[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nareszcie poczułem spokój.- Myślisz, że nic dziś nie zrobiłeś, ale nie masz racji - powiedziała nagle, przysuwając się do mnie.- O czym mówisz? - zapytałem.- Uratowałeś życie pani Takura.Po prostu pomogłeś jej, nawet jeśli uważasz, że powinieneś robić coś innego.Musiałem się z tym zgodzić.Było to miłe.Dla pani Takura mógłbym stać i trzymać retraktor tygodniami.W szpitalu przebrałem się szybko w biały strój i popędziłem na intensywną terapię, żeby sprawdzić, jak ona się czuje.Łóżko było puste.Spojrzałem pytająco na pielęgniarkę, nie chcąc dopuścić najgorszej myśli.- Nie żyje.Zmarła godzinę temu.- Co? Pani Takura?- Nie żyje.Zmarła godzinę temu.Wróciłem do siebie, wszystkie myśli skłębiły się w jedno i przeistoczyły w łzy.Wypłukały cały bagaż przemyśleń.Zostało jedno.Ten dzień był paskudnym niewypałem, a akt miłości nie był żadną zapłatą.Wreszcie zasnąłem.Dzień 172NAGŁE WYPADKINauczyłem się odróżniać ten dźwięk.Gdzieś z oddali nieomylnie rozpoznawałem wysoki, wirujący, falujący odgłos, który uporczywie narastał, gdy zbliżało się jego źródło.Zegar pokazywał 9.15.Siedziałem za pulpitem w sali nagłych wypadków, czekając na rozwój dnia.Niektórzy, będący nawet bliżej karetki niż ja, nie słyszeli syreny, która mieszała się z hałasem ulicy.Inni, obawiający się chorób lub beztroscy, byli zadowoleni, gdy zagłuszał ją zgiełk samochodów, gwar rozmów czy radio.Stawała się czymś odległym, należała do kogoś innego.Ja natomiast słyszałem ją coraz bliżej, jej ton stawał się głośniejszy.Byłem stażystą wyznaczonym na salę nagłych wypadków - NW dla tych, którzy ją znali i kochali.Zakres moich obowiązków można by określić jako pełnienie funkcji komitetu powitalnego dla wszystkich, którzy tu napływali.Przybywali różni pacjenci - starzy i młodzi, cierpiący na bezsenność i depresję, czasami nawet chorzy i ranni.Tu właśnie pracowałem, często w ogromnym podnieceniu i zaaferowany; często jadłem i zdarzało mi się siedzieć.Prawie nigdy nie spałem, gdy czekałem na tę przerażającą karetkę.Syrena oznaczała kłopoty, a ja nie byłem do tego przygotowany, nawet nie myślałem, że kiedykolwiek to się zmieni.Byłem już tu ponad miesiąc, a łącznie na stażu prawie pół roku.Nadal jednak żyłem w ciągłym strachu.Bałem się, że nastąpi coś, z czym sobie nie poradzę i co spieprzę.Jak na ironię, właśnie wtedy, gdy już zaczynałem się pewniej czuć na sali operacyjnej i na normalnych oddziałach, znalazłem się w nowym miejscu, które wymagało całkowicie odmiennych działań.Co prawda mogłem liczyć na kilka świetnych, kompetentnych pielęgniarek, ale faktycznie zdany byłem na siebie, za wszystko ponosiłem pełną odpowiedzialność.W ciągu dnia, gdy w pobliżu byli jeszcze inni lekarze, nie było tak tragicznie, ale w nocy trzeba było czekać pięć, może dziesięć minut, aż ktoś się zjawi.Te minuty mogły być decydujące.Czasami wszystko zależało ode mnie.Sam system pracy na NW był inny - dwadzieścia cztery godziny dyżuru, dwadzieścia cztery godziny wolne.Wszystko było dobrze, dopóki nie robiło się tego przez pełny tydzień.Gdy zaczynało się tydzień roboczy o ósmej rano w niedzielę, to do ósmej w środę miało się już czterdzieści osiem przepracowanych godzin i zostawało kolejne czterdzieści osiem.W rezultacie po dwóch tygodniach cały ten misterny system zaczyna szwankować - pojawiają się bóle głowy, rozwolnienie, drgawki.Po wysiłku organizm potrzebuje snu, nie wytrzymuje pracy przez dwadzieścia cztery godziny.Większość organów, szczególnie gruczołów, musi odpocząć.Ich funkcjonowanie zmienia się w ciągu doby niezależnie od tego, czy się śpi, czy nie.Po szesnastu godzinach dyżuru gruczoły znajdują się w stanie podobnym do śpiączki, ale decyzje - niestety - nadal trzeba podejmować.W tym względzie nie ma różnicy między czwartą rano a południem.Życie może zawisnąć na włosku o każdej porze.Trudno zdobyć się na cierpliwość, wszystko jest walką, a najmniejsze przeciwności stają się przyczyną gniewu i zdenerwowania.Wydawało się, że syrena się przybliża.Nasłuchiwałem końca narastania poziomu dźwięku i osłabiania zjawiska Dopplera, co wskazywałoby na to, że karetka pędzi w kierunku jednego z małych szpitali w pobliżu.Tym razem nic z tego.Nie widziałem jej, ale po sygnale mogłem rozpoznać, że wjechała już na teren szpitala.W ciągu paru sekund podjechała tyłem do wejścia, a ja już tam byłem, żeby wykonać swą misję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Jo Ellen Grzyb and Robin Chandler The Nice Factor, the Art of Saying No
- LaFevers Robin Jego nadobna zabójczyni 02 Mroczny Triumf(1)
- John Norman Gor 11 Slave girl of Gor
- Prior Robin, O'Connor Joseph NLP i zwišzki (2)
- Kobiety, które kochajš za bardzo Norwood Robin
- Wells Robin Tam dom mój, gdzie serce moje
- Prior Robin, O'Connor Joseph NLP i zwišzki
- Moore Robin Moskiewski łšcznik
- Kraszewski Jozef Ignacy Stara Basn
- Laurens Stephanie Siostry Cyn Porywacz i dama
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkla.opx.pl