[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To były szczególne okoliczności.Za wszelką cenę chciałazdobyć Demona.Nie wiem tylko czemu zaatakowała was na ulicy.- Może nie chciała, żeby ktoś jej przeszkadzał? A możechciała odzyskać amulet, który powierzyła tępemu opryszkowi? -zastanawiałem się.Marius pokiwał głową.Możliwości było wiele, ale tylko samazainteresowana znała prawdę.- Ophion naprawdę był najstarszym synem Uranosa? - Zmie-niłem temat.- Znam trochę mity koryntyjczyków i wiem, że przedtytanami byli inni.- Masz na myśli cyklopów i sturękich? Nie wierz we wszyst-ko, co przeczytasz, mój drogi Klavresie.Ophion był pierwszy.Pojawił się na długo przed resztą, niektórzy nawet twierdzą, żejego ojciec to Chronos, czas, bóg tak stary jak Uranos, jeśli niestarszy.- Skomplikowane to wszystko - podsumowałem.- Mity wy-mieszane z historią.Jak oddzielić prawdę od kłamstwa?- Prawdziwe są klejnoty i moc, którą posiadają.To jest w tejchwili najważniejsze.Nie możemy dopuścić, by ktokolwiek po-znał miejsce ich ukrycia.Oprócz ciebie, mój drogi, bo ty wiesz,gdzie się znajdują.- Uśmiechnął się tajemniczo.Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.Atlas miał swoją siedzibęna Wyspie Ognia, to oczywiste.Ale pozostałe?- Demon, który zawsze pokazuje południe - powiedziałempowoli.- Albo raczej pewne szczególne miejsce na południu.165 Ale posążek został zniszczony, nie wiem, co dokładnie wskazy-wał.- To i tak więcej niż wiedzą inni.Sięgnąłem w głąb pamięci.- Kiedyś spotkałem wojownika posiadającego niespotykanyhełm.Zaklęty hełm, wykuty przez tytana Hyperiona, mieszkające-go w niedostępnych górach gdzieś na wschodzie.Marius uśmiechnął się i pokiwał głową.- A północ?Zamyśliłem się.Północ.Wiele wypraw kierowało się na pust-kowia.Jeśli klejnot był ukryty właśnie tam, mógł być właściwiewszędzie.Pustkowia obfitowały w ukryte skarby i tajemniczetwierdze.Ale to musiał być największy ze skarbów.- Frosterheim! - wykrzyknąłem.- Tak, tak, mój drogi Klavresie.- Marius się zaśmiał.- Jakojeden z niewielu znasz miejsce ukrycia czterech fundamentówświata.Niedokładnie co prawda, ale i tak jesteś w uprzywilejowa-nej sytuacji.Coś mi się jednak nie zgadzało.- Przecież Markus Aurelianus był we Frosterheimie.Nawetwydano książkę o jego przygodach.Nie ma w niej słowa o tyta-nach.- Oczywiście, że nie ma.Przecież nie mogłem dopuścić dotego, żeby taka wiedza stała się powszechna.- Czyli jednak coś znalazł?- Być może.Wiesz jednak, jak pisane są historie o bohate-rach.Pewne rzeczy są zwyczajnie pomijane.Zwłaszcza te, o któ-rych nikt nie powinien wiedzieć.- A jeśli Eurynome i jej szpiedzy odkryją prawdę?166 - Bardzo wątpliwe.Markus i Ariena zaszyli się w małej wio-sce daleko na południu i próbują wieść normalne życie.Zmieniliimiona i nikt ich nie powinien rozpoznać.Bergen wrócił doLevanus i założył własną kopalnię.Zresztą on też niewiele wie,był nieprzytomny, kiedy jego drużyna badała podziemia Froster-heimu.Naprawdę, mój drogi Klavresie, akurat o ten kamień mar-twić się nie musisz.Uwierz mi na słowo, jest mocniej chronionynawet od klejnotu na Wyspie Ognia.Marius był bardzo dobrze poinformowany, lepiej niż się spo-dziewałem.- I co teraz?- Nic.- Czarodziej się uśmiechnął.- Wrócisz do wieży i dalejbędziesz jej rezydentem.Twoi przyjaciele są wolni, czekają naciebie przed bramą.Chociaż byłbym wdzięczny, gdybyś wyjaśniłjednemu z nich, że kolejne spotkanie z córką Imperatora nie skoń-czy się dla niego tak przyjemnie jak to wcześniejsze.Przytaknąłem, ukrywając niepokój pod maską obojętności.Ma-rius był aż za dobrze poinformowany.Wstałem i ruszyłem w stronę drzwi.Jednak pewna kwestiawciąż mnie nurtowała.- Dlaczego oni wszyscy trafili akurat do mojej wieży? Przy-padek? - spytałem, odwracając się.- Velk nigdy w niej nie był, więc wygląda na to, że wieża niejest w centrum wydarzeń, lecz ty, mój drogi Klavresie.Możesz sięuważać za wybranego.Rozgniewał mnie.Mój umysł buntował się przeciwko tej my-śli.Nie ma przeznaczenia, nie ma wybranych, są tylko zbiegi oko-liczności i konsekwencje decyzji, które podejmujemy.- Nie wierzę w to! - wybuchnąłem.167 - Oczywiście, że nie.Wiem, że nie wierzysz w bogów i prze-znaczenie, a teorie takie jak magia opowieści wzbudzają w tobieuśmiech politowania.Nie będę cię przekonywać, bo i tak mi sięnie uda.Wiedz jednak, że zostałeś wybrany do szczególnego za-dania.- A jeśli nie mam na to ochoty? Chyba sam powinienem za-decydować, czy chcę tę misję wypełnić?- Przecież tylko ty decydujesz o swoim losie, nikt inny, mójdrogi Klavresie.Zadecydowałeś, że pojedziesz do Averynu i od-szukasz Velka.Zadecydowałeś, że odczytasz mapę i wyśleszMarkusa na wyprawę do Frosterheimu.A kiedyś, dawno temu,zadecydowałeś, że chcesz być rezydentem wieży Irrum.Przypomniałem sobie niewielkie valetedinarium przy etelskiejgranicy.Zapach lekarstw i ranni legioniści z Szesnastego.Awśród nich nieprzytomny Silvus, brat Sobrinusa, wtedy decanus.Marius pochylający się nad szpitalnym łóżkiem.Powiedział, żew zamian za to, co zrobiłem, mogę sobie życzyć, czego tylko za-pragnę.Rzecz jasna w granicach możliwości, bo nie był dżinem zbutelki.Wybrałem wieżę Irrum.Bez najmniejszego wahania.- To czysty przypadek.- Oczywiście, oczywiście.- Marius machnął ręką.- Przyda-rzają ci się same przypadkowe sytuacje.Tak to już bywa, kiedyjest się wybranym.- Wybranym przez kogo? - rzuciłem pogardliwie, z trudempanując nad sobą.- A jeśli powiem, że przeze mnie? - Patrzył mi prosto w oczy.- Taka odpowiedz cię satysfakcjonuje?Nie satysfakcjonowała mnie.Wręcz przeciwnie, zdenerwowa-ny ściskałem bezwiednie klamkę, zapominając ją nacisnąć.168 - Myślę, że skoro jestem wybrany, to dobrze się stało, żeprzez żywego człowieka, a nie przez bliżej nieokreśloną moc czynieistniejących bogów.Dzięki temu będę temu człowiekowi mógłpowiedzieć, co o tym sądzę, kiedy ucierpi ktoś z moich najbliż-szych.- Stoimy po tej samej stronie, nie zapominaj o tym.- Mariuszmarszczył brwi.- A przed losem i tak nie uciekniesz.- Ach tak? - żachnąłem się.- Wobec tego miałbym jednąprośbę do tak zwanego przeznaczenia.Jeśli znów zamierza wplą-tać mnie w walkę o ratowanie świata, to niech to zrobi gdzieś napowierzchni.Mam już serdecznie dość jaskiń, podziemnych tunelii kanałów ściekowych.Zawsze muszę tam trafiać? Czemu los niemoże skierować mnie do lasu, na łąkę albo na plażę? To może byćnawet pole kapusty, byle tylko na świeżym powietrzu.Zaśmiał się głośno.- Nie martw się, przeznaczenie ma wobec ciebie inne plany.Chciałbyś, żebym ci o nich opowiedział?- Nie, dziękuję.Nie wydaje mi się, by ktokolwiek wiedział,co będę robić w przyszłości.Sam nawet tego nie wiem.- Nie wierzysz w przepowiednie.- Uśmiechnął się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki