[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpierw musi wyciągnąć z niej prawdę.Wyrwała mu się z objęć, a on jej nie zatrzymywał.Podeszła do łóżka izłapała się ręką słupka od baldachimu.Stała tyłem, sztywno wyprostowana.138R S - Przyrzekniesz, że zostawisz mnie w spokoju, jeśli wyjawię ci prawdę oRobercie? - spytała ledwie słyszalnym szeptem.Zaskoczony dość łatwym zwycięstwem, wstrzymał oddech.- Przyrzeknę.- Na razie.Odwróciła głowę i spojrzała na niego przez ramię.Miała zakłopotanywzrok i pobladłą twarz.- Aamię przysięgę daną mężowi.Muszę wiedzieć, że to, co powiem, niewyjdzie poza te ściany.- Przysięgam, że nie.Przez chwilę przyglądała mu się, po czym skinęła głową.Utkwiła oczy wdrzwiach balkonowych, za którymi rozlewała się ciemność, i powiedziałabezbarwnie:- Zatem dobrze.Plotki, które do ciebie dotarły, mówiły prawdę.Robertrzeczywiście posiadał pragnienia.które mógł zaspokoić tylko drugimężczyzna.Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy.W pierwszym rokunaszego małżeństwa nie dawał mi powodów, żebym podejrzewała go o to, żeprowadzi podwójne życie.Wydawał się zadowolony z faktu, że jest moimmężem.Ucisk w sercu Granta stawał się coraz boleśniejszy.Zamiast wyobrażaćsobie Sophie w objęciach męża, powinien przeżywać teraz smutek, żepotwierdziły się informacje o dziwnych skłonnościach przyjaciela.Do diabła,nie można być przecież zazdrosnym o zmarłego.Opierając się o sofę,postanowił zapanować nad sobą.- Niemniej Robert skorzystał z mężowskich przywilejów.Wszakpoczęliście razem syna.Sophie, splótłszy palce dłoni, opuściła na nie wzrok.Nie komentując słówrozmówcy, mówiła dalej, zupełnie tak, jakby rozmawiała sama ze sobą.139R S - Z początku zachodził do mnie stosunkowo często.Był zachwycony,kiedy dowiedział się o ciąży.Traktował mnie z troską i czułością.był bardzodobry.- Zagubiona we wspomnieniach sprzed lat, zamilkła.- A potem? - wyrwał ją z zamyślenia Grant.- W jaki sposób dowiedziałaśsię prawdy?- Urodziłam Luciena i Robert przestał odwiedzać mnie w sypialni.Więcpewnej nocy sama do niego poszłam.Ale.ale nie umiałam rozbudzić w nimpożądania.Odtrącił mnie, czymś się wymawiając.- Zależało mu tylko na tym, żebyś dała mu dziedzica.Sophie, unikając wzroku Granta, nie odpowiedziała na jego kąśliwąuwagę.- Robert od czasu do czasu wychodził dokądś wieczorami.Mówił, że doklubu.Ja jednak podejrzewałam, że.że ma kochankę.Zaprzeczał temu, ale bezwiększego zapału.Zatem pewnej nocy wynajęłam dorożkę i pojechałam za nim.Do domu niedaleko Covent Garden.Przez jakiś czas czekałam na zewnątrz, leczw końcu.miałam dosyć.Weszłam do środka i.i zobaczyłam Roberta.zobaczyłam ich.w objęciach.- Sophią wstrząsnął gwałtowny dreszcz.Oparłaczoło o słupek baldachimu, a z jej oczu popłynęły łzy.Grant oniemiał.Sophie widziała Roberta z innym mężczyzną?Klnąc pod nosem, poderwał się i podszedł do niej.Pragnąc ją pocieszyć,otoczył ją ramieniem.Przypuszczał, że go odtrąci, ale ona, przytłoczona silnymiemocjami, nadal łkając, przywarła mocno do jego piersi.W przeciwieństwie do innych kobiet nigdy nie ukrywała łez.Kiedypłakała, robiła to z całego serca, tak jak jej nakazywała namiętna natura.Głośnopociągała nosem, a łzy silnym strumieniem zalewały jej policzki.Już po chwilijej nos poczerwieniał, a oczy napuchły, zaś Grant miał mokry kołnierz.Zaczął szukać chusteczki z nadzieją, że Wren, szykując mu ubranie,wetknął ją do kieszeni surduta.Znalazł ją wreszcie i osuszył nią delikatnie twarz140R S Sophie.Potem wcisnął jej chusteczkę do ręki.Wydmuchała w nią nos, po czym,usiłując się uspokoić, nabrała kilka głębokich oddechów.Grant czuł się bezradny.Wprawdzie pragnął, by Sophie otworzyła sięprzed nim, ale nie w ten sposób.Nie mógł znieść, że tak cierpi.Mamrocząc jakieś uspokajające frazesy, głaskał ją czule po włosach.Kręciły się i były miękkie w dotyku.W przeszłości lubił się droczyć z Sophie,wykradając jej z włosów spinki i, w ramach okupu, żądając pocałunku.Wspomnienie to wywołało w nim ból.Do diabła, dlaczego nie namówiłjej do małżeństwa, kiedy miał jeszcze na to szansę? Co z tego, że był wtedybiedny jak mysz kościelna? Nie zważając na konsekwencje, powinien byłwywiezć kochankę do Gretna Green.Gdyby nie wyszła za Roberta, niemusiałaby potem przeżywać tego wszystkiego, tego szoku, że jej mąż nie inte-resuje się kobietami.I nie czułaby się zmuszona go zabić.Tam do diaska.Grant odkrył wreszcie motyw, który powodował Sophie.Tyle że nie spodziewał się, iż zarazem będzie mu jej tak bardzo żal ani żeogarnie go wściekłość na myśl, że to nie on zamordował Roberta.- Wybacz - usłyszał jej szept.- Nikomu tego jeszcze nie mówiłam.Może.może to więcej, niż chciałeś usłyszeć.Nie przestawał tulić jej do siebie.Powinien tryumfować, że jej pogoń zatytułem i majątkiem zebrała tak gorzkie żniwo.Dlaczegóż więc myśli tylko otym, jak tu sprawić, by Sophie odzyskała radość życia? Uniósł palcem jej pod-bródek.- Przykro mi.Przykro, że sama musiałaś nieść taki ciężar.Przykro, żeRobert tak zle cię potraktował.Marszcząc czoło, otarła z twarzy ostatnie łzy.- Ależ on wcale mnie zle nie traktował.A przynajmniej nie chciał.Dużogo kosztowało ukrywanie przede mną prawdy.Był przerażony, że doznałam141R S takiego wstrząsu.Martwił się o mnie, a nie o siebie.I uczynił wszystko, co wjego mocy, żeby mi to wynagrodzić.- Do diabła, Sophie! Przestań go bronić.Pochwyciła poły jego surduta.- Wiem, jak się czujesz, Grant.Ja też przez długi czas czułam odrazę iwściekłość.Czułam się zdradzona, i to w najgorszy możliwy sposób.Alegdybyś widział cierpienia Roberta, może inaczej byś na to spojrzał.Robert zcałego serca pragnął wieść normalne życie, mieć szczęśliwą rodzinę.- Ożenił się z tobą, żeby chronić własną reputację - zauważył chłodnoGrant.- Krył się za twoją spódnicą.Sophie gwałtownie pokręciła głową.- On szczerze wierzył, że zdoła pokonać swoją słabość.Naszemałżeństwo było dla niego nadzieją.Chciał się zmienić, zwalczyć tę swojąskłonność, którą uważał za skazę na honorze rodziny.Możesz go za to winić? Janie mogłam.- Zdradził cię.Był ci niewierny.- Tak, ale to nie to samo, co mąż, który bierze sobie kochankę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki