[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądało na to, że jego kieszeń była do tego stopnia pusta, że nie stać go było namyjnię.Pan Tomasz pozdrowił Duńczyka ruchem ręki.- Może jednak będą z niego ludzie - zamruczał pod nosem.Mieliśmy zamiar wsiadać do jeepa, kiedy pan Tomasz powstrzymał nas zdecydowanie.- Nie możemy, moi drodzy, tak po prostu wsiąść i odjechać.- A to czemu, wujku? - zmartwiła się Zośka.- Pan Tomasz wie co robi, mała - dodałem.- Mamy przecież założony podsłuch.- Otóż to. Pluskwa może być jednocześnie nadajnikiem, to znaczy informować onaszej lokalizacji, oraz spełniać rolę podsłuchu.Czyż nie tak, Pawle?- Szef ma rację - powiedziałem obserwując reperującego motor Johanna.- Jeśli terazpojedziemy, to automatycznie będziemy mieli na karku tak zwanego plastra.Od razu siędomyśla, dokąd jedziemy.Szef zadumał się.- Wiecie co? - zagadnął.- A może po prostu sprawdzimy, czy ktoś za nami niepojedzie? Nie sądzę, aby bandyci mieli dyżury i na okrągło czuwali w porcie.Być możepodsłuchują nas wybiórczo, to znaczy wtedy, kiedy spodziewają się, że mamy zamiarwyjechać.Tak jak to było z wyjazdem do banku.Pan Tomasz rozejrzał się na wszystkie strony, a po chwili utkwił wzrok w czarnymmercedesie Duńczyków.- W końcu Drewicz-Larsen jest moim dłużnikiem - rzekł do siebie.Biznesmen wychodził właśnie z bosmanatu.Pomachał nam przyjaznie ręką.PanTomasz przeprosił nas i podszedł do niego.Rozmawiali krótko i widziałem, jakpodekscytowany Drewicz-Larsen kiwał bez przerwy głową.Po chwili szef wrócił i kazał wsiadać do Rosynanta przypominając o obecności pluskwy w samochodzie.W tym czasie Drewicz-Larsen uruchomił swojego mercedesa iopuścił port.Zamierzaliśmy wyjechać, gdy przed maską wyrósł niespodziewanie magister Rzepka.- Hej! - zawołał.- Zabieram się z wami!Najwyrazniej chciał pokrzyżować nam plany.- Dokąd wyjeżdżacie? - zapytał.Wczorajsze zmęczenie ustąpiło miejsca porannemupodnieceniu.Był dzisiaj w formie.- Nie mówcie tylko, że na lody.Szef wysiadł z samochodu i stanął obok magistra.Nerwowo zerknął na zegarek, jakbysię śpieszył.- Jeśli wyjeżdżamy, to wyłącznie służbowo.- Należymy do tej samej ekipy - nie dawał za wygraną magister - więc czemu niechcecie powiedzieć, dokąd jedziecie i po co? Niezwykle tajemniczy z was ludzie.- O czym pan mówi? - udałem głupiego wychodząc na zewnątrz.Nie należało zapominać o podsłuchu w samochodzie.- Dlaczego w takim razie ma pan wypchane boczne kieszenie spodni? - zapytał mniemagister.- Co pan tam trzyma? Nóż komandosa czy mały pistolet?- Jest pan bardzo spostrzegawczy, ale nic takiego nie mam przy sobie - skłamałemzastanawiając się, czy owo komandos było jedynie dziełem przypadku.Ale skąd u lichamógł wiedzieć, że kilka lat temu służyłem w czerwonych beretach.- My nie używamy broni! - dumnie oświadczyła Zośka.- Jak mówi wujek: używamywyłącznie szarych komórek.- Coś przede mną ukrywacie - nie dawał za wygraną.- A pan nie ma żadnych tajemnic, drogi magistrze? - zaatakował go szef.- Czyprzypadkiem nie ukrywa pan czegoś przed nami?- Ja? - oburzył się.- O czym mówicie?- A kto rozmawiał przez telefon komórkowy i o tym nie powiedział? - palnęła beznamysłu Zośka.A jednak ta dziewczyna nie potrafiła trzymać języka za zębami.Znowu niewytrzymała i podzieliła się z obcym naszym sekretem.Posłałem jej pełne oburzeniaspojrzenie.Ale, o dziwo, jej słowa spowodowały, że magister Rzepka poczerwieniał izaniemówił.Przez chwilę stał z wybałuszonymi oczami, aż nagle spuścił wzrok na ziemię.Czy to oznaczało, że nasze podejrzenia były słuszne i magister nie dzwonił - jak twierdził - zautomatu na rynku, a używał telefonu komórkowego? Po co miałby to robić, jeśli mógłzadzwonić z jachtu?- Przyznaję się - rzekł pokornie.- Dzwoniłem do Ewy z telefonu komórkowego i nieposzedłem na rynek.Tak, to prawda.Ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego.Po prostu niechciałem ujawniać, że mam telefon komórkowy.- A czemuż to?- Zawsze jak wyjeżdżam w teren ludzie używają mojego aparatu.A pózniej muszępłacić horrendalne rachunki za nie swoje rozmowy.Powiedziałem sobie: Dość tego!Niezbyt to było przekonujące, ale w przypadku naszego kolegi z fundacji wielceprawdopodobne.Wyglądał na sknerę i samoluba.Pan Tomasz spojrzał na niego mrużąc chytrze oczy.- Przysługa za przysługę - rzekł wreszcie zerkając w stronę, w którą pojechałmercedes.- My pana wezmiemy ze sobą na przejażdżkę, a pan nam zdradzi kolejny swójsekret
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i ... Tajemnica tajemnic
- Zbigniew Nienacki (Andrzej Pilipiuk) Pan Samochodzik i sekret alchemika Sędziwoja
- (18) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... Bursztynowa Komnata tom 1
- Zbigniew Nienacki Pilipiuk Andrzej Pan Samochodzik I Tajemnica Araratu Cz 2
- PS99 Pan Samochodzik i Bractwo Dębu Marek Żelech
- Nienacki Zbigniew 16 Pan Samochodzik i Nieuchwytny kolekcjoner
- PS14 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Czlowiek z UFO
- PS91 Pan Samochodzik i Zamek w Rynie Sebastian Miernicki
- 102 Pan Samochodzik i Biblia Lutra Czarnik Jakub
- PS15 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Nieuchwytny Kolekcjoner
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elpos.htw.pl