[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ływia, główkę z gąszczy podniósłszy, patrzała na polankę i słuchała, psy gdzieśdaleko zwierza pogoniły i cicho.Dzięcioł kuje drzewo.nic więcej.Wróciły na trawę, na słońce.Z dala jakby śpiewanie słychać było, ale ochryple i smętne.- To Jaruha - ozwałasię Dziwa.- Gdzież się to ona tędy wlecze?.Zamilkły.Z krzaków na polankę wysunęła się stara baba o kiju, z garnuszkiemna sznurku u pasa, z torbą na plecach, w płachcie na głowie.Rękę przyłożyła do czoła i patrzała ku nim, potem pociągnęła powietrze, jakbycoś poczuła w bliskości, i oczyma dokoła rzucając zobaczyła dziewczęta.Podniosła ręce z kijem do góry i plasnęła.- Dzień dobry! - zawołała.- Gdzie to się wleczesz, Jaruho? - spytała %7ływia.Baba iść ku nim poczęła.- A na Kupałę! Jutro Kupały! ho! Ho!.Chłopcy się popiją, poszaleją, to mniemoże wezmą za młodą dziewczynę, a niektóry pocałuje!Baba podskoczyła śmiejąc się, podeszła ku dziewczętom i usiadła przy nich naziemi.- Chcecie, bym wam wróżyła? - spytała.Siostry obie milczały, baba im po twarzach patrzała.- Z takich liczek wróżyć łatwo - mówiła, śmiejąc się dziwacznie i przekręcającgłowę - o! o! śliczneż lica, kwitną jak lilije.I jam też je kiedyś miała takie białei różowe.słońce lilije popaliło, deszcze krasę popłukały.a nie deszcze, łzy tobyły.łzy!I kiwała głową wyciągając rękę ku Dziwie.- Daj no dłoń, powróżę.Niechętnie wyciągnęła ku niej rękę dziewczyna.Jaruha pilnie wpatrywać się znią zaczęła.- Dłoń to biała, nienamulona.wielka bieda z taką dłonią, tysiąc chłopcówsięgnie po nią.a królewna żadnego nie zechce.Zapatrzyła się w rękę.- Pójdziesz jutro na Kupałę? - Pójdę - odezwała się Dziwa.- Nie idz! mówię ci, nie idz lepiej.Jak pójdziesz, krew się poleje.Dziwazbladła Jaruho - odezwała się - po co mnie straszysz?.Wiesz, że w domuzostać nie mogę.a tobie dawno się w głowie przewróciło, sama nie wiesz, comówisz.88 - A któż to wie, co mówi? - szepnęła Jaruha.- Coś szepcze w ucho i językiemobraca.Albo ja wiem, kto i co? Choćbym usta zamknąć chciała, męczy mnie imówić każe.Coś się snuje przed oczyma, coś po sercu załaskocze.babaplecie, sama nie wie co.a musi!.Nie idz ty na Kupałę!Dziwa się rozśmiała.- A ja tobie nie radzę Jaruho! Ty wiesz, jak cię szarpią, prześladują, co się zciebie naśmiewają, co nadokuczają.- Ja się tego nie boję - odezwała się stara.- Jak ognie pogasną, jak się ciemnozrobi.hej! hej! to mnie który pocałuje i uściśnie.młode lata się przypomną.-Cóżeś ty w młode lata robiła? - zapytała %7ływia.- Ja? ja? nie wiesz? - odezwała się Jaruha.- Hej! hej! porwał mnie królewicz.zaprowadził do gmachu, co miał ściany ze złota.W ogrodzie rosła jabłoń, corodziła jabłka wonne.u stóp jej ciekła żywiąca krynica.Siedem latkrólowałam, siedem lat śpiewałam pieśni, splatałam i rozplatałam kosy,wszystko mi służyło.potem zrobiło się ciemno i ja w łachmanach, o kiju,znalazłam się w puszczy.Krucy mi w głowę pukali i oczów szukali.hej! hej!Zamilkła i wracając do swego odezwała się znowu: - A ty, Dziwo, nie idz naKupałę!Uśmiechnęło się dziewczę.%7ływia swoją jej dłoń podała.Jaruha głową potrzęsła.- Rodzone dwie dłonie, siostrzyne.- poczęła mrucząc - a dole, a dole! Gdziejednej do drugiej!.- Którąż z nas być byś chciała? - spytała %7ływia.- Ani jedną, ani drugą - śmiejąc się rzekła stara - znowu żyć, znowu płakać,znowu młodość nosić, aby stracić!.O! nie! nie!.ani białej, ani czarnej, aniżadnej nie chcę doli.Miodu ja kubeczek wolę, a potem sen słodki, sen złoty, achoćby się już nie budzić.W kubku miodu szczęścia tyle, ile go już na całymświecie nie ma.A ty nie idz na Kupałę.Dziewczęta z na pół oszalałej staruszki śmiać się poczęły.Jaruha śmiała się znimi.Wzięła znowu zwieszoną dłoń dziewczęcia i patrzała w nią.- Rozmiłował się wtobie strasznie - szeptała.- Kto?- Nie wiem! ktoś! ładny chłop, młody, bogaty.Ej! nie idz na Kupałę.- Ale z nami bracia i rodzina będzie.cóż się nam tam stać może? - zawołała%7ływia.- Albo ja wiem? Na Kupale bywają dziwy! Czasem bracia się pobiją, a czasemnieznajomi pobiorą.Na Kupale dziwy bywają.Szkoda, że raz do roku takanocka bywa!.oj! oj! ja bym cały rok pieśni śpiewała, miód piła i przez ogieńskakała.Jaruha, mówiąc, rozwinęła swoją sakwę i poczęła w niej szukać czegoś.Byłotam mnóstwo w płachty powiązanych ziół, kamyków, nasion i korzonków.Babasię znała na chorobach i lekach, zamawiała, odczyniała, wiązała irozwiązywała.Tym razem jednak nie szukała lekarstwa, miała jeszcze kawałek89 suchego kołacza, znalazła go, przyprószony był pyłem, otrzęsła go, opatrzyła i zkoszyka grzybów od dziewcząt wzięła sobie syrojeszkę zaczynając się posilać wmilczeniu.Dziwa koszyk jej podsunęła, Jaruha jadła chciwie.- Chodz z nami do chaty, ciepłej strawy ci damy.- Nie mogę - zamruczała stara - nogi bolą, a na pole, gdzie ognie palić będą igdzie moje chłopcy przyjdą, daleko.daleko.w biały dzień to nic, ale nockąiść, a z głodnym wilkiem się spotkać albo, gorzej, z wilkołakiem.Pokręciłagłową.- A na Kupale ja muszę być.Raz do roku młodość mi powraca.tak na todługo czekać trzeba.Zaczęta coś nucić i przerwała.Syrojeszki wybrawszy z koszyka otarła usta iuśmiechnęła się do dziewcząt.- Dobrzeście mnie posiliły.Gdy to mówiła, niespokojnym okiem rzuciła wkoło nagle.- Kogoś czuję, obcyjakiś!.Jak zwierz wietrzyć poczęła i oczy obracać.W istocie o kilka kroków od nichstał z zakrwawionym okiem i głową wychodzący z lasu Znosek.Na widok jegodziewczęta się przestraszone porwały, Jaruha popatrzała tylko.- E! - rzekła - nie macie się czego bać.to znajomy! Ale gdzieś musiał pomiodzie przez las wędrować, gałąz mu oko wybiła i głowę sobie pokrwawił.-Jaruho! - krzyknął z dala karzeł - ratuj mnie, a daj ziele.Widząc pokaleczonego, dziewczęta zamiast uciekać przyzostały, trochę zadrzewo się zasunąwszy.- Chodz tu, zobaczymy!.- mruczała stara [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki