[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byla pijana jak dluga i beret tez sie na niej nie trzymal …- Ja tez chce Turgieniewa i wypic - powidziala cala swa najglebsza istota.Zamieszanie trwalo nie dluzej niz dwie chwile.- Apetyczne postacie wyrastaja w miare jedzenia - powiedzial zlosliwie dekabrysta.Wszyscy sie rozesmiali.- Czego sie smiac - powiedzial dziadek.- Baba jak baba.Dobra, mieciutka.- Takie dobre baby - powiedzial ponuro czarnowasy zdekmujac beret - takie dobre baby trzeba wysylac na Krym, na pozarcie wilkom i niedzwiedziom.- Alez skad! - zaprotestowalem i zaczalem sie krzatac.- Niech siada i niech cos opowie! Czy tal pan Turgieniewa, czytal Maksyma Gorkiego I co z tego …!Posunalem sie, posadzilem ja I nalalem pol szklanki "Ciotki Klawki".Kobieta wypila i zamiast podziekowania uchylila beretu: "O widzicie?" I pokazala wszystkim blizne powyzej ucha.A potem uroczyscie zamilkla i znow wyciagnela ku mnie szklanke: "Nalej jeszcze, mlody czlowieku, bo zemdleje".Nalalem jej jeszcze pol szklanki.Pawlowo-Posad-NazariewoWypila takze i to, znow jakos machinalnie, a wypiwszy, otworzyla na osciez usta i pokazala wszystkim:- Widzicie, nie ma czterech zebow.- A gdzie sa?- A kto je tam wie, gdzie sa.Jestem kulturalna kobieta, a chodze bez zebow.Wybil mi je przez Puszkina.Przyslano do nas komsorga Jewtiuszkina.Nic tylko podszczypywal i recytowal wiersze.Az raz zlapal mnie za lydke I spytal: "Moj wzrok niezwykly cie zadreczal?" "Niech bedzie, ze zadreczal" - odpowiedzialam.A on - znowu cap za lydke: "I w duszy twojej glos moj dzwieczal".Zapiszczalam i powiedzialam: "Pewnie, ze dzwieczal".Wtedy mnie zlapal i gdzies zaciagnal.A kiedy juz wyciagnal, to dlugo nie moglam przyjsc do siebie I nic tylko calymi dniami powtarzalam: "Puszkin- Jewtiuszkin-dzwieczal-zadreczal", "Dzwieczal-zadreczal-Jewtiuszkin-Puszkin".I znowu: "Puszkin-Jewtiuszkin …"- Do tematu, do poprzednich zebow - przerwal jej czarnowasy.- Zaraz, chwileczke, bedziecie mieli zeby! Co bylo dalej …? Aha, od tej pory wszystko bylo dobrze, przez pol roku obrazalam z nim na sianie Pana Boga I wszystko bylo dobrze! A potem znowu Puszkin wszystko zepsul …! Ja przeciez jestem jak Joanna d'Arc.Ona tez, zamiast krowy pasc I zbierac zboze - hop na konia I do Orleanu, przygod szukac I tylek nadstawiac.To samo ze mna - jak tylko troche wypije, zaraz sie do niego zabieram: "A dzieciaki kto bedzie chowal? Puszkin czy jak?" A on sie odgryza: "Jakie znowu dzieciaki? Przeciez zadnych dzieciakow nie ma! Co ma do tego Puszki!" A ja mu na to: "Jak juz beda, to I Puszkin nie pomoze".I tak ciagle, jak tylko wypije."Kto bedzie za ciebie, powiadam dzieciaki …? Puszkin, czy jak?" A jego szlag trafia."Idz do diabla, Daria - wola.- Idz i przestan rozplomieniac moja dusze!" A nienawidzilam go wtedy tak, ze w oczach mi sie glowa krecila.A potem - jakos bylo w porzadku, znow go kochalam, tak kochalam, ze az sie w nocy od tego kochania budzilam …Az pewnego razu calkiem sie schlalam.Przylatuje do niego i krzycze: "Puszkin bedzie za ciebie dzieciaki chowal, co? Puszkin? A on, kiedy slyszal o Puszkinie, caly sczernial i zaczal sie trzasc."Pij, zalewaj sie, ale od Puszkina wara! I od dzieciakow wara! Pij wszystko, ssij moja krew, ale nie wodz Pana Boga swego na pokuszenie!" A ja bylam wtedy na chorobowym - wstrzas mozgu I skret kiszek.A na poludniu akurat byla jesien.Wiec mu na to zakrzyczalam tak: "Idz precz ode mnie, bandyto, I nie wracaj! Dam sobie rade! Z miesiac sie bede kurwila i rzuce sie pod pociag! A potem pojde do klasztoru i pokutnica zostane! Przyjedziesz, zeby mnie prosic o przebaczenie, a ja wyjde cala w czerni, sam urok, i cala morde ci podrapie, i fige bedziesz mial.Precz!" A potem krzycze: "A przynajmniej dusze moja kochasz? Kochasz dusze?" A on sie ciagle trzesie i czernieje: "Sercem - wrzeszczy - sercem kocham twoja dusze, owszem, ale dusza nie kocham, co to, to nie!"I rozesmial sie jakos tak dziko, jak w operze, a potem zlappal mnie, rozbil glowe i dojechal do Wlodzimierza nad Klazna.Dlaczego odjechal? Do kogo odjechal? Cala Europa slupiala wraz ze mna.A moja gluchoniema babcia powiada do mnie z pieca: "Widzisz Daszenko, do czego doszlas w poszukiwaniu swojego "ja"!"No i tak! A po miesiacu wrocil.A ja bylam akurat zalana w trupa.Jak go zobaczylam, zwalilam sie na stol, zasmialam sie, zamachalam nogami."Wiec tak! - wolam.- Zwiales do Wlodzimierza nad Klazma! A kto bedzie za ciebie dzieciaki.! Wtedy on nie powiedzial ani slowa, poszedl, wybil mi cztery przednie zeby, wzial delegacje z konsomolu I wyjechal do Rostowa nad Donem … Skonac mozna, chlopaki.Nalejcie jeszcze ciut-ciut …Wszyscy skrecali sie ze smiechu.Zwlaszcza gluchoniema babcia zalatwila nas do reszty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki