[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No, pięknie.Jeżeli powiem  nie", wyjdę na zazdrosną żmiję bez serca.Niezadręczaj się, Nicole.Lubisz Yvette.Szanujesz ją.Nie masz powodu być o niązazdrosna.Jest przyjaciółką Griffa i jasno dała do zrozumienia, że chce byćtwoją przyjaciółką.- Jeżeli ty chcesz, żeby Yvette przyjechała do Przystani Griffina, i zgadzaszsię na budowę domu i szkoły czy biura, czy jak sobie tam to nazwiecie, dla ludziz różnymi paranormalnymi zdolnościami, nie mam nic przeciwko temu.202RS - Dzięki, Nicole.Westchnęła głęboko.Nikt nigdy nie twierdził, że małżeństwo z Griffinem Powellem będzieprostą sprawą, zwłaszcza dla takiej kobiety jak ona.- Jeżeli to wszystko, pójdę już do pracy.- Wstała.- Resztę omówimy pózniej - powiedział Griff.- Jasne.- Podeszła do drzwi, przeszła korytarzem na werandę i dopierowtedy dała upust frustracji.- Do diabła!- Nic ci nie jest? - dobiegł ją kobiecy głos.Nicole jęknęła.- Przepraszam - odezwała się Barbara Jean.- Myślałam, że wiesz, że tujestem.Nicole wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić, i spojrzała na jedną zwielu pracujących dla agencji osób.Barbara Jean była kimś wyjątkowym.Nietylko mieszkała w Przystani Grifnna i zajmowała się prowadzeniem domu, aleteż była miłością życia Sandersa.- Nie zauważyłam cię - przyznała Nicole.- Szukałam miejsca, żebywyładować złość, nie stawiając na nogi całego domu.Barbara Jean, która po wypadku samochodowym wiele lat temu byłaniepełnosprawna, podjechała do Nicole na wózku inwalidzkim.- Chcesz porozmawiać?- Yvette Meng zamierza obok Przystani Griffina zbudować dom iprzeprowadzić się tu, chyba na stałe.- Ach, rozumiem.- A ja nie.Nie rozumiem, dlaczego musi się tu przeprowadzać, i nierozumiem, dlaczego ta perspektywa tak mnie denerwuje.203RS - Będzie ci lżej, jeżeli ci powiem, że ja też jestem o nią zazdrosna? -Barbara Jean wyciągnęła rękę i ujęła dłoń Nicole.Wymieniły porozumiewawcze spojrzenie i obie wybuchnęły śmiechem.- Z naszymi mężczyznami łączy ją przeszłość.- Barbara Jean ścisnęłaNicole za rękę.- I nie zmienimy tego.Ale ich miłość do niej nie stanowizagrożenia dla żadnej z nas.Przecież wiesz, prawda?- Tak, wiem.- Nicole postukała się po głowie, a potem położyła sobie rękęna sercu.- To w tym miejscu mam problem.- No, to musimy tylko popracować.Dzwonek telefonu komórkowego Nicole przerwał Barbarze Jean w półzdania.- Przepraszam - powiedziała Nicole, wyciągając telefon z kieszeni bluzy.- Nie szkodzi.Odbierz.Porozmawiamy pózniej, jeżeli będziesz chciała.- Chyba musimy.- Nicole otworzyła telefon, sprawdziła, kto dzwoni, iodebrała.- Cześć, Rick, co tam?- Mam do ciebie sprawę.- Wal.- Otworzyła szklane drzwi prowadzące na taras i wyszła nazewnątrz.- Potrzebna mi informacja, którą ciężko zdobyć.- Dotycząca sprawy Daniela Price'a, jak się domyślam?- Tak.Właściwie to informacja prywatna, dotycząca Jordan.- Jaka prywatna informacja? Myślałam, że dokopaliśmy się do wszystkichtrupów z jej życia?- Muszę wiedzieć, czy Jordan była poddawana leczeniu psychiatrycznemu,czy miała załamanie nerwowe albo jakikolwiek inny problem psychiczny.- Hm.Ciekawe.A dlaczego ci przyszło do głowy, że mogła.204RS - Nie wiem.Powiedzmy, że snuję domysły.Odkąd zacząłem pracować nadtą sprawą, nie jestem w stanie rozgryzć Jordan.W końcu uderzyło mnie, że są wniej jakby dwie różne kobiety.- Chyba nie chcesz powiedzieć, że cierpi na rozszczepienie osobowości?- Nie, nie.Nic z tych bzdur.Ale czy to normalne, żeby kobieta nie uroniłaani jednej łzy po stracie dziecka i żyła dalej, jakby zupełnie nic się nie stało?- Nie wiem, ale być może Jordan w ten sposób radzi sobie z załamaniemnerwowym.- Nie zapłakała ani razu od pogrzebu Dana Price'a.Dziwne w tymwszystkim jest to, że na ogół zachowuje się jak normalna, wrażliwa osoba, aleczasami odnoszę wrażenie, że funkcjonuje jak robot.- Do dokumentacji medycznej ciężko się dostać - powiedziała Nicole.- Bezzezwolenia to nielegalne.- Czy chcesz powiedzieć.- Chcę powiedzieć, że nie pozwolę na żadne nielegalne działanie, ale Griffbyć może się zgodzi.- Może nie trzeba będzie się uciekać do nielegalnych działań.Myślisz, żeClaire może wiedzieć coś na temat przeszłości Jordan?- A, to dlatego zadzwoniłeś do mnie, a nie do Grifnna.- Nicole roześmiałasię.- Jasne, zadzwonię do Claire i zobaczę, co wie.Oddzwonię za kilka godzin.- Nicole?- Tak?- Zanim się rozłączysz, chcę ci jeszcze powiedzieć, że korzystając z tego,że w Price Manor są agenci Powella, przeprowadzę się do Priceville Inn.- Czy jest jakiś szczególny powód tej wyprowadzki?- Powiedzmy, że zacząłem podchodzić do sprawy zbyt emocjonalnie.205RS - Do Jordan Price?- Chyba tak.- Chcesz, żebym cię odwołała z tego zlecenia?- Nie, muszę dopilnować sprawy do końca.- Dobrze.Zadzwonię do Claire i dam ci znać.- Dzięki.Jordan spędziła poranek na odpoczynku, głównie po to, żeby uspokoićDarlene i Roselynne, które, odkąd wróciła ze szpitala, skakały nad nią, jakbybyła bezwładną inwalidką.Darlene przyniosła jej na górę śniadanie na tacy isiedziała przy niej, dopóki nie zjadła po trochu wszystkiego, co miała na talerzu.- Musisz odzyskać siły, kochanie - powiedziała.Teraz, pół godziny po tym, jak Jordan udało się przekonać Darlene, żebyzostawiła ją samą, do pokoju wtargnęły Roselynne i Tammy.Tammy przyniosłabukiet wiosennych kwiatów, zapewne zerwanych w ogrodzie w Price Manor.Włożyła je do wazonu, a Roselynne w tym czasie poprawiła Jordan poduszki ikołdrę.- Dzisiaj wyglądasz o wiele lepiej.Nie jesteś już taka blada.- PocałowałaJordan w czoło i poklepała po ramieniu.- Nie od razu, ale się pozbierasz.-Zciszyła głos do szeptu.- Wy, dzieci, nie wiedzieliście,ale poroniłam kilkamiesięcy po ślubie z twoim ojcem.To nam złamało serca.Jordan nawet nie przeszło przez myśl, że jej macocha była w ciąży.Czydlatego ojciec się z nią ożenił? To by wiele wyjaśniało.Tammy postawiła wazon z kwiatami na nocnym stoliku po prawej stronieJordan i usiadła na łóżku.- Mama mówi, że wszystko się dobrze skończy i że pewnego dnia znówwyjdziesz za mąż i urodzisz nam inne dziecko.206RS - Tammy!-zganiła ją Roselynne.- Co.co złego zrobiłam? - Do oczu Tammy napłynęły łzy.- Nie zrobiłaś nic złego.- Jordan chwyciła Tammy za rękę.Spojrzała namacochę.- Naprawdę, Roselynne, nic się nie stało.- Kiedy się nauczę trzymać gębę na kłódkę? - Roselynne pokręciła głową ijęknęła.- Po prostu głośno myśląc, powiedziałam, że kiedyś wyjdziesz za mąż.Powinnam mieć rozum, żeby nie mówić takich rzeczy przy Tammy.- To mama ma rację? - spytała Tammy.- Kiedyś urodzisz nam innegodzidziusia, prawda? Naprawdę się cieszyliśmy, że będziemy mogli kochać tomaleństwo.Nawet zaczęłam robić sweterek na drutach.- Tammy, skarbie, chyba już pójdziemy i damy Jordan odpocząć.-Roselynne zmarszczyła groznie brwi.Jordan przytuliła Tammy, a ta zeskoczyła z łóżka i uśmiechając siępromiennie, tanecznym krokiem opuściła pokój.Roselynne ruszyła za nią, aleprzystanęła w drzwiach.- Gdybym mogła dać ci to, na co zasługujesz, wybrałabym dla ciebiemężczyznę godnego ciebie, takiego, który by cię naprawdę kochał.I chciałabymci życzyć dobrego męża i gromadki dzieci.Może kiedyś.Jordan nie zdążyła nawet zastanowić się nad odpowiedzią, bo Roselynnewyszła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki