[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cholernie na nią liczę.To nie była odpowiednia pora na przedstawianie swojej teorii  moim zdaniemwspomnienia są jak sny i nie mogą być niezawodnym dowodem na cokolwiek, nie sposób teżich dowieść, podobnie jak snów.Malloy położył przede mną szufladę z aktami. Niesamowite są te szare myszy  zadrwił. Mają własne kubki do kawy, wiesz, oczym mówię?Rodriguez położył nogi na biurko. Czy detektyw Rodriguez ci się naprzykrzał?  spytał nagle Malloy. Czy mówił ci orybach w rzece Hudson? Tuż pod mostem Jerzego Waszyngtona? Opowiadałem jej o pewnym dniu, gdy kot wyżarł jądra ofiary przy Sto DwudziestejTrzeciej Ulicy. Dniu, kiedy kot zjadł czyjeś jaja?  spytałam. A co to?  spytał Malloy, patrząc na notatkę, którą ktoś zostawił na jego biurku.W każdym razie nie zamierzałam słuchać opowieści o kocie.Rodriguez wziął pejcz z biurka Malloya i ostrożnie oparł o ścianę.Podtrzymywał goręką, póki się nie upewnił, że przedmiot nie upadnie. Przejrzyj zdjęcia  polecił. Jeśli facet tam będzie, rzuci ci się w oczy. Mam nadzieję, że nie  odburknęłam. Chciałbym pogadać z twoją przyjaciółką  odezwał się nagle Malloy. Kobietą,która ci towarzyszyła. Pauline? Właśnie, Pauline. Nie było jej ze mną.Byłam sama. Wiem.Wiem, że jej nie było na miejscu zdarzenia.Ale może dostrzegła kogoś,rozumiesz? Może widziała kogoś z okna.Dałam mu numer telefonu Pauline.Malloy wziął skrawek papieru i podszedł do innegobiurka.Rodriguez przeglądał słownik hiszpańsko-angielski, a ja indeks teczek w aktach.Zauważyłam, że setki fotografii rozmieszczono alfabetycznie według rodzaju przestępstwa zabójstwa, gwałty, rozboje. Z sali telewizyjnej wyszedł jakiś mężczyzna o zmęczonym wyglądzie, podszedł dostojaka na płaszcze i zaczął czegoś szukać w kieszeniach wiszącej tam marynarki.Malloy dostrzegł, że obserwuję mężczyznę. Powinnaś znać tego faceta  stwierdził. Tak? To detektyw Jurowitz.Widział więcej cycków niż ktokolwiek z żyjących ludzi.Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Moich nie widział  bąknęłam. Każdej nocy bywa w  Klubie Koteczek.Detektyw Jurowitz zauważył, że o nim rozmawiamy. Malloy, twoja kolacja stygnie  mruknął. Powiedział mi kiedyś, że wszyscy mieszkańcy naszej planety są jakoś ze sobąpowiązani.Absolutnie wszyscy  wyszeptał do mnie Malloy.Jurowitz uśmiechnął się. Aadny garnitur  odezwał się do Malloya. Pewnie  odkrzyknął Malloy. To podstawa.Zawsze trzeba wyglądać lepiej niżpozostali.Jurowitz znalazł papierosy i wrócił do sali telewizyjnej. Widział  Dużą Johnson  stwierdził Malloy, podchodząc do szafki z aktami.Zastanawiałam się, czy  Duża Johnson robiła mu dobrze w  Klubie Koteczek.Niewydawało mi się to możliwe.Przewracałam kartki ze zniszczonymi i przerażającymitwarzami.Nie przypuszczałam, że natknę się na fotografię mężczyzny, który napadł na mniena skrzyżowaniu ulic West Broadway i Canal tamtej nocy, ale nie miałam ochoty wracać dodomu.Nagle stanął za mną Rodriguez. Masz jakieś plany na kolację?  spytał szeptem. Chciałbym się stąd wynieść.Nie powinnam się dziwić.W końcu, zawsze ceniłam sobie niespodzianki.Interesująmnie nowe sytuacje.Lubię być zaskakiwana i przekonywana. Co powiesz na kalmary? Jest takie fajne miejsce na alei Arthura.Malloy zawołał przez pokój: A ja chciałbym wiedzieć, Richie, od kiedy polubiłeś białe panienki? Dokładnie wtedy, kiedy ty  odparł Rodriguez i poszedł sobie.Poczułam się skrępowana.Przyjrzałam się zdjęciu, które stało na biurku Malloya. Czy to twój ojciec?  spytałam.  Jezu  mruknął, przechodząc przez pokój. Mój ojciec? Mój ojciec był kierowcąautobusu.Umarł piętnaście lat temu. Przykro mi  powiedziałam. To nie twoja wina  stwierdził. Był hazardzistą.Nałogowym hazardzistą.Ipijakiem.Nie nazywam go alkoholikiem  wprawdzie pił, ale jego prawdziwym nałogiem byłhazard.Także konie.A to jest zdjęcie Kevina Daleya  wyjaśnił, patrząc na fotografię. Byłwspaniałym pieprzonym policjantem, a teraz jest wielkim pieprzonym szewcem.Kiedyprzyszedłem tutaj w 1971 roku był detektywem w Wydziale Narkotyków.Uwielbiałem dlaniego pracować.Facet naprawdę potrafił dedukować.Rozumiesz? Miał taką niesamowitą,wrodzoną zdolność rozumienia spraw.Potem przeniesiono go z Narkotyków i zajął sięzabójstwami.Był szczęśliwy.Nagle, nie wiem, skąd mu to przyszło do głowy, ale postanowiłzdać egzamin na sierżanta.Zdał go i zaczął pracować w Bronksie.Odtąd chodził w mundurzenie częściej niż człowiek po księżycu.Siedział w biurze.Miał już przepracowane dwadzieścialat i żona zaczęła go dręczyć, żeby odszedł z policji.Tak jak większość, nie rozumiała, żepolicjant, który mógłby już przejść na emeryturę, woli pracować na pół etatu i za połowęwynagrodzenia przychodzić do wydziału jak zwykle.Policja była całym jego życiem, ależona w jakiś sposób zdołała go przekonać do emerytury.Zaczął uczyć w szkole w Bronksie.Uczył samotne matki, a wieczorem uczęszczał do łona College, aby zdobyć odpowiedni tytuł.W końcu uznał, że nie radzi sobie z nauczaniem, więc rozejrzał się wokół siebie i zastanowił,co mógłby zrobić dla ludzi.Mieszka w Hrabstwie Rockland, obok mnie, tuż za rogiem. Nie wiedziałem, że w Hrabstwie Rockland istnieją rogi  zadrwiłam.Niepróbowałam być zabawna.Po prostu nie wyobrażałam sobie tych rogów. Istnieją, ale nie ma tam szewców.No i było tak: przez sześć miesięcy Kevin chodziłdo centrum i uczył się rzemiosła od starego włoskiego obuwnika z Wall Street.Nakładałobcasy, przybijał podeszwy, kleił.Po prostu się uczył i pewnego dnia został szewcem.Jestnajlepszym szewcem, jakiego kiedykolwiek znałem.Milczałam. Z dzieciństwa pamiętam faceta nazwiskiem Jerry Farmer.Był Robin Hoodem mojejdzielnicy, kradł rowery bogatym żydowskim dzieciakom i dawał je nam.Parę razy siedział wwięzieniu.Namawiał mnie, żebym razem z nim kradł rowery z Fort Washington.Nie mogłempójść tą drogą, rozumiesz? Pamiętam z dzielnicy także innego faceta, młodego gliniarzaBustera Kelly ego! Często go obserwowałem.Szanowano go, poważano.Nosił  pistolet.Zginął podczas próby powstrzymania napadu z bronią.Na jego pogrzebie stały w rzędachsetki, a może i tysiące gliniarzy.Czułem, że tworzą coś w rodzaju tajnego klubu.I zapragnąłem do niego należeć.Rodriguez obserwował nas z drugiego końca sali.Usłyszałam, jak przesłuchiwany przez detektywa Hallorana chłopak mówirozdrażnionym tonem: Czarny, meksyk, biały, żółtek, to nie ma dla nas znaczenia.Liczy się ekipa.Kiedyidziemy się napić albo rzucamy się do akcji, jesteśmy paką i jak trzeba, każdy wyciągaspluwę, kuma pan? Znasz swoje prawa, znasz tę gadkę na pamięć, co, mały?  mruknął Halloran. Więcco mi masz naprawdę do powiedzenia?Znowu przeglądałam indeks.Na każdą kartę patrzyłam z uwagą.Czarny, meksyk,biały, żółtek. Nie mają dokąd pójść  wyjaśnił Malloy, patrząc na chłopaka. Zciągasz takiego naprzesłuchanie i on rzeczywiście przychodzi.Trzeba go wprowadzić, nie ma siły, a potem niemasz chwili spokoju, aż facet powie ci wszystko.Można mu też sporo wmówić.Spojrzałam na niego. Widzisz, w przeciwieństwie do psychopatycznych morderców większość zabójcówusilnie pragnie zracjonalizować sobie swoją zbrodnię  wyjaśnił. To wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki