaśliwympółmroku lokalu i odniósł wrażenie, że śni na jawie, że spełniają się jegopragnienia.Winter próbowała zdusić samotność tym mocnym uściskiem.Garethpo chwili zaskoczenia odwzajemnił gest i objął ją z czułością.-Nie jesteś sama, Win.Oparła głowę na jego ramieniu.Jej serce przyspieszyło.W ramionachGaretha nareszcie czuła się bezpieczna i szczęśliwa.Uświadomiła sobie,że może wyrazić to, co czuła naprawdę.- Dziękuję - wyszeptała.Uśmiechnęła się z poczuciem lekkości na duszy.Gdy zdjęła dłonie zjego szyi i powoli się odsuwała, Gareth chciał ją powstrzymać, nieuwalniać z objęć, powiedzieć jeszcze milion rzeczy, wytłumaczyć, jakbardzo pragnął tej chwili.A gdyby spróbował ją pocałować? Popatrzył na jej usta i zdecydowałsię zaryzykować.- Możesz na mnie liczyć, Win - powiedział zamiast tegonieoczekiwanie.W tym momencie ktoś wbiegł do pubu krzycząc. 27Gareth wypadł na zewnątrz, rozglądając się wokół siebie.Winter stałanieruchomo w drzwiach lokalu.Wpatrywała się w jego plecy, mięśnieodmawiały jej posłuszeństwa.Zza rogu dobiegały ich rozpaczliwe krzykii niemożliwe do pomylenia z niczym innym odgłosy walki.- Co się dzieje?Gareth wiedział, że nie może narazić jej na żadne niebezpieczeństwo.- Wracaj do środka! - nakazał.Ludzie powoli wylewali się z pubu zwabieni niepokojącymi dzwię-kami.Musiał działać szybko.- Proszę, Win - naciskał - idę to sprawdzić, ale ty się stąd nie ruszaj.Aomot a potem wrzask.Winter poczuła lodowaty dreszcz na plecach.- Napadnięto na jakąś dziewczynę - powiedział ktoś zza jej pleców.Przed pubem zaczynał się tworzyć mały tłumek.Ludzie mówili jedenprzez drugiego przestraszeni.Niektórzy chcieli biec na pomoc, inni tylkoczekali na rozwój wypadków.- Barman wezwał policję! - poinformował ktoś z wnętrza. - Wracaj do środka, Winter! - powtórzył Gareth i pobiegł w kierunku,z którego dobiegały krzyki.Winter nie posłuchała, ruszyła za nim.Tuż za rogiem przywarłapłasko do muru.Serce waliło jej szaleńczo.Oczy Camerona Farlanda płonęły wściekłością.Miał twarz szaleńca,dzikiej bestii.Trudno było w nim rozpoznać bufona ze szkoły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki