[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteś szalony.- odepchnęła go -.i pijany.-I zakochany - dodał, rozchylając poły jej płaszcza.- Za pózno, mistrzu.- Przecież mnie pragniesz, maleńka.Ja to wiem.Nie kochałem się z tobą, bochciałem cię chronić, rozumiesz.- Kłamiesz.Posłużyłeś się mną.Wykorzystałeś mnie.Teraz sama będę się chronić".- Mazarine, nie doprowadzaj mnie do sza.- Co? Chcesz mnie ośmieszyć przed swoją rodziną? No to się dowiedzą otwoim szaleństwie.Cadiz znowu zaczął ją całować.Mazarine miękła w jego ramionach.KrewLRT żywiej krążyła w żyłach.Na swoje nieszczęście - czuła to w głębi serca - kochałago dziko i namiętnie.Korytarzem zbliżał się Pascal.- Mazarine.dobrze się czujesz? - zapytał, zatrzymując się pod drzwiami to-alety.- Daj spokój, synku! - krzyknęła Sara.- Ona zaraz przyjdzie.Cadiz i Mazarine siedzieli cicho jak trusie, póki nie ucichły kroki Pascala.- Puść mnie, muszę już iść - wyszeptała.- Powiedz, że mnie kochasz, że jesteś z nim tylko z rozsądku.- To twój syn, Cadiz.Pamiętaj o tym.Wyswobodziła się z żelaznego uścisku jego ramion, przekręciła klucz i wy-mknęła się z biblioteki.Nikt jej nie zauważył.- Zgubiłam się - usprawiedliwiała się, wróciwszy na taras.- Mieszkanie jesttakie duże, a w holu tyle drzwi, że.- Nie przejmuj się, kochanie.Wkrótce dobrze poznasz to miejsce.- Saraspojrzała na nią uważnie.- Mam wrażenie, że skądś cię znam.Mam fotograficznąpamięć do twarzy.Skrzywienie zawodowe.- Przyjrzała się Mazarine. Już wiem,gdzie cię widziałam! - wykrzyknęła z ulgą. Na Champs Elysees w dniu otwarciamojej wystawy.Byłaś tam, prawda? Pamiętam, pomyślałam wtedy, że jesteśbardzo fotogeniczna.Na pewno dobrze wychodzisz na zdjęciach.Masz w sobieniesamowity urok.Wydajesz się taka bezbronna.Nie bierz mi, proszę, za złe tego,co powiem.- Mamo, nie przesadzaj.- Rozumiesz mnie, prawda, Mazarine?Sara rzuciła jej porozumiewawcze spojrzenie.Mazarine zdobyła się jedyniena uśmiech.W brzuchu czuła jeszcze trzepoczące się motyle.- Siadamy do stołu - zarządziła Sara, gdy dołączył do nich Cadiz.- Jaki piękny zapach! - zachwyciła się Mazarine, wciągając powietrze wLRT nozdrza.- Kwitną drzewa pomarańczy, które Cadiz zasadził kilka lat temu.Ciotkaprzysłała mu z Sewilli nasiona.Dbałość o rośliny to chyba jedyne, co wyniósł zrodzinnej Andaluzji.Nie uwierzysz, ale mój mąż jest wspaniałym ogrodnikiem.Widzisz te donice na tarasie? Własnymi rękami sadził w nich kwiaty.Podobnoartystyczny talent objawia się na różne sposoby.Twórca z prawdziwego zdarzeniadziała na wielu polach.Malarz zerwał kilka ukwieconych gałązek i powąchał.Wciągnął głęboko zapach do płuc.-Mogę? - spytał syna, gestem pokazując, że chciałby przystroić nimi włosyMazarine.- Oczywiście - odpowiedział Pascal.- Chcesz?Mazarine skinęła głową.Z kwiatami pomarańczy we włosach przypominałatradycyjną narzeczoną.- Wyglądasz tak niewinnie.- Po prostu prześlicznie - dodał Pascal, i pocałował ją w policzek.- Powinniśmy pojechać do Andaluzji.wszyscy razem - stwierdził Cadiz,rzucając pożądliwe spojrzenia na swoją uczennicę.- Mamy na to czas.- Sara studziła zapał męża.Jeszcze nie zauważyła, że onnie spuszcza wzroku ze swojej przyszłej synowej.- Siadamy? - spytała, wskazująckażdemu z osobna jego miejsce przy stole.Cadiz usiadł obok Mazarine, Sara i Pascal zajęli miejsca naprzeciwko.Noc spowijała wszystko niebieską poświatą.W ciemnościach błyszczałytylko twarze.Płomienie świec falowały na wietrze i tworzyły drżącą grę światło-cieni na wykrochmalonym obrusie.Mazarine bawiła się kieliszkiem z winem, wktórym odbijał się księżyc.Podniosła wzrok i napotkała ciepły uśmiech Pascala.Powiew wiatru zdmuchnął kwiaty z jej włosów wprost na talerz Cadiza.- Dziewica straciła swój kwiat - skomentował z dwuznaczną miną.- NieLRT martw się, maleńka.Drzewa pomarańczy zawsze będą dla ciebie kwitły.Na dzwięk słowa  maleńka" przed oczami Mazarine stanęła scena w biblio-tece i znowu poczuła trzepotanie motyli w brzuchu.W ciszy przesyconej zapachem pomarańczy przedefilowała służba z tacamipełnymi wykwintnych dań.Rozmowa przeskakiwała z tematu na temat - od sztuki,malarstwa i marszandów do podróży, od filmów i aktorów do literatury i pisarzy.Przeszłość i terazniejszość, miłość i zobowiązania.W pewnej chwili Mazarinespytała Sarę, jak poznała Cadiza.- Są historie, które gdy się je opowiada, tracą całą magię.Nie chcę się na tentemat rozwodzić - spojrzała na męża.- Powiem tylko tyle, że było.wspaniale.Zamyśliła się.Wspomniała ten dzień, gdy całowali się z Cadizem na środkuulicy, pośród demonstrującego tłumu, głusi na wrzaski policji, świst pałek i ka-mieni, hasła buntowników.-Mamo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki