[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjechałem, zanim wrócił Benedykt, żeby nie odpowiadać na jego111 pytania.Do diabła! Gdybym chciał po prostu uciec, nie ciągnąłbym za sobą tejfury! Pojechałbym konno, szybko i bez obciążenia.- A co było w wozie?- Nie pytaj - odparłem.- Nie chciałem tłumaczyć Benedyktowi i nie chcęmówić tobie.Och, przypuszczam, że on się dowie.Ale jeśli już musi tak być, tonie będę mu ułatwiał.Zresztą to nieistotne.Powinien wystarczyć fakt, żeprzyjechałem po coś i zdobyłem to.Rzecz nie ma tam szczególnej wartości, alenabiera jej w innym miejscu.Wystarczy?- Tak - przyznał.- To ma jakiś sens.- W takim razie powiedz mi jedno: czy myślisz, że to ja ich zabiłem?- Nie - odparł.- Wierzę ci.- A co z Benedyktem? Co on sądzi?- Porozmawia, zanim znów cię zaatakuje.Nie jest już całkiem pewny.Tylewiem.- Dobrze.To już jest coś.Dzięki, Gerardzie.Odchodzę.Poruszyłem się, by przerwać kontakt.- Chwileczkę, Corwinie! Zaczekaj!- O co chodzi?- Jak przejechałeś czarną drogę? Zniszczyłeś ją na odcinku, gdzie jąprzekraczaliście.Jak to zrobiłeś?- To Wzorzec - wyjaśniłem.- Jeśli będziesz kiedyś miał problemy z czarnądrogą, zaatakuj Wzorcem.Wiesz, że czasem trzeba go sobie wyobrazić, kiedyCień przestaje cię słuchać i wszystko wariuje?- Tak.Próbowałem, ale to nic nie dało.Tylko głowa mnie rozbolała.Ta droganie należy do Cienia.- I tak, i nie - stwierdziłem.- Wiem, czym ona jest.Nie próbowałeśdostatecznie mocno.Ja atakowałem Wzorcem tak, że głowa mało mi się nierozpadła na kawałki, prawie przestałem widzieć z bólu i zaraz, miałem zemdleć.Iwtedy droga rozpadła się przede mną.Nie było to przyjemne, ale odniosło skutek.- Będę pamiętał - zapewnił.- Czy masz zamiar porozmawiać teraz zBenedyktem?- Nie - odparłem.- On wie już wszystko.Kiedy się uspokoi, zacznie zestawiać zsobą fakty.A nie chcę ryzykować jeszcze jednej walki.Teraz, kiedy przerwę,będę milczał przez dłuższy czas i będę się opierał wszelkim próbomskontaktowania ze mną.- A co z Amberem, Corwinie? Co z Amberem?Spuściłem wzrok.- Nie wchodz mi w drogę, kiedy wrócę.Gerardzie.Wierz mi, to nie będzierówna walka.- Corwinie.Czekaj.Chcę cię prosić, byś jeszcze raz to rozważył.Nie uderzajteraz na Amber.Jest skrajnie osłabiony.- Przykro mi, Gerardzie, lecz jestem przekonany, że przez ostatnie pięć latmyślałem o tej sprawie więcej niż wszyscy pozostali razem wzięci.- W takim razie mnie także jest przykro.- Chyba będzie lepiej, jak już sobie pójdę.Kiwnął głową.112 - Do widzenia, Corwinie.- Do widzenia, Gerardzie.Odczekałem kilka godzin - aż słońce skryło się za wzgórzem, zanurzając domw przedwczesnym półmroku.Zgasiłem papierosa, wstałem, strzepnąłem izałożyłem kurtkę.W domu nie działo się nic.Za brudnymi szybami okien niedostrzegłem żadnego ruchu.Powoli zacząłem schodzić w dół.Mieszkanie Flory w Westchestcr zostało sprzedane kilka lat temu.Niezaskoczyło mnie to, sprawdziłem z czystej ciekawości, skoro już znalazłem się wmieście.Raz nawet przejechałem pod jej niegdyś oknami.Nie było powodów, bynadal pozostawała na Cieniu-Ziemi.Wieloletnia warta Flory dobiegłaszczęśliwego końca.Otrzymała nagrodę w Amberze.Być tak blisko niej przez tylelat i nawet nie wiedzieć o jej obecności - to było trochę irytujące.Zastanawiałem się, czy nie spróbować kontaktu z Randomem, alepostanowiłem tego nie robić.Zyskałbym najwyżej kilka informacji na temntaktualnej sytuacji w Amberze.Owszem, chętnie bym się czegoś dowiedział, alenie było to konieczne.Byłem mniej więcej pewien, że mogę mu ufać.W końcuwiele wtedy dla mnie zrobił.Nie z czystego altruizmu, to prawda.ale posunął siędalej, niż musiał.Minęło jednak pięć lat i wiele się w tym czasie wydarzyło.Znówbył tolerowany w Amberze.No i miał teraz żonę.Może chętnie wzmocniłby swojąpozycję?.Nie wiedziałem tego, zważywszy jednak na możliwe zyski i stratyuznałem, że lepiej zrobię, jeśli zaczekam i pomówię z nin, osobiście, kiedynastępnym razem będę w mieście.Dotrzymałem danego Gerardowi słowa i opierałem się wszelkim próbomkontaktu.Zdarzały się prawie codziennie w czasie moich pierwszych dwóchtygodni na Cieniu - Ziemi.Minęło jednak jeszcze trochę czasu i zostawili mnie wspokoju.Po cóż miałbym dawać komuś swobodny wgląd w moją myślącąmaszynerię? Nie, nie, bracia.Dziękuję.Dotarłem na tyły domu, znalazłem okno i wytarłem je rękawem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki