[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Keene nie wrócił zresztą do do-mu.Całą noc spędził wklubie.Nie, gdybyzatańczyła z Alganymjeszcze raz, namawiał-janessa+AScarlettusolad-nacs 239byjąusilnie doprzyjęcia zaproszenia na tę prywatną czypół-prywatną kolację.Amelia wodziła za Alganymswoimi niebieskimi oczami.- Nie martw się.Zaraz tu wróci.Chce, żebyśmy poszłyz nimna kolację.Amelia pobladła.- Och, zaprosił także Victora.- Comu powiedziałaś?- Nie mogłamprzecież odpowiedzieć wwaszymimieniu -odparła Sophie, uśmiechającsię domłodzieńca, którywłaśniepoprosił ją do tańca.Starała się nie zwracać uwagi na drzwi.Jeszcze jeden ta-niec i żaden spóznialski nie zostanie wpuszczony.Keene wsunął zegarek do kieszeni, przeklinając pod no-sem.Na pewno nie zdąży przed zamknięciem drzwi.Tużprzed rogatkami uświadomił sobie, że dziś środa.Poganiałlokaja krzykiem, przebierając się wstrój wieczorowy i każącmu wiązać fular jak najprościej.Miał za sobą dwudniową po-dróż, podczas której wiele rozmyślał na temat swego mał-żeństwa i oszustwa Sophie.Kiedy dotarł do domu ojca, okazało się, że Sophie nawetnie tknęła pokoju dziecięcego.Brała natomiast lekcje tańca,by nie przynieść mu wstydu, gdy pojawi się wLondynie.Nie wykorzystała okazji, gdytamtej nocycałował ją wko-rytarzu.Gdyby wtedy zaproponowała powrót do domu, bezwątpienia skonsumowałby swoje małżeństwo.Ona tymcza-semgo odepchnęła, przypominając, ze są wmiejscu publicz-nym.Zaproponowała, by wrócili czym prędzej na salę, choćwiedziała, że jego powóz czeka przed wejściem.Odsunęła sięod niego tamtego ranka, gdy spędził wfotelu noc poślubną.Czy przepuściłaby wszystkie te okazje, gdyby rzeczywiściechciała mu wmówić, że jest ojcemjej bękarta?Może reagowała na wszystkie jego zachęty do wyznańzdziwieniem, bo nie miała nic do wyznawania? Czy to moż-liwe, by zarówno jej ojciec, jak i matka się mylili?Ostatnioniezauważył żadnych symptomówbłogosławio-janessa+AScarlettusolad-nacs 240nego stanu.Nie cierpiała na nudności o poranku.Nie przyby-ło jej ani cala wtalii.Nie zemdlała od dnia śluba Jej wyglądnie zmienił się od chwili oświadczyn, jeśli nie liczyć fryzury.Kobiety, które są wodmiennym stanie wyglądają inaczej, sąbardziej okrągłe, mają miękkie rysy.Co będzie, jeśli on zmar-nuje tyle czasu, choć ona wcale nie spodziewa się dziecka?Keene przycisnął palce do skroni.A jeśli to on się oszu-kuje, ponieważ tak bardzo jej pragnie? Jej pocałunki odbie-rały mu oddech, wzmagały jego pożądanie.Wsali balowej było zbyt ciepło.Gdy więc Sophie wróci-ła do Amelii, z ulgą przyjęła kieliszek, który podał jej Alga-ny.Wypiła połowę, nim odjęła kieliszek od ust, marszczącnos.Wolałaby wodę.- Nic lepszego nie mogę tu paniomzaoferować.- Alganyrzucił jej krzywe spojrzenie.Amelia się roześmiała.Sophie otworzyła szerzej oczy ze zdumienia.Nie przypo-minała sobie, by kiedykolwiek słyszała śmiech Amelii.Algany wsunął dłoń Amelii pod swoje ramię i podał dru-gi łokieć Sophie.Sophie spojrzała na jego uśmiechniętą twarz i zdecydowa-ła, że nie będzie podsycać jego samozadowolenia, pozwala-jąc mu prowadzić dwie potencjalne ofiary jednocześnie.- Zaczekamtu na was.- Jest pani pewna? - Algany nie był zachwycony jej odpo-wiedzią.- Jak najbardziej.Chętnie usiądę i poczekam.Alganyzawahał się przez chwilę, poczymodszedł z Amelią.Sophie znalazła krzesło.Victor tańczył właśnie z jakąśmłodą damą o końskiej twarzy.Dama odchyliła głowę do ty-łu i zaśmiała się stanowczoza głośno.Victor się skrzywił.So-phie rozejrzała się, by sprawdzić, czy ktoś jeszcze to zauwa-żył.Nikt inny nie patrzył, ale i ona nie mogła skupić swegospojrzenia na nikim.Cały świat wydał jej się znacznie bar-dziej odległy niż jeszcze przed chwilą.Sophie trzepotała rzęsami.Od wielu tygodni ani razu niejanessa+AScarlettusolad-nacs 241zemdlała.Dziwne samopoczucie, które prześladowało jąprzez tydzień po pechowymupadku z konia, nie powtórzy-ło się już od dnia ślubu.Sophie poczuła krople potu nad gór-ną wagą.Apotemkieliszek wypadł jej z ręki.16Powóz Keene'a wjechał na dziedziniec po jedenastej.Da-vies wstrzymał oddech, wchodząc do środka, ponieważ siębał, że lada moment jakiś nadgorliwy lokaj zwróci mu uwa-gę, że zjawił się za pózno.Rozejrzał się po sali, a wjego oczach pojawił się błysk nawidok Algany'ego.Tymrazemjednak lord nie tańczył z So-phie.Amelia wisiała na jego ramieniu.Keene zaczął znówszukać wzrokiem żony, ale zaskoczony tym, że Amelia wisina czyimś ramieniu, znówspojrzał wjej stronę.Amelia i Alganyszli właśnie przez salę.Gdysię zatrzyma-li, Algany się pochylił i pomógł wstać jakiejś damie, którachwiała się na nogach.Sophie?Cosię jej stało?Algany objął ją wtalii i zaczął prowadzić wstronę drzwi.Keene rzucił się wich kierunku, ale zatrzymało go pozdro-wienie lady Jersey.Keene podał jej ramię i zaproponował, bymu towarzyszyła.LadyJerseypodążyła wzrokiemza jegospojrzeniem.- Niepokoi się pan oswą małżonkę.Davies chciał zaprotestować, ale powiedział tylko:- Owszem.Sophie osunęła się na podłogę.Keene przyspieszył kroku.Algany podtrzymywał Sophie, a Amelia cofnęła się, przera-żona, zasłaniając usta dłonią.- Ona musi odetchnąć świeżym powietrzem - powiedziałAlgany, gdy Keene do nich podszedł.janessa+AScarlettusolad-nacs 242- Ja się nią zajmę.Alganypobladł, podnosząc wzrok.- Sądziłem, że jesteś poza miastem.- Już wróciłem.- Keene wziął Sophie wramiona.- Czynic jej nie jest? - zaniepokoiła się ladyJersey.- To pewnie z przegrzania - powiedział Algany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki