[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Unikałbym czegoś bardziejskomplikowanego.Podniósł wzrok na żonę siedzącą wysoko na koniu, leczAda nie zwracała uwagi na jego spojrzenia.Winna byłamężowi posłuszeństwo, nie znaczyło to jednak, by czułaskruchę i miała ochotę uczyć gry nowego właścicielafortepianu, George'a Bainesa.- Nie zniechęcaj go tylko, nikt nie oczekuje, że zostaniewielkim pianistą - ciągnął Stewart.Popatrzył znów na żonę, ale jej twarz pozostała martwa,niewzruszona.Baines powitał ich uprzejmie, posłał nieśmiały uśmiechpaniom, które go nie odwzajemniły.Fortepian był jedynympoliturowanym sprzętem w prymitywnej chacie, różanedrzewo wydawało się tu nie na miejscu.Alisdair Stewartpodszedł do instrumentu, przesunął dłonią po jego wierzchu,otworzył i zamknął pokrywę klawiatury, po raz pierwszyzainteresowany przedmiotem, który wymienił za ziemię.- Wygląda ładnie.- Uśmiechnął się do Ady, pokiwałgłową.- To faktycznie bardzo piękna rzecz.No.Obrócił się do Bainesa, który stał z szerokim uśmiechem,oczekując, że Ada okaże mu wdzięczność za uratowaniefortepianu.- %7łyczę powodzenia - powiedział Stewart.- Panie niemogą się doczekać lekcji.Ale na twarzach Ady i Flory McGrath trudno by się byłodopatrzeć entuzjazmu.Flora, nieśmiała i paraliżowananapięciem matki, szarpała obsesyjnie kosmyk włosów, którywysunął jej się spod czepka.Ada stała ze wzrokiem wbitym wpodłogę, zimna i surowa.- Flora przetłumaczy ci wszystko, co mówi Ada -oznajmił lekkim tonem Stewart.- Porozumiewają się palcami.Nie wyobrażasz sobie, co potrafią wypowiedzieć ruchami rąk.To rzekłszy, Stewart pożegnał się pozostawiając żonę ipasierbicę na pierwszej z zapowiedzianych lekcji.Po jegowyjściu George Baines podszedł do fortepianu.Podniósłpokrywę, demonstrując połysk klawiszy, dając Adzie dozrozumienia, że lekcja może się rozpocząć.Ada uczyniła kilka ruchów dłoni w kierunku Flory, któraprzetłumaczyła:- Mamusia chce obejrzeć pana ręce.Baines się zawahał, lecz po chwili wyciągnął dłonie,rozpostarte, jakby trzymał w nich wielką kulę.- Nie tak.Tak.Flora zademonstrowała swoje czyste, złożone paluszki,najpierw wierzchem do góry, potem do dołu.Baines,onieśmielony, lecz gorliwy, uczynił to samo, tyle że jegodłonie były wielkie i szorstkie, świadectwo życia, jakieprowadził.Ada dała znak Florze.- Musi pan umyć ręce.- Są umyte.- Niech pan je umyje jeszcze raz.Baines popatrzył na swoje dłonie, jakby należały do kogośinnego.- Te ślady nie zejdą - powiedział wolno, podsuwając ręcedo obejrzenia Adzie, która patrzyła w drugą stronę.- To sąblizny i odciski.Ada ani Flora nie poruszyły się.Dziewczynka wpatrywałasię jak urzeczona w chropowate dłonie Bainesa.Ten,przygarbiony, zdjął wiszące na ścianie cynowe wiadro,wrzucił do niego z głuchym stukiem szczotkę do szorowania imydło i wyszedł na dwór.Ada przyglądała się przez okno, jakFlora, stojąc obok Bainesa, wskazuje z powagą miejsca, którema szorować.Po chwili podsunęła się ukradkiem do fortepianu.Wszystko się w niej rwało, żeby go dotknąć, miotały niąjednak sprzeczne uczucia.Z jednej strony pragnęła czuć znówpod palcami klawisze, z drugiej paraliżowała ją świadomość,że fortepian nie jest już jej własnością.Stał się jakbyzakazanym owocem.Ledwo muskając palcami powierzchnię,pogłaskała politurowane drzewo, po czym sięgnęła doklawiatury.Z jedną dłonią przy ustach, jakby dla dodaniasobie odwagi, położyła palec drugiej na klawiszu, przycisnęłaostrożnie kość słoniową.Rozległ się głuchy dzwięk.Adaprzebiegła palcami po klawiaturze i odsunęła się raptownie odinstrumentu.Fortepian był beznadziejnie rozstrojony,wszystkie struny brzmiały tępo i w niewłaściwej tonacji.Zatrzasnąwszy pokrywę, wyszła na dwór, gdzie Flora nadalnadzorowała ablucje Bainesa.Schodząc z werandy, posłałacórce serię niecierpliwych znaków.- Mamusia nie może pana uczyć - poinformowała Flora -bo fortepian nie ma dzwięku.Stroiciel był niewidomy i sprowadzenie go z Otakistanowiło nie lada zadanie.Przez znaczną część drogi Bainesmusiał go dzwigać na barana.Za to pózniej z przyjemnościąprzyglądał się, jak siwowłosy staruszek dotyka instrumentu,przysłuchiwał, jak mu przywraca brzmienie.- A - a, Broadwood - cmoknął stroiciel sunąc widzącymipalcami po fortepianie.- Cudowny instrument.Nigdy nienapotkałem Broadwooda ani tutaj, ani w Nowej PołudniowejWalii, gdzie stroiłem co najmniej dwie setki.A tam ceniąsobie dobre fortepiany.Wyjął z kieszeni starannie opakowany kamerton.Rozwinął go, otworzył wieko instrumentu i zabrał się dostrojenia, naciągając struny ułożone krzyżowo na modłęwszystkich fortepianów skrzyniowych.Stroiciel pochylił się iwciągnął w nozdrza powietrze.Baines patrzył zafascynowany,jak przytyka nos do klawiatury.- Wosk - zawyrokował.- I sól morska.Co pan będzie grałpo nastrojeniu?- Ja nie umiem grać.Stary stroiciel wyprostował się, zdumiony, po czymzatrząsł się powolnym śmiechem.W pierwszej chwilibezcelowy wysiłek morderczej wędrówki przez przepastny laswydał mu się niewybaczalny, lecz wkrótce proste wyznanie tego człowieka rozbroiło go swojąnaiwnością, nadając ich wspólnej przygodzie cechy boskiejfarsy.- A więc, droga panno Broadwood - powiedział głaszczącwieko fortepianu - będziesz nastrojona, ale niema.Cóż, możeja pana rozumiem lepiej, niż panu się wydaje - podjął pochwili, kręcąc głową i rechocząc.- Moja żona, widzi pan,śpiewała głosem czystym jak dzwoneczek.A po ślubiezamilkła.Oświadczyła, że nie ma ochoty śpiewać, bo życienapawa ją smutkiem.I tak dożyła swoich dni, z tymwspaniałym głosem uwięzionym za zasznurowanymiwargami.Ale George Baines nie oddał ziemi i nie sprowadziłfortepianu do domu, żeby tu stał jako milczący obiektpodziwu.Wiedział, że po nastrojeniu Ada nie będzie w staniemu się oprzeć.Nie mógł się doczekać następnej lekcji,powtórnego spotkania z Adą McGrath i jej niesamowitąmuzyką, która mu dzwięczała w myślach i snach od tamtegodnia na plaży.Ada nie mogła spać.Leżała w ciemności, miotanamieszaniną sprzecznych uczuć.Czuła ulgę, że fortepian niestoi już na plaży, gdzie powoli zapadłby się w piasek, zarazemjednak nie mieściło jej się w głowie, że Alisdair Stewart mógłprzehandlować jedyny jej przedmiot, który kochała, jedyne, coobok córki nadawało jej życiu sens i wnosiło w nie radość.Nie po to przebyła taki szmat świata, żeby utracić swójfortepian.Było to tak, jakby pozbawiona mowy - za sprawąStewarta traciła, jedyny głos jaki jej pozostał.Jej ból dawał sięporównać tylko do utraty ukochanej istoty, czuła sięosierocona, miała złamane serce.Fortepian stanowił jedynąrzecz, nad którą nauczono ją panować, jedyną, którą mogłanazwać naprawdę swoją.Myśl o tym przypomniała jejDelwara Hausslera.Odepchnęła czym prędzej towspomnienie, przewróciła się na wąskim łóżku, które dzieliłaz Florą.Dzień następnej lekcji nadszedł aż nazbyt szybko.Adaubierała się tego ranka powoli, ciążyły jej warstwy ubioru,koszula, długie majtki, krynolina, fiszbiny, stanik, halka,spódnica
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Feather Jane Prawie 01 Prawie polubiona
- Yolen, Jane V1, Hermana Luz, Hermana Sombra
- Mortimer Carole Slynna Rodzina St Claire 01 Ksiaze i Jane aaaa
- Smith Lisa Jane Wizje w mroku 01 Tajemnicza Moc
- Smith Lisa Jane Tajemny kršg 1 Inicjacja. Zakładniczka
- Yolen, Jane Pit Dragon 02 Heart's Blood
- Lindskold, Jane [Firekeeper 04] Wolf Captured
- Rahlens Holly Jane Nieskończonoć. Poza czasem
- Smith Lisa Jane Pamiętniki wampirów 4 Mrok
- Green Jane Obietnice, których trzeba dotrzymać
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- natiwa.pev.pl