[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopiec patrzył na mnie, ale palcem wskazywał na telewizor.- Właśnie leci inspektor Wąsik!Z głośników popłynął motyw muzyczny, który, gdyby nie zbyt du\a ilość rozmaitychprzeszkadzajek w tle i wesołe ornamenty, mógłby otwierać serial kryminalny.W rytmmocnego pochodu basu na ekranie pojawił się ubrany jak Sherlock Holmes niski człowieczekz ogromnymi, czarnymi wąsiskami marynarza, dzier\ąc w prawym ręku lupę tak wielką, jakjego twarz.Inspektor Wąsik przeszedł całą długość ekranu, zostawiając za sobą wyrazneślady i zniknął z kadru.Pojawił się po chwili, idąc w drugą stronę, zmniejszony przezperspektywę.Zladem inspektora, węsząc przy ziemi, szedł łaciaty niczym krowa piesek o krótkiejsierści, spiczastych stojących uszach i cienkich nogach.Obaj bohaterowie przeszli kilka razywzdłu\ ekranu, ani razu się nie spotykając.W końcu pojawili się po obu jego stronach.Inspektor szedł z prawej do lewej po śladach pieska, obserwując je uwa\nie przez lupę, PanAatka zaś z lewej do prawej po śladach inspektora.Gdy zbli\yli się do siebie, Inspektorpodniósł lupę i spojrzał przez nią na psa, który szczeknął wesoło.Widok powiększonej domonstrualnych rozmiarów mordki musiał być tak szokujący, \e detektyw krzyknął,podskoczył, a potem a\ przysiadł z wra\enia.Piesek wskoczył na niego i zaczął lizać mutwarz.Pojawił się tytuł serii:  Inspektor Wąsik na tropie.Odcinek zatytułowany  śegnaj laleczko opowiadał o straszliwym odkryciu, któregodokonała pewnego ranka właścicielka Pana Aatki, Zuzia.Zaraz po przebudzeniu dziewczynkazauwa\yła, \e z kredensu zniknęła jej ulubiona zabawka - wielka lalka ubrana w sukienkę zfalbankami i srebrnymi koralami na szyi.Pan Aatka próbował wytropić złodzieja, ale ślad urywał się zaraz przy otwartym nanoc oknie pokoju Zuzi na pierwszym piętrze jednorodzinnego domku.Pies nie wywąchał nicna dole pod oknem ani w całym ogródku przed domem.Wezwano inspektora Wąsika, który uwa\nie wysłuchał wszystkich świadków.PanAatka przebudził się o świcie, bo usłyszał jakiś hałas dochodzący od strony okna, alepomyślał, \e to zaszumiało drzewo i zasnął.Mama Zuzi powiedziała, \e na pewno zamknęłana klucz drzwi do domu i nikt nie mógł do niego wejść w nocy.Kot Mruczek, który spał wogrodzie, stwierdził, \e rano nad jego głową przeleciało coś czarnego, ale pomyślał, \e tojakiś spózniony nietoperz i nie zawracał sobie tym głowy.Gdy inspektor rozmawiał zMruczkiem, do ogrodu wszedł tata Zuzi, który wrócił właśnie z zakupów. O! Sroka!Wleciała chyba na nasz strych - powiedział pokazując palcem na czerwony dach z małymiokienkami.Inspektor Wąsik zamyślił się na kilka chwil.Wreszcie wypił jednym haustem wielką szklankę cytrynowego soku, co, jak wyjaśnił mi Michaś, zawsze pomagało mu w myśleniu ipo starych skrzypiących schodach wszedł na strych razem z Zuzią, Panem Aatką Mamą i TatąZuzi oraz Mruczkiem, który udawał, \e cała sprawa niewiele go obchodzi i wybiera się nastrych tylko po to, \eby uciąć sobie drzemkę na starej, ale bardzo wygodnej kanapie,wstawionej tam kilka lat wcześniej.Poszukiwania trwały parę chwil, a inspektor wiele razy u\ywał swej potę\nej lupy.Wreszcie odkryto, \e w jednej ze starych, pustych szaf uwiła sobie gniazdo sroka.Wokółwypełnionego jajkami gniazdka znaleziono nie tylko lalkę Zuzi ze srebrnymi koralami, aletak\e pozłacane wieczne pióro taty i kolczyk mamy z perełką, który zginął jej kilka dni temu.Zostawiwszy srocze gniazdo w spokoju, całe towarzystwo udało się na piknik.Siedząc ju\ na kocu, inspektor Wąsik odwrócił się do widowni i wypowiedział swojąjedyną w czasie całego filmu kwestię, cytat z Sherlocka Holmesa zresztą:- Gdy odrzucisz to, co niemo\liwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziejnieprawdopodobne, musi być prawdą - po czym przyło\ył lupę do oka i mrugnął.Obrazzostał wykadrowany za pomocą zwę\ającego się czarnego kółeczka i pojawił się napis: Koniec.- Podobało się panu? - zapytał Michaś, z trudem odrywając wzrok od ekranu.- Inspektor Wąsik jest świetnym detektywem - odparłem z entuzjazmem, co sprawiłochłopcu radość.- No, Michasiu, Dość tego męczenia naszego gościa - powiedziała \ona pastora, na cochłopiec zrobił roz\aloną minę.- Idziemy się myć - wstała z fotela, złapała Michasia niczympoduszkę i przewiesiwszy go sobie z sapnięciem przez ramię, zniknęła w drzwiach wiodącychna korytarz.Michaś szybko musiał zapomnieć o inspektorze Wąsiku, bo przez minutę słychaćbyło jeszcze jego śmiech oddalający się coraz bardziej w głąb domu.- Jeszcze panu nie podziękowałem - odezwał się pastor, gdy śmiech zupełnie ju\umilkł.- Nie bardzo rozumiem, za co miałby mi ksiądz dziękować.Przecie\ to nie jaznalazłem Biblię Marcina Lutra.- Ale poświęcił pan swój czas, \eby tu do nas przyjechać.- jego wdzięczność byłaszczera.- Obawiam się, \e te podziękowania są nieco przedwczesne - rzekłem i opowiedziałempastorowi o swoich dzisiejszych odkryciach.Gdy wspomniałem o pamiętniku Czepki,niezwykle się o\ywił:- To bardzo ciekawe! - powiedział, a oczy zalśniły mu podnieceniem.- Nie wiedziałem, \e taki dokument w ogóle istnieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki