[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli pan chce nam.pomagać, proszę na przyszłość zawszekonsultować się przed poczynieniem podobnych kroków. Więc jednak przyjmiecie mnie do swego grona?  uradował się pan Smith. Tak  kiwnęła głową panna Helenka. Ale powtarzam: nie należy działać na własnąrękę.To ogłoszenie nic nam nie da.Talizman bowiem prawdopodobnie znajduje się nie wCzechach, ale w Polsce, w Lesku.Właśnie zamierzamy tam wyjechać. Smith znowu podniósł się z krzesła i oświadczył uroczyście: Jestem do waszej dyspozycji.Ja, mój portfel i mój wóz.Kelner, szampana!  zawołał wstronę przechodzącego kelnera.Wyjąłem z kieszeni kartkę z planem Leska i wręczyłem ją pannie Helence. Zdaje mi się, że to pani zostawiła ją przez roztargnienie w książce Dawida Katza powiedziałem.Schowała kartkę do torebki. Tak, to ja robiłam ten plan  skinęła głową.Pan Dohnal popatrzył na mnie z uznaniem. Nie zasypia pan gruszek w popiele, panie Tomaszu.Zaledwie padło nazwisko DawidaKatza, a już pan sięgnął po jego książkę, podobnie jak Helenka.Innymi słowy, idziecie tymsamym tropem. Tylko że ja jestem spózniony o jeden dzień  zauważyłem z uśmiechem.I dodałemżartobliwie:  Mam nadzieję, że w Lesku was dogonię. Co takiego?  oburzyła się panna Helenka. Pan także ma zamiar jechać do Leska naposzukiwanie drugiej połówki talizmanu? Nie  odparłem  nie wierzę, aby udało się odnalezć tę drugą połówkę.Do Leskaprowadzą mnie zupełnie inne sprawy.Z twarzy panny Helenki nie znikała jednak nieufność.Być może, nie wierzyła w te jakieś tammoje  inne sprawy.Szybko jednak doszła do wniosku, że nie jest w stanie zabronić miwyjazdu do Leska.Zrobiła więc słodką minę, uśmiechnęła się promiennie i powiedziała: Czy można mieć do pana prośbę, panie Tomaszu? Ależ oczywiście. Pan podobno odkrył już wiele.tajemnic.Czy tę z talizmanem Kelleya może panpozostawić wyłącznie dla mnie? Zgoda  kiwnąłem głową. Przestanę się zajmować zagadką talizmanu Kelleya, choćbyi z tego względu, że nie wierzę, aby udało się odnalezć drugą połówkę.Niestety, nie znaczyto, że nie spotkamy się w Lesku.Jak pani już wspomniałem, prowadzą mnie tam inne sprawy.Tymczasem kelner postawił na naszym stoliku butelkę szampana.I rozpoczęła się swobodnarozmowa, która ciągnęła się aż do póznej nocy.* * * Nazajutrz rano przyjechałem znowu na Paryską.Pana Dohnala już nie zastałem, ponieważzaraz po śniadaniu poszedł do biblioteki w Klementinum, aby zapoznać się z dziełem DawidaKatza.Wyobrażałem sobie minę bibliotekarza, gdy będzie mu wręczał nowy bestseller.Panny Helenki też oczywiście już nie było, urzędowała na Złotej Uliczce.Swobodnie więc wniosłem na górę malutką walizeczkę, w której  tak na wszelki wypadek woziłem sztuczną brodę, przyciemnione okulary i komplet szminek.Z pomocą Ludmiły, która zaśmiewała się przy tym do łez, dokonałem zmiany wyglądu swegooblicza.Po tych zabiegach nawet ja sam z trudem rozpoznałem się w lusterku.Protazy zaś aż warknął, nagle widząc przed sobą obcego człowieka.Tylko węch powiedział mu, że tojednak jestem ja, jego pan.O wpół do dwunastej zeszliśmy do wehikułu i pojechaliśmy na drugi brzeg Wełtawy.Zaparkowałem wóz na rynku Małej Strany i rozstaliśmy się.Ja  wyglądając niczym jakiś hippis czy malarz  pomaszerowałem na HradczańskieNamiesti, a Ludmiła w towarzystwie Prota poszła do Starych Zamkowych Schodów, aby odtamtej strony obserwować wędrujących na Hradczany.Któż bowiem mógł wiedzieć, którędyprzybędzie Zdenek Blacha? Hradczany to ogromny kompleks budowli, dziesiątkachzakamarków.Nie mieliśmy żadnej pewności, czy w ogóle zdołamy zetknąć się z Blachą,skoro nie podał on w swoim liście, gdzie konkretnie wyznacza spotkanie na Hradczanach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki