[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Być może czas więc i na marynarza?- Kazałem stworzyć i zarejestrować nową odznakę bojową - zmienił temat admirał.- Rajd na Banxi.Przywiozłem odpowiednią ilość, więc rozdaj pózniej swoim ludziom.- Ooo.Będą mnie na rękach nosić.- Tomaszewski wyraznie się ucieszył.- Niesądziłem nawet, że wojsko jest tak blisko harcerstwa i każdy chce mieć na rękawie jaknajwięcej sprawności.- Nie śmiej się.- Wentzel wbrew własnym słowom uśmiechnął się szeroko.- Kiedyzdejmą z nas tajemnicę, to ta odznaka stanie się we wszystkich koszarach przedmiotemkolosalnej zazdrości.Będzie ją miało tylko trzystu facetów, którzy byli tu z tobą.Tomaszewski wiedział, że wuj ma rację.Tylko trzysta sztuk.To będzie więcej warteniż niejeden KaWu niższej klasy.- Czy dostanę odznakę z numerem jeden? - zapytał.- Wszystkie są bez numerów.Zgodnie z regulaminem polowym.Tomaszewski czuł coś kojącego w tym, że regulaminy marynarki obowiązująwszędzie.Tak samo w garnizonie warszawskim i tak samo gdzieś za Górami Pierścienia, w miejscu, którego nie ma na żadnej mapie, na końcu świata.Obojętnie, czy jest się otoczonymprzez oficerów sztabu na jakimś raucie w stolicy, czy dzikusami w nieprzebytej kniei, gdzierządzą czary i magia.Paragrafy regulaminu i pieczątki są wszędzie jednakowo ważne.Uśmiechnął się do siebie.W pewnej chwili admirał uznał, że są już w miejscu oddalonym od jakichkolwiek uszuna całym wielkim świecie.Niestety, wokół nie było niczego, na czym można by usiąść.Wentzel skwitował to krótko:- No to co? Musimy załatwić sprawę jak mafia.Na szybko i na stojąco.- Będę się streszczał.- Tak.Tylko najważniejsze sprawy.Co powiedziała ci Wyszyńska?Tomaszewski pochylił lekko głowę.Potem podniósł ją, bo daszek za bardzo zasłaniałmu twarz i nie widział oczu rozmówcy.- Przyznała się, że jest z innej planety.Wentzel zachował kamienną twarz.- To tutaj.Ich przybycie do naszego świata to inwazja?- Zaskoczę cię.Wyszyńska twierdzi, że to sprawka sekty Osiatyńskiego.Tego już admirał nie zdzierżył.Rozpiął górne guziki swojego wspaniałego płaszcza i zwewnętrznej kieszeni wyjął srebrną piersiówkę.Pociągnął łyk, a potem drugi.Oczywiście niepoczęstował Tomaszewskiego.Przecież jakiś tam komandor porucznik nie jest godny, by pićz admiralskiej piersiówki, nawet jeśli prywatnie jest jego siostrzeńcem.- Możesz jaśniej?Tomaszewski zaczął opowiadać szczegóły zdarzeń, które miały miejsce od momentu,gdy z Mielczarkiem dotarli do tajemniczego ołtarza.Wentzel słuchał z napiętą uwagą.Jegotwarz nie zmieniała wyrazu, nie drgnął ani jeden mięsień.Po kwadransie mniej więcej uznał,że wie już wystarczająco dużo, i zaczął zadawać pytania.- Reasumując, można powiedzieć, że Osiatyński, wykorzystując urządzenieskonstruowane przez tak zwanych bogów, przedostał się na Ziemię?- Tak, jak by to powiedzieli miejscowi: do wylęgarni mitycznych potworów, Ziemców.- I to nie rząd wysyła tu do nas tych  inżynierów ?- Tam nie ma światowego rządu, tak samo jak u nas nie ma.Nasz świat jest prawieidealną kopią ich świata, tyle że zapóznioną w rozwoju o jakieś osiemdziesiąt parę lat.Noniestety, coś zawiodło w boskim planie i nie udało się stworzyć kopii w stu procentachidealnej. - Rozumiem, nikt nie chciał mu wierzyć, więc książę stworzył tam sektę.I Wyszyńskaprzedstawia się wręcz jako wysłannik Osiatyńskiego?- W wielkim uproszczeniu i trochę przeinaczając, ale.tak.Przedstawia się jako naszsojusznik.- A to sprytna baba.- Wentzel w podziwie kręcił głową.- Podobno Indianie mówią, żewielkość człowieka mierzy się wielkością jego wrogów.No to dzięki Wyszyńskiej jesteśmychyba najwięksi na świecie.- Ja też czuję podziw i szacunek do niej jako wroga.- Mam dziwne podejrzenie, że czujesz do niej co innego - Wentzel przerwałTomaszewskiemu w pół słowa.- Ale mniejsza z tym.- Machnął ręką.- Ty rozmawiałeś z niąwtedy, w kluczowym momencie, patrząc jej w twarz.Wiem, że nie zgadniesz, czy jestszczera, czy nie, ale widziałeś jej oczy.Co o niej powiesz?Tomaszewski podziwiał wuja, że jest zdolny analizować takie elementy jak wyraztwarzy.Jak odczucie dotyczące szczerości w ekstremalnych sytuacjach, w których ciężko cośukryć i zapanować nad sobą.- Nie chcę ci kadzić, ale jak zwykle masz rację.Był taki moment.Zobaczyłem jejautentyczną reakcję.Wentzel patrzył siostrzeńcowi w oczy z niesłabnącą uwagą.- Opisz, co się stało.- Obłożyłem ołtarz materiałem wybuchowym, chcąc szantażem wydobyć prawdę.Jeślimi nie odpowie na wszystkie pytania w sposób, który mnie usatysfakcjonuje, to wypieprzę tękonstrukcję po prostu w kosmos.A jeśli będzie usiłowała mi przeszkadzać albo wręcz zabić,to Mielczarek miał rozkaz wysadzić i ołtarz, i nas oboje.- W desperację popadłeś - mruknął admirał i trudno było wyczuć, czy powiedział to zaprobatą, czy naganą w głosie.- Musiałem wiedzieć.- Rozumiem.Tomaszewski wyjął papierosa i zapalił na mrozie, mimo że palenie w tych warunkachna powietrzu nie dawało żadnej przyjemności.Zaciągnął się do samego dna płuc, czując, jakdrobne igiełki szczypią mu gardło.- Podczas całej rozmowy wydawała się szczera - powiedział, wydmuchując dym.- Aleto tylko moje subiektywne wrażenie.Wszystko zmieniło się jednak w jednej chwili.- Kiedy ten ślepy podróżnik zaczął mówić po angielsku? - Tak.Wyszyńska w ułamku sekundy zrozumiała, jak dramatycznie zmieniły sięwarunki.Zrozumiała, że z przesłuchiwanej dziewczyny na mojej łasce stała się panią sytuacji.I wtedy na pewno nie udawała.Runęła w stronę ołtarza i zaczęła wyrywać kable zdetonatorów z wyrazem takiej radości, że najlepszy aktor nie mógłby tego zagrać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki