[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie wszystko, John!- Przychodzi ci do głowy coś lepszego?133 Tej nocy przy kolacji Miss Rosę ponownie zaczęła ob-stawać przy koniecznościzmobilizowania wszelkich dostęp-nych środków, \eby znalezć dziewczynę.Jeremy, którytrzy-mał się z daleka od szalonych zabiegów siostry, nie udzielając rad ani nie zdradzając\adnych uczuć z wyjątkiem niesmaku z powodu uczestniczenia w skandalu towarzyskim,wyraził opinię, i\ Eliza nie zasługuje na tyle zachodu.- Ta atmosfera histerii jest bardzo nieprzyjemna.Sugeruję zachowanie spokoju.Po co jejszukać? Choćbyście ją nawet i znalezli, więcej nie przekroczy progu tego domu - oznajmił.- Eliza nic dla ciebie nie znaczy? - natarła na niegoMiss Rosę.- Nie w tym rzecz.Popełniła niewybaczalny błąd i musiponieść tego konsekwencje.- Tak jak ja je ponoszę od prawie dwudziestu lat?W jadalni zapadła lodowata cisza.Nigdy nie rozmawiali otwarcie o tym, co się stało, i Jeremynawet nie był pewien, czy John wie, co zaszło między jego siostrą a wiedeńskim tenorem,gdy\ on sam pilnował się bardzo, by mu o tym nie wspomnieć.- Jakie konsekwencje, Rosę? Wybaczono ci i przyjęto na powrót.Nie masz mi nic dozarzucenia.- Dlaczego wobec mnie byłeś taki szlachetny, a wobec Elizy ju\ nie mo\esz?- Bo jesteś moją siostrą i mam obowiązek cię chronić.289- Eliza jest dla mnie jak córka, Jeremy!- Ale nią nie jest.Nie mamy wobec niej \adnych zobowią-zań: nie nale\y do tej rodziny.- Owszem, nale\y! - wykrzyknęła Miss Rosę.- Dosyć! - przerwał kapitan, waląc pięścią w stół, pod-rywając do tańca talerze i kieliszki.- Owszem, Jeremy.Eliza nale\y do naszej rodziny - po-wtórzyła Miss Rosę, szlochając ztwarzą ukrytą w dłoniach.- To córka Johna.Wówczas Jeremy dowiedział się z ust rodzeństwa o sek-recie, który zachowywali odszesnastu lat.Ten małomówny mę\czyzna, tak opanowany, \e zdawało się, i\ pozbawionyjakichkolwiek ludzkich uczuć, po raz pierwszy wybuchnął i wszystko, co w ciągu czterdziestusześciu lat doskonałej angielskiej flegmy było przemilczane, puściło niczym tama, dławiąc gopotokiem wyrzutów, wściekłości i upokorzenia, bo ale\ ze mnie głupiec, Bo\e mój, \ebymieszkać w siedlisku kłamstw i nawet się tego nie domyślać, w przekonaniu, \e mojerodzeństwo to porządni ludzie i \e darzymy się na-wzajem zaufaniem, podczas gdy to, comiędzy nami napraw-dę panuje, to zwyczajne kłamstwo, obłuda i fałsz, kto wie, ileściejeszcze rzeczy systematycznie przede mną ukrywali, ale to ju\ szczyt, dlaczegoście, u diabła,mi o tym nie powiedzieli, có\ takiego zrobiłem, \ebyście mnie mieli za potwora, \ebyściemną tak manipulowali, \ebyście wykorzys-tywali moją szlachetność, a jednocześnie mnąpogardzali, bo nie mo\na nazwać inaczej jak tylko pogardą takie omotywanie mnie sieciąkłamstw, a zarazem wyrzucanie poza nawias, potrzebujecie mnie tylko do płaceniarachunków, całe \ycie było tak samo, od kiedy byliśmy dziećmi, drwiliście sobie ze mnie zamoimi plecami.W milczeniu, nic nie znajdując na swoje usprawiedliwienie, Rosę i John przeczekali burzę, akiedy Jeremy'emu skończyła290się płyta, w jadalni zapadła długa cisza.Wszyscy troje byli wyczerpani.Pierwszy raz w \yciustali przed sobą bez maski dobrych manier i uprzejmości.Zdawało się, \e cośfundamen-talnego, co utrzymywało ich w wątłej równowadze niczym stolik na trzech nogach,pękło bez ratunku; jednak\e w miarę jak Jeremy odzyskiwał oddech, poprawiając sobiekosmyk, który opadał mu na czoło, i przekrzywiony krawat, rysy jego twarzy na powrótprzybrały ten sam nieodgadniony i arogancki wyraz co zawsze.Wówczas Miss Rosę134 podniosła się, podeszła od tyłu do jego krzesła i poło\yła mu dłoń na ramieniu, w jedynymintymnym geście, jaki ośmieliła się uczynić, czując w piersiach bolesną czułość wobec tegoosamotnionego brata, tego milczącego i melancholijnego człowieka, który był dla niej jakojciec i wobec którego nigdy nie zadała sobie tyle trudu, aby mu spojrzeć w oczy.Zdała.sobie sprawę, \e faktycznie nic o nim nie wie i \e w całym swym \yciu ani razu go niedotknęła.Szesnaście lat wcześniej, rankiem 15 marca 1832 roku, Mama Frezja wyszła do ogrodu ipotknęła się o zwykłą skrzynkę po marsylskim mydle, przykrytą gazetą.Zaintrygo-wanaschyliła się, \eby zobaczyć, co to takiego, i podniósłszy papier, odkryła noworodka.Zkrzykiem wpadła do domu i w chwilę pózniej nad dzieckiem pochylała się Miss Rosę.Miaławówczas dwadzieścia lat, była świe\a i piękna jak brzoskwinia, ubrana w suknię w kolorzetopazu, a wiatr rozwiewał jej loki.Taką ją Eliza zapamiętała albo sobie wyobra\ała.Kobietypodniosły skrzynkę i zabrały do pokoiku do szycia, gdzie rozgarnęły papier i ze środka wyjęłymałą dziewczynkę, niedbale otuloną wełnianą kamizelką.Domyś-liły się, \e nie le\ała długona powietrzu, poniewa\ pomimo porannego wiaterku jej ciałko było ciepłe i smacznie spała.Miss Rosę kazała Indiance poszukać czystego koca, prze-ścieradła i no\yczek, \eby zrobićprowizoryczne pieluchy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki