[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.andarm zaSmia si cicho i szepn. Jest to cela  naturalnej Smierci! Zaraona wszelkiemi moliwemi chorobami: godowyi plamisty dur, gruxlica, skorbut, cholera, nosacizna, nawet, zdaje si, duma.Wszystko tozastpuje nam katów i oszczdza pracy.Mr tu ludziska, jak muchy.MieSci si tam stu wix-niów, a komplet zmieniamy gruntownie co tydzie.Znowu si zaSmia. Rozniesienie epidemj po mieScie!  rzek surowym gosem Lenin. To przewidziane!  zaprzeczy Fedorenko. O, my znamy si na higjenie! Codzierano.zreszt, uwizieni nie wiedz, czy to ranek, czy dzie, czy noc, bo jest to ciemnica,gdzie si pali jedyna maa lampka elektryczna,  wsuwamy skrzyni drewnian.Wixnio-wie skadaj do niej ciaa umarych; Chiczycy zalewaj odrazu wapnem, zabijaj skrzynideskami i wywo za miasto, gdzie wrzucaj do rowów, równie napenionych wapnem.adne niebezpieczestwo nie grozi Biaokamiennej Moskwie!Z innych cel dochodziy krzyki, pacz i jki ludzi. Szalej z rozpaczy!  uSmiechn si Dzieryski. Jcz z godu, bo to dobry sposóbna wzbudzenie szczeroSci w zeznaniach!KtoS dobija si do zamknitych drzwi i dzikim gosem wy: Kaci! Bdxcie przeklci.Oprawcy!.Pi! Pi!. Ach!  zawoa Fedorenko. To,  Sledziowcy !Lenin zwróci ku mówicemu blad twarz. Niektórych karmimy tylko bardzo sonemi Sledziami, nie dajc im ani kropli wody.Dr-czy ich pragnienie, wic zorzecz! Tacy albo trac zmysy, albo wpadaj w omdlenie.Pierw-szych przeznaczay  na wydatki , drugim  obiecujemy duo zimnej, czystej wody.Cha!Cha! Niechybny to Srodek! Staj si pokorni jak jagnita.Lenin milcza, a Fedorenko, widzc w tem niem pochwa, prawi dalej: Mamy lokale, gdzie zamknici s ludzie, którym nie pozwalamy spa i doprowadzamytem do obdu lub zezna.W innych znów dziaamy na upartych  moralnym biczem.Syszoni, e w ssiedniej celi torturuj ich ony lub dzieci.Lecz to wszystko dla najbardziej za-twardziaych! Takich mamy nie duo.najczSciej wystarcza nastraszy par razy tem, e sju prowadzeni na stracenie.Zaczynaj Spiewa wszystko, co wiedz.!Fedorenko pobieg naprzód i otworzy drzwi.231 Weszli do sporej sali, o ukowatych sklepieniach, oSwietlonej kilkoma jasnemi lampami.W kcie stao biurko i dwa taburety.Na murach pozbawionych okien, widniay bryzgi i czarne strugi skrzepej, wartej w ce-mentowy tynk krwi.Dzieryski usiad przy stole, posunwszy drugi taburet w stron Lenina.Chuda, zacieka twarz, gorejco, bezsenne oczy i trzsce si palce Dzieryskiego prze-raay Lenina.Przyglda si z lkiem xrenicom nieruchomym i co chwila opadajcym po-wiekom, spostrzeg straszliw zacitoS i bezmySlne okruciestwo krzywicych si ust, nieznajcych Smiechu. Torquemada  Sredniowieczny inkwizytor, czy kat rewolucji paryskiej, Fouquier Tinvil-le?  przysza Leninowi do gowy mySl naga i drczca.Zdawao mu si, e coS nader wanego zaley od prawidowej odpowiedzi na to pytanie.Fedorenko krzykn do onierza, stojcego przy wejSciu: Biegnijcie po Marj Aleksandrówn! Niech si Spieszy!Lenin nagle si skrzywi prawie boleSnie. Nazywajcie, towarzysze, t agentk swoj jakoS inaczej, nie.Marj Aleksandrówn.szepn i nagle zmruy oczy skoSne ze wSciekoSci, gotow wybuchn z ca si. Dlaczego?  spytali ze zdziwieniem  Towarzyszka opatina jest akuszerk i wySwiad-cza nam niepospolite przysugi w sdowych procesach kobiet.Lenin, zaciskajc piSci, sykn: Dlatego, e:Urwa nagle.USwiadomi sobie, e serce mu si zbuntowao przeciwko czerwonej, otyejagentce, oSmielajcej si nosi imi jego matki, zmarej przed czterema laty, samotnej, wiecz-nie stroskanej staruszki. Dlatego, e. powtórzy i spostrzeg w tej chwili szydercze byski w zimnych oczachbyego andarma.Pohamowa si gwatownie i uSmiechn si chytrze, Strzepn palcamii dokoczy gosem beztroskim: Ech  drobiazg! Wprost imi to nasuno mi pewne wspomnienia, nie licujce z tak nie-urodziw osob, jak obywatelka opatina.Ale to  bagatela! Nie zwracajcie na to uwagi, to-warzysze!Rmia si wesoo, niewymuszenie, powtarzajc: Jak Marja Aleksandrówna, to  niech bdzie Marja Aleksandrówna!Nie chcia, nie mia prawa pokaza nagle ogarniajcych go uczu i saboSci przed tymiludxmi, trzymajcymi wysoko sztandar dyktatury proletarjatu i opuszczajcymi piS jego nagowy wrogów.Rmia si wic, czujc jednak, e spokój i równowaga nie powracaj.GdzieS gbokow piersi podnosi si drobny dreszczyk, wzmaga si, potnia i wstrzsa caem ciaemz tak si, e a gowa draa i kurczyy si barki szerokie.Do sali wpada gromada Chiczyków.Krzyczeli chrapliwemi gosami, szczerzyli ótezby, krzywili dzikie, ciemne twarze.Po nich weszo czterech dozorców, prowadzc blad, saniajc si Dor Frumkin.Pozostaa naga, lecz nie usiowaa nawet zasoni nagoSci swojej ramionami.Rce byyopuszczone bezsilnie.Tylko oczy ukrya pod powiekami i dugiemi rzsami czarnemi.Za niwSlizgna si okrga, jak kula, Marja Aleksandrówna.232 Oskaron postawiono przed stoem sdziów.Mczyxni ogarniali wzrokiem natchnion twarz i pikne, budzce zachwyt ksztatyydowskiej dziewczyny.Lenin z zapartym oddechem patrzy na to biae ciao i mySl bieg wstecz, ku tym dniom,gdy zachwycony sta przed marmurowemi posgami mistrzów w Luwrze, Drexnie, Mona-chjum [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki